59

668 74 4
                                    


Celia

– Profesor Wagner jest w gabinecie. Czeka na ciebie – zakomunikowała sekretarka ordynatora, nie odrywając oczu od ekranu swojego komputera.

Przełknęłam głośno ślinę.

Czekał na mnie...

To zdanie niosło w sobie obietnicę. Wreszcie znów się zobaczymy. Cieszyło mnie to i przerażało jednocześnie. Po co mnie wezwał? Tak nagle? Nie powinien być na obchodzie? Dlaczego zatem akurat teraz chciał się ze mną widzieć?! Czego ode mnie chciał? Czy to mogło mieć coś wspólnego z wydarzeniami z gabinetu zabiegowego?!

Te pytania sprawiły, że byłam bliska zawału. To chore, że tak reagowałam, ale nie umiałam nad tym zapanować. Drżałam ze strachu i podniecenia.

Wkroczyłam do gabinetu. Profesor siedział za biurkiem i przeglądał jakieś dokumenty. Stanęłam przy wejściu, nie bardzo wiedząc, co ze sobą począć. Mogłabym gapić się na niego godzinami. Był taki przystojny, a surowy wyraz twarzy dodawał mu powagi. No i ten kitel. Kiedyś myślałam, że seksowny strój mężczyzny to wyłącznie garnitur lub mundur. Wagner był tego zaprzeczeniem. Medyczny uniform działał na wyobraźnię. Zdecydowanie nie mógłby być moim lekarzem prowadzącym, przy nim zawsze miałabym nadciśnienie i arytmię. Gdy zaś mój wzrok zatrzymał się na długich palcach, którymi Wagner przerzucał kolejne papiery w jakiejś teczce, a także potrafił doprowadzić mnie na szczyt rozkoszy, dół mojego brzucha ścisnął się w doskonale znajomym skurczu.

– Profesorze? – pisnęłam cicho.

Mężczyzna nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem.

– Proszę zamknąć drzwi i usiąść – odezwał się do mnie bezosobowo.

To było dziwne. Zaraz jednak domyśliłam się, czemu się tak zachowywał – on po prostu nie mógł traktować mnie inaczej, by nie wzbudzić niczyich podejrzeń. W końcu tuż obok nas znajdowała się jego asystentka i wszystko słyszała.

Posłusznie wykonałam polecenie i zajęłam miejsce w fotelu naprzeciwko biurka profesora. Cierpliwie czekałam, aż skończy pracę. Gdzieś na dnie serca pojawił się jednak bunt. Zły chochlik podpowiadał mi, że nie tak powinno wyglądać nasze spotkanie, bez względu na jego charakter, zwłaszcza po tym, co między nami zaszło. Dlatego po kolejnej minucie ciszy, która zdawała się dźwięczeć w moich uszach niczym dzwon, nie wytrzymałam. Uniosłam się z miejsca i wypaliłam:

– Przyjdę później. Teraz najwyraźniej nie ma pan dla mnie czasu.

On nie miał prawa tak mnie traktować. Ciężka atmosfera wypełniała pomieszczenie, zupełnie jakby mężczyzna był na mnie zły. Nie miałam ochoty znosić jego nieuzasadnionych fochów. Dopiero co nie miał obiekcji, by pójść ze mną na całość, a dziś zachowywał się tak jak w czasie egzaminu na rezydenturę – był oziębłym dupkiem.

Doprowadziłeś mnie do orgazmu – krzyczałam w duszy, zmierzając w stronę drzwi – a teraz bawisz się w szefa. Nie pozwolę sobą pomiatać!

Kładłam już dłoń na klamce, gdy moich uszu dobiegł odgłos odsuwającego się fotela.

– Wyjdź z gabinetu, a możesz nie wracać na mój oddział – zasyczał Wagner.

– Słucham? – zaskoczona jego słowami, odwróciłam się powoli w jego stronę.

Zdążył już obejść biurko i zbliżył się do mnie, a jego mina wyrażała wściekłość. Kątem oka dostrzegłam, że teczka, której zawartość tak usilnie studiował przez chwilą, była już zamknięta, a na jej awersie widniały moje dane. On... przeglądał moje papiery?!

– Zrobiłam coś złego? – zapytałam słabo, cofając się przed mężczyzną w stronę najbliższej ściany.


W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz