49

849 101 6
                                    

Celia (cz.1)

Dotyk...

Ciepło wielkiej dłoni na moim policzku.

Zapach...

Perfumy, które tak mi się podobały.

To był cudowny sen, bo znów byliśmy w nim razem. I w tym śnie nie musiałam panikować, że profesor się do mnie zbliża, tylko mogłam wyrazić swoje prawdziwe uczucia.

Przytuliłam policzek do ręki, która dawała mi przyjemność i zapewniała poczucie bezpieczeństwa, po czym rozchyliłam powieki. Mężczyzna klęczał przy szpitalnej leżance obok mnie, a jego spojrzenie wyrażało troskę i zmartwienie.

Boże... Szpitalna leżanka?

Rozejrzałam się zdezorientowana. Ależ to był gabinet zabiegowy! A my byliśmy w nim sam na sam i to zdecydowanie nie był piękny sen, o którym śniłam!

Poderwałam się gwałtownie z miejsca. Chciałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie. Straciłam równowagę i poleciałam przed siebie prosto w ramiona profesora, który nie pozwolił mi zderzyć się z podłogą.

– Spokojnie. Musisz dojść do siebie – powiedział sadzając mnie na leżance i samemu zajmując miejsce obok. Przytulił mnie do siebie. Poczułam się, jak wczoraj na pomoście – bezpieczna i bezwolna. Tylko, że to nie był pomost. Znajdowaliśmy się w szpitalu, a ja przed chwilą omal nie zginęłam z rąk agresywnego furiata, który z całą pewnością miał coś wspólnego z eksperymentami medycznymi Wagnera.

Odsunęłam się od profesora. Dystans znów został zaburzony, nie mogłam mu na to pozwolić, bez względu na to, jak bardzo tego pragnęłam.

– Co to za człowiek? – zapytałam wznosząc spojrzenie na mężczyznę.

Profesor zmarszczył czoło.

– Jaki człowiek, Celio? – zapytał.

Czy on miał mnie za idiotkę?

– Ten, który mnie napadł. Kim on był? Krzyczał coś o eksperymentach medycznych. Co się dzieje na pana oddziale, profesorze? Testuje pan leki na ludziach?

Okej, postawiłam wszystko na jedną kartę, ale musiałam to zrobić. Miałam dość podchodów. To, co zaszło, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że się nie mylę. On miał lek. W dodatku ciągle nad nim pracował lub go udoskonalał. I chronił swoją tajemnicę przed światem. Musiałam ją z niego wyciągnąć. Postawiłam na szczerość licząc, że Wagner szczerością mi odpowie. Jakże się myliłam...

Mężczyzna popatrzył na mnie przeciągle.

Powie mi... Jak nic mi powie. Nareszcie zmierzę się z przeszłością! I z nim. I niech mi wyjaśni dlaczego Ashley nie dostała się na terapię do niego, za to jakieś agresywne typy już tak!

Ku mojemu zdumieniu profesor tylko parsknął donośnym śmiechem.

– Co pana tak bawi? – warknęłam czując irytację na widok jego nieadekwatnej do powagi sytuacji reakcji.

– Ty, Celio – odpowiedział.

– Ja? – zdumiałam się.

– Masz bujną wyobraźnię – odpowiedział.

To było niczym policzek. On naprawdę myślał, że odpuszczę i pozwolę robić z siebie wariatkę?

– Niech mi pan nie mydli oczu. Ten agresywny człowiek wyraźnie mówił, że jest tu królikiem doświadczalnym. Ja również spotkałam się już z opinią, że zdarza się panu robić dziwne rzeczy ze swoimi pacjentami. Tu dzieje się coś dziwnego, coś niedobrego. Nie ma sposobu, by zamknąłby mi pan usta, profesorze...

– Jesteś pewna? – zapytał mężczyzna z diabolicznym uśmieszkiem błąkającym się w kącikach ust.

– Dam sobie uciąć rękę w tej kwestii – warknęłam gniewnie.

Ku mojemu zdumieniu mężczyzna nie odpowiedział, tylko pochylił się w moją stronę i...

Boże, co on zamierzał zrobić?

Był tak blisko...

Jego oddech mieszał się z moim, a perfumy stały się tlenem. Miałam wrażenie, że zwymiotuję swoje serce z nerwów. Adrenalina sięgnęła pułapu krytycznego, gdy profesor przygarnął mnie w ramiona, a jego usta złączyły się z moimi.

Pocałunek?!

W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz