22

1K 142 9
                                    


Ralph

Byłem w szoku. Dopiero co ta dziewczyna pochłaniała wszystkie moje myśli i energię, a teraz nieoczekiwanie siedziała mi na kolanach. Jakby zmaterializowała się z mojej wyobraźni, bo tego pragnąłem. A przecież tak nie było. Ona mnie drażniła, rozpraszała, zakłócała mój spokój, mąciła w rodzinie... a teraz tuliła się do mnie, jakbym był ostatnią deską jej ratunku, a mi... cholera, nie wiem jakim cudem... nawet się to podobało!

Ale przecież nie mogłem jej tego okazać. Nie mogła wiedzieć, że gdzieś na dnie mojej podświadomości była całkiem w moim typie. To tylko gówniara. Byle studentka. Nic nie osiągnęła, a przecież ja lubiłem babki z doświadczeniem, które mogły pochwalić się sukcesami w życiu zawodowym. No i zdecydowanie starsze od niej. Romansowanie z rezydentką nie wchodziło w grę. To nie mogło się dobrze skończyć, nie miało więc racji bytu. Już więc miałem jej dowalić słownie i sprawić, że dziewczyna spali się ze wstydu, a tym samym ostatecznie da mi spokój, gdy nagle tuż nad nami rozległ się głos Granta, który najwyraźniej właśnie przyszedł na obiad:

– No, no. Dawno nie mieliśmy w zespole żadnej pary. Gratulacje. Tylko żeby ten związek nie wpłynął na jakość waszej pracy.

Celia płonęła ze wstydu, a i ja poczułem w tym momencie zażenowanie. Nie zdążyłem zaprzeczyć, bo wicedyrektor zdążył się już oddalić, a wraz z nim pokaźna świta, która mu towarzyszyła.

No nie. Najpierw rodzina, teraz koledzy z pracy. Plotki mnie zniszczą. Oni wszyscy będą przekonani, że faktycznie łączy mnie coś z tą rudą... Tu pasowałoby brzydkie słowo, ale o dziwo nie byłem w stanie zastosować inwektywy pod adresem siedzącej mi na kolanach rezydentki. Nie wiem dlaczego tak się działo, ale czułem wewnętrzną blokadę przed tym, by znów używać względem niej niecenzuralnych słów. Jakby na to nie zasługiwała. Wystarczało bowiem jedno spojrzenie w jej niezwykłe oczy, bym poczuł się rozgromiony. Utonąłem w tym błękicie. Nie chciałem, by mętniał pod wpływem mojej złości.

– Pani niezdarność, panno Harris, jeszcze zaprowadzi nas przed ołtarz – mruknąłem wyrażając na głos swoje myśli sprowokowane zachowaniem rodziny i współpracowników.

Sam nie wiem dlaczego to powiedziałem i czemu te słowa okrasiłem uśmiechem, bo było to tonalnie nie w moim stylu. To pewnie przez te sugestie bliskich. No i fakt, że Celia siedziała na mnie taka sztywna i czerwona na twarzy, że aż... zrobiło mi się jej żal.

W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz