17

996 130 22
                                    

Celia

Dlaczego on na mnie tak patrzył?! Jakby mi nie wierzył albo – co było chyba jeszcze gorsze – jakby ściągał ze mnie ubranie! Miałam wrażenie, że pod wpływem jego wzroku moja różowa bluzka płonie. Podobnie spodnie. Zaraz stanę przed nim w samej bieliźnie, a on pozbawi mnie i jej, bo ten jego władczy wzrok przywodził na myśl wszędobylskiego węża, który był w stanie wsunąć się w najintymniejsze i najbardziej ukryte części mojego ciała.

Poczułam, jak mięśnie mojego podbrzusza zaciskają się mimowolnie, a moje ciało rozpala tajemnicze ciepło.

Dziwne uczucie.

Nowe.

Nieznane.

Co oznaczało? Przecież nienawidziłam tego człowieka całą sobą. On był krzywdzicielem Ashley. Pragnęłam się na nim zemścić, tymczasem w tym momencie miałam wrażenie, że te uczucia gdzieś uleciały zastąpione... podnieceniem!

Boże. On mnie podniecał? To irracjonalne...

Fakt, nie dało się zaprzeczyć, że Wagner był przystojny. Tak przystojny, że nogi miękły na jego widok. Gdyby nie znajomość jego podłego charakteru i świadomość, jaką był szują, czułam, że mogłabym zaliczyć go w poczet swoich męskich idoli. Teraz, gdy miał na sobie szpitalny strój w kolorze zieleni, można było dostrzec jak wysportowana była jego sylwetka. Krótki rękaw noszonej przez niego koszulki eksponował jego rozbudowane bicepsy. Siłownia nie była mu obca. Ciekawe kiedy znajdował na nią czas, skoro był ordynatorem oddziału neurologii i neurochirurgii, a także profesorem Harvardu? Musiał być zapracowany. Czy zatem miał czas dla rodziny? Czy był żonaty? A może był związku partnerskim? I wreszcie: czy patrzyłby tak na mnie, pożerając mnie wzorkiem, gdyby jakaś kobieta czekała na niego w domu? Może tak, w końcu, jak nazwałam go przed chwilą, był szują...?

Dlaczego o tym pomyślałam? Dlaczego skupiałam się na jego życiu osobistym?

No tak, to pewnie dlatego, że miałam misję i po prostu zbyt mocno się w nią wczułam. Według Tiffany najlepszym rozwiązaniem było uwiedzenie profesora. Uzależnienie go od siebie dawało mi władzę nad nim i dostęp do jego sekretów, a na tym zależało mi najbardziej. Zdaniem mojej nowej przyjaciółki miałam duże szanse, by to się powiodło. Nie wiem dlaczego tak uważała. Owszem wraz z Rebecką zmieniły mnie nie do poznania, ale była to jedynie powierzchowna metamorfoza. W duszy wciąż byłam starą sobą i zjadały mnie stres oraz kompleksy, dlatego ciężko mi było uwierzyć w swoje możliwości, ale w tej chwili, gdy Wagner tak dziwnie na mnie patrzył, a jego oczy zdawały się płonąć piekielnym blaskiem, przez moment byłam w stanie przysiąc, że irracjonalna intryga Tiffany może się powieść.

Profesor jednak bardzo szybko sprowadził mnie na ziemię, mówiąc z demonicznym wyrazem twarzy:

– Ach, „panna roztrzepanna"... No tak. Kompletnie zapomniałem o tamtym nieprzyjemnym incydencie. Niech się pani trzyma z dala od pacjentów, bo jeszcze na któregoś także wyleje pani kawę, jak na mnie.

Oczy wszystkich zebranych spoczęły na mnie. Zobaczyłam ironiczne uśmieszki na ustach pozostałych rezydentów i lekarzy oraz zdegustowane miny pielęgniarek.

Spurpurowiałam, ale to nie był koniec, bo Wagner dodał jeszcze złośliwie:

– Przynajmniej ich pani nie nastraszy. Dobrze, że wpadła pani na to, by zmienić swój image. Oszczędziło to pani wstydu, bo z całą pewnością musiałbym pani wytknąć na tym zebraniu niestosowny wygląd.

Poczułam piekące łzy pod powiekami.

Jak on śmiał?

Jak śmiał się tak do mnie odzywać?

Ośmieszył mnie publicznie. Zmiażdżył. A przecież ja nic mu nie zrobiłam. To on zrobił coś złego mnie i mojej siostrze. To on był winny i powinien cierpieć, nie ja. Ja wycierpiałam już aż nadto. W tym momencie dobitnie dotarło do mnie, że chichot, który rozległ się wokół mnie, to nie tylko śmiejący się ze mnie i drwiący współpracownicy, ale przede wszystkim los, który znów napluł mi w twarz.

Powinnam wyjść. Trzasnąć drzwiami i olać ten cały syf związany z nauką i praktyką medyczną. Co mi po takim wysiłku, skoro prowadził mnie donikąd? Motorem moich działań przez ostatnie dwa lata była wyłącznie zemsta, ale czy miała sens, skoro wciąż coś stawało mi na drodze do jej realizacji. No i wreszcie: jak mogłam uwierzyć Tiffany i Becce, że wyglądam ponętnie i słuchać ich argumentów, że moja uroda jest w stanie rozbroić mężczyznę i sprawić, że zacznie mi jeść z ręki? Prawda była taka, że wyglądałam przeciętnie, a moje włosy tylko mnie szpeciły. Nie było we mnie nic interesującego. Miałam poczucie, że dziewczyny chciały być dla mnie miłe, ale w rzeczywistości po prostu mnie oszukały. Wmówiły mi nieprawdę, nakłamały, pozwalając mi wierzyć, że z takim wyglądem uwiodę samego Boga. Nie wiem tylko, jaki miały w tym cel, bo przecież to wszystko nie było za darmo. Może chodziło o ubaw moim kosztem? Może Tiffany śmiała się teraz ze mnie, że tak łatwo uległam jej namowom i uznałam, że szczerze chce mi pomóc? Była bogata, może to był rodzaj rozrywki – naigrywanie się ze mnie? A ja, głupia, zdradziłam jej sekret swojej nienawiści do Wagnera. Moja naiwność sięgnęła zenitu.

Profesor przeszedł do listy zadań, które rozdzielał swojemu zespołowi i wysłuchiwał raportów o stanie zdrowia poszczególnych pacjentów z oddziału, a ja nie mogłam skupić się na jego słowach. Stałam jak sparaliżowana i gapiłam się na niego oblewana zimnymi potami, choć moje ciało płonęło od emocji.

Co powinnam zrobić? Dostałam się do elity, a byłam pośmiewiskiem. Czy on już zawsze będzie mnie tak traktował? Czy uda mi się w ogóle zrealizować mój plan? Tyle poświęciłam, by się tu dostać. To był dopiero początek, a wciąż napotykałam na problemy.

Ashley, pomóż mi. Daj mi jakiś znak, że to wszystko ma sens. Że warto brnąć w to i znosić upokorzenia, bo cel uświęci środki...

Jakiś.

Jakikolwiek.

Spotkanie dobiegło końca. Nie miałam pojęcia czego dotyczyło, bo przez stres kompletnie nie skupiłam się na omawianych kwestiach. Bezwolnie ruszyłam na końcu zespołu na poranny obchód wciąż bijąc się z myślami czy przyjazd do Bostonu był dobrym pomysłem, gdy nagle ktoś złapał mnie za przedramię i zatrzymał w miejscu. Zaskoczona popatrzyłam na mężczyznę, który powstrzymał mnie przed opuszczeniem pomieszczenia i ze zdumieniem stwierdziłam, że był to Wagner.

CZEGO ON ODE MNIE CHCIAŁ?!

W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz