46

847 98 5
                                    

Celia  (cz.1)

Mój telefon zawibrował.

I jak było z Wagnerem😊 ? – brzmiał esemes od Tiffany.

Westchnęłam.

Nie powinnam jej odpisywać. Jednak gdy moje spojrzenie padło na stosy teczek leżące na stole archiwum, uznałam, że korespondencja z przyjaciółką będzie zdecydowanie ciekawszym zajęciem niż uzupełnianie dokumentacji medycznej w papierowej i komputerowej wersji.

Tylko co powinnam jej odpisać?

Jak było wczoraj...

Beznadziejnie?

Wszystko się spieprzyło?

Szło w dobrym kierunku, a potem pojawili się moi prześladowcy, a profesor...

Nie, nie mogłam o tym myśleć, bo momentalnie ogarniała mnie pożoga. Była niewidoczna, ale i tak miałam wrażenie, że zaraz puści z dymem całe to pomieszczenie. Ba, szpital nawet.

Jego usta na moich... – bezwolnie dotknęłam swoich warg, jakby Wagner w tej chwili znów je pieścił. I dotyk... Dotyk jego wielkiej dłoni na mojej skórze, na piersi, która nawet teraz nabrzmiewała podnieceniem, choć mężczyzna bawił się nią tylko w mojej wyobraźni. Miałam ochotę wsunąć dłoń pod szpitalną koszulkę i przesunąć palcami po miejscach, które spenetrował swoimi...

Rany, przecież byłam w miejscu pracy. Kto wie czy tu nie było kamer, a mnie naszło na masturbację!

By jakoś wyrwać się z gorączkowego podniecenia, ponownie spojrzałam na komórkę.

I jak było z Wagnerem😊 ?

Postanowiłam zignorować to pytanie, licząc na to, że skupię uwagę Tiffany na czymś innym.

Dlaczego zostawiłaś mnie samą w klubie? – zapytałam oskarżycielsko.

To było lepsze od prawdy o mojej wczorajszej „randce" z Ralphem.

Byście mieli przestrzeń potrzebną do zacieśnienia relacji 😉 – odparła niefrasobliwie.

Skąd wiedziałaś, że tam będzie? – dociekałam.

Córka prezesa ma dostęp do danych członków, w tym do terminarza ich spotkań w klubie. Sprawdziłam, że Wagner zarezerwował ulubiony stolik na spotkanie z senatorem Sandersem. Córce polityka przydarzył się jednak roztrój żołądka, więc nie mógł przyjść, bo dziecko potrzebowało pomocy medycznej. Ty na tym skorzystałaś. Cudowny zbieg okoliczności, czyż nie 😉 😉 😉?

Skorzystałam na tym, że jakieś dziecko się rozchorowało? Czy do takich informacji także miała dostęp córka prezesa Yacht Clubu? Skąd w ogóle o tym wiedziała?

Zmarszczyłam brwi, bo nie podobały mi się te słowa. Dziwnie to brzmiało. No i czy Tiffany nie pragnęła być pediatrą? Dlaczego zatem odnosiłam wrażenie, że w jej wiadomości zabrakło empatii?

Nie, to jakieś idiotyzmy. O czym ja myślałam. Zdarzyło się coś niezależne od niej, a ona tylko wykorzystała fakty, by połączyć mnie z Wagnerem. I jej się to udało. Aż za ściśle, rzekłabym, orientując się, że trzymam się na pierś, którą poznała jego czułość.

Boże, co się ze mną działo?!

Błyskawicznie cofnęłam rękę. Musiałam to ukrócić. Odciąć się. Czas, by Tiffany pojęła, że nici z jej planu, bo ten mógł przynieść mi więcej szkody niż pożytku.

Obawiam się profesor, że to nie jest mężczyzna, którego da się uwieść. Lepiej, bym zachowała dystans, bo gdy ten się zmniejszył, zrobiło się zbyt...

Zastanawiałam się jakiego słowa użyć.

Gorąco.

Ale to sugerowało, że wczoraj doszło do czegoś więcej... W sumie było to prawdą, ale czy chciałam, by ujrzała ona światło dzienne?

Skasowałam ten wyraz i napisałam inny:

Intymnie.

Aż za bardzo... Z tym że tu słowo jeszcze bardziej sugerowało bliskość, do której ciężko mi było się przyznać przed samą sobą.

Niebezpiecznie.

To też było zgodne z faktami. W końcu zagrażali mi gangsterzy, a po nich... dłoń seksownego Wagnera...

Aaaa... Zwariuję!

Zakryłam płonącą od emocji twarz dłońmi. Dobrze, że Tiffany nie było tu przy mnie. Od razu zorientowałaby się, że do czegoś doszło, a tak miałam chwilę do namysłu, by odpowiednio sprecyzować swoje myśli.

...zbyt niezręcznie – dokończyłam, wysyłając wiadomość.

O tak. Zdecydowanie było niezręcznie. Teraz także.

W tej chwili cieszyłam się, że siedzę w archiwum samotna niczym pustelnica, bo nie musiałam narażać się na spojrzenia innych, a miałam wrażenie, że wszyscy od razu zorientowaliby się co się stało. Zresztą co tam inni... Najważniejsze, że nie musiałam spotkać z Bogiem. Nie widziałam go od rana i na razie nie chciałam widzieć. Bałam się swojej reakcji na jego widok. Nie panowałam nad swoim ciałem i emocjami. Jeszcze zrobię coś idiotycznego. Dlatego postanowiłam nie wyścibiać dziś nosa z archiwum. Zrobię swoje i zaszyję się w domu. Odetnę się od świata. Może posłucham muzyki poważnej, która zawsze koiła moje nerwy? Albo poczytam coś innego niż książki medyczne, które od dwóch lat wiodły prym wśród moich lektur? W każdym razie zajmę się czymś, co pomoże mi odsunąć profesora na boczny tor, bo w tej chwili postrzegałam go w kategoriach, które uwłaczały pamięci Ashley.

Tiffany nie dawała za wygraną.

Niezręcznie? Masz na myśli seks? Poszliście na całość? Dawaj szczegóły, bo wyjdę z siebie, a jestem na durnym wykładzie z chorób wieku dziecięcego i nie mogę zadzwonić.

Seks? O Boże... Poczułam się jeszcze gorzej. Czy to, do czego doszło między mną a profesorem, można już było kwalifikować do niego?

Rany, nigdy nie podejrzewałam, że mogłabym uprawiać miłość z najbardziej znanym neurochirurgiem w kraju, w dodatku kimś o kim obsesyjnie myślałam od czasu śmierci siostry. Ale moje emocje względem tego człowieka były dotychczas złe, czy można je było zatem przekuć w coś dobrego? Szczerze w to wątpiłam. Dzielił nas wiek, dzieliły doświadczenia, a nade wszystko dzieliła nas nienawiść, która doprowadziła mnie do Bostonu. To nie mogło się udać, a ja chyba nie umiałam być aż tak perfidna, by realizować swoje plany przez łóżko.

No? Co tak zamilkałaś? Strzeliłam w dziesiątkę? Jaki on jest? Ma równie dużego co jego ego? Teraz gdy przeszliście na wyższy etap, tak niewiele dzieli cię od zdobycia informacji o cudownym leku...

Moja przyjaciółka nieświadomie wprawiała mnie w jeszcze większe zażenowanie i wyrzuty. Musiałam coś ze sobą zrobić. Dusiłam się w swoim towarzystwie i w ciasnym, zawalonym metalowymi regałami wypełnionymi strefami teczek pomieszczeniu. Musiałam się przewietrzyć. Spojrzałam na zegarek. Było po jedenastej, a ja nie miałam jeszcze przerwy śniadaniowej. Postanowiłam to wykorzystać, choć kompletnie nie chciało mi się jeść od emocji, które nagromadziły się w moim ciele od wczoraj.

W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz