26 (ostatni przed moim wyjazdem, cd jak wrócę, buziaki kochane :*)

1.1K 124 16
                                    


Ralph

Co za sekutnica! Jak ona mnie irytowała! Powinienem zrobić aferę i wyrzucić ją od stolika, który zawsze zamawiałem, ale powstrzymywała mnie ciekawość.

Co ona tu robiła? Jakim cudem znów na siebie wpadliśmy? Faktycznie mnie śledziła? Jeśli tak, to po co, skoro teraz wcale nie wyglądała na zadowoloną moim widokiem? W co ona pogrywała ze mną?! I dlaczego intrygowała mnie do tego stopnia, że choć nie znałem zasad jej gry, postanowiłem w nią brnąć i mimo złości cieszyłem się na nasze starcie?

– W porządku. W takim razie wiedz, że ja też nigdzie się nie wybieram – odpowiedziałem przywołując kelnera.

– Co pan robi? – zaniepokoiła się dziewczyna.

– Zamierzam zjeść lunch. Po to tu przeszedłem. Nie wiem w jakim celu jest tu pani, ale ja zamierzam się najeść i pani obecność nie zmieni moich planów.

– Słucham pana? – zapytał mężczyzna z obsługi restauracji podchodząc do naszego stolika.

– Chciałbym złożyć zamówienie – zwróciłem się do niego.

– Ja również – zawtórowała mi dziewczyna.

Twarda sztuka. Nie zamierzała się poddawać.

– Oczywiście. Zacznę zatem od pani. Czego chce pani spróbować na przystawkę? – Kelner uśmiechnął się przymilnie do Celii.

Dziewczyna przeleciała kartę wzrokiem i wskazała jakieś danie. Wyglądało to trochę tak, jakby losowała i wybrała pierwsze lepsze.

– Krewetki w maśle czosnkowym podane z sosem z prawdziwych trufli – potwierdził. – Doskonały wybór. A jako danie główne?

– Jagnięcina w sosie z granatów – odparła. – Na deser poproszę jeszcze pudding ze szwajcarskiej białej czekolady oraz taratatkę z papają i lodami kokosowymi.

– Ma pani świetny gust – zachwycił się mężczyzna.

– A dla pana?

Popatrzyłem na menu i wtedy dotarło do mnie, że wybór mojej towarzyszki wcale nie był przypadkowy. Wskazała najdroższe potrawy z menu. Była aż tak bogata? W tym momencie zestawiłem sobie wspomnienie o niej z naszego pierwszego spotkania w czasie egzaminu z jej obecnym wizerunkiem. Teraz była zadbana, luksusowa rzekłbym. Z poprzednią Celią wstyd by mi się było pokazać na mieście. Obecna mogła stanowić moją wizytówkę i godnie mnie reprezentować. W dodatku miejsce, w którym się znajdowaliśmy było ekskluzywnym klubem, w którym mogli przebywać wyłącznie jego członkowie. Składka członkowska kosztowała krocie. Czyżby ta dziewczyna była kimś więcej niż tylko nic nie znaczącą studentką z Oregonu, jak twierdziła i wynikało z jej dokumentacji? Harris. Znałem kogoś znanego o tym nazwisku? Może miała znaczących rodziców? Albo... sponsora?

Moje dywagacje przerwało ponowne pytanie kelnera:

– Panie profesorze, co dla pana?

– To samo – rzuciłem bez namysłu, bo byłem zbyt rozkojarzony, by skupiać się na wyborze dania.

– Podzielić zamówienie na dwa rachunki?

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo uprzedziła mnie Celia, która patrząc mi prosto w oczy, z wyzywającym uśmiechem na twarzy oświadczyła:

– Nie. Pan Wagner stawia.

A to żmijka! Teraz pojąłem dlaczego wybrała najdroższe dania. Od początku wiedziała, że to ja za nie zapłacę. A więc nie myliłem się co do niej. Miała sponsora – mnie!

Poczułem się jak osioł.

Kelner popatrzył na mnie pytająco.

Powinienem zaprzeczyć, ale wtedy w świat poszłaby plotka, że każę kobiecie płacić za siebie podczas wspólnego lunchu. Wyszedłbym na skąpca, a to było źle widziane w towarzystwie najznamienitszych osobistości naszego miasta, do którego się zaliczałem.

Skrzywiłem się, ale nie miałem wyjścia.

– Oczywiście. Ja płacę – oznajmiłem nie odrywając płonącego gniewem spojrzenia od błękitnych oczu Celii.

W rękach BOGA (pierwotnie Bóg) - PREMIERA 06.03.2024 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz