56

671 72 2
                                    

Celia (cz.1)

Było mi ciężko, ale nie mogłam postąpić inaczej. Przez następne kilka dni unikałam profesora. Znowu. Gdy dotarło do mnie, co zrobiliśmy w pokoju zabiegowym i jak daleko zaszły sprawy między nami, pogrążyłam się w poczuciu winy.

W dodatku w noc po całym zajściu śniła mi się Ashley. Siedziała na wózku inwalidzkim i wydawała się taka prawdziwa. Gdy podbiegłam do niej, by ją uściskać, ciesząc się, że znów ją widzę, a potem służyć jej jak każdego dnia do jej śmierci, ta wyciągnęła ku mnie kościsty palec i oskarżycielsko zaskrzeczała zmienionym przez chorobę głosem:

– Dlaczego mnie zdradzasz, Celio?

Obudziłam się zlana potem, z jej słowami wibrującymi z głowie i wyrzutami sumienia. Dałam się uwieść Wagnerowi, choć to ja miałam go uwodzić. To on rzucił na mnie czar, który sprawiał, że nie mogłam pozbyć się go ze swojej głowy. Miał być moją ofiarą, tymczasem role się odwróciły. To on sprawował nade mną władzę, nie odwrotnie. Zamroczył mnie, zahipnotyzował, omamił... doprowadził na szczyt rozkoszy!

Na myśl o tym fakcie płonęłam ze wstydu, który mieszał się z trawiącym mnie podnieceniem.

Chciałam jeszcze...

Chciałam znów poczuć jego wielkie dłonie na moim ciele. Pragnęłam poczuć je wszędzie, a najbardziej między udami...

Cholera... Nie... Wcale nie chciałam tak o nim myśleć! W ogóle nie chciałam o nim myśleć. Niech opuści moją głowę. Niech da mi spokój...

Ale przecież to nie było możliwe. Miałam w Bostonie misję, która dotyczyła właśnie Wagnera. Nie mogłam się poddać tylko dlatego, że profesor był tak przystojny i skuteczny w sztuce uwodzenia. Obiecałam to siostrze, a po spotkaniu z tajemniczym pacjentem byłam wręcz pewna, że zbliżam się do prawdy. Ona gdzieś tu była. Na oddziale profesora. .

Z tym postanowieniem przekopywałam archiwum. Nigdzie jednak nie znalazłam wzmianki o czymś podejrzanym, a nade wszystko o dziwnym mężczyźnie, który prawie pozbawił mnie życia.

CXI.

Pamiętałam jego tatuaż. Ten numer nie był przypadkowy. Wiedziałam, że ma znaczenie. Musiałam je odkryć, jednak w archiwum oddziału, ani tym komputerowym, ani papierowym, nie mogłam znaleźć nic na temat tajemniczego pacjenta ani terapii, jakiej był poddawany.

– Do diabła... – Zdesperowana odrzuciłam kolejną teczkę.

Nic. Nadal nic.

Co robić?

Zmęczona wielogodzinnym ślęczeniem nad papierami postanowiłam rozprostować kości i pójść po gorącą czekoladę. Tym razem poszło gładko, jednak okazało się, że automat do napojów znajdujący się na naszym oddziale jest nieczynny, więc musiałam zjechać windą aż na parter i skorzystać z ogólnodostępnego. Czekałam na wydanie przez maszynę kubka z aromatycznym napojem, gdy ktoś zaszedł mnie do tyłu i uczepił się moich pleców.

Stężałam.

To on?

– Celio! Dlaczego mnie olewasz? – zapytała z pretensją w głosie Tiffany, gdy gwałtownie odwróciłam się w jej stronę.

Na jej widok poczułam ulgę zmieszaną z zawodem, że to nie profesor.

Co za absurd. Chciałam i nie chciałam widzieć Wagnera jednocześnie. Nie powinniśmy się spotykać, bo miał na mnie destrukcyjny wpływ, a jednak skrycie pragnęłam tej destrukcji. Niech weźmie mnie znów w ramiona, niech stłamsi mój opór, niech znów jego boskie palce zagłębią się we mnie, by podbić moje wnętrze...

W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz