Kiss me

423 19 0
                                        

Zapomniałem tylko o jednym. O powiedzeniu Tae o kotkach. Teraz właśnie wróciłem po nie i zastanawiałem się czy powiedzieć mężczyźnie prawdę czy... Udawac ze sie urodziły gdy byłem w szpitalu

Postanowiłem w końcu że jednak będę szczery. Nie chciałem za dużo kłamać bo jeszcze bym go do siebie zniechęcił, a to kiedy się urodziły też za dużo nie zmieniało. Wziąłem je więc wszystkie do transporterka, a drugiego kota na ręce bo sie nie zmieścił

Na ramie zarzuciłem torbe z ich rzeczami i szłem tak idiotycznie wyglądając z mojego bloku do tego obok. Odetchnąłem otwierając drzwi, a Tae odrazu spojrzał na mnie siedząc na kanapie

-Ta kluska też jest fajna. Choć brytyjczyk mi się bardziej podobał- Powiedziałem kładąc kota na ziemii, a Tae uśmiechnął się

-Tydzień temu jeszcze bym ci go oddał, ale... Wrócili ludzie do kawiarni- Uśmiechnął się głaszcząc kota który do niego podszedł

-Mówiłem że wrócą- Uśmiechnąłem się podchodząc do niego z transporterkiem- Nie wiedziałem jak ci powiedzieć...

Tae spojrzał na transporterek i uśmiechnął się wiedząc kocięta. Jakimś cudem nie obudziłem ich i spały wszystkie wtulone w mamę

-Jeju jakie słodkie... Tylko dużo ich

-Pięć- Powiedziałem siadając obok i podając mu koty

-No to mam 17 kotów. Boziu ale są takie urocze... Kiedy sie urodziły?

-Pewnie w nocy, ewentualnie rano zanim wstałem

-Czyli tak czy tak bym tego nie zobaczył- Westchnął kładąc transporterek na ziemi i otwierając go

-Dziękuję że ich popilnowałeś

-To nic. Były grzeczne- Odparłem a rozmowe przerwał nam mój telefon

Odebrałem widząc że to Yeseo i szybko wyjaśniłem jej że mieszkanie jest bezpieczne i sprawdzone no i że może do niego już wrócić. Tae wydawał się jakby zły lub smutny gdy tylko odebrałem

Cieszyło mnie to jednak. Był zazdrosny czyli czuł coś do mnie. Rozłączyłem się i schowałem telefon tym razem go wyciszając

-Przepraszam to sąsiadka. Włamali się do niej tydzień temu

-Okey...- Mruknął spuszczając wzrok- Dlaczego ma twój numer?

-Przyjaźnimy się

-Spotykasz się z nią?- Spytał patrząc na mnie, a ja uśmiechnąłem się niedowierzając

-Jesteś zazdrosny?

-Spotykasz się?

-Zależy o jakie spotykanie ci chodzi, ale nie chodzimy na randki. Czyli jesteś zazdrosny

-Jasne że kurwa jestem, całowała cię

-Kilka razy w policzek. To że ktoś mnie pocałuję nie znaczy że sie umawiamy i odrazu się kochamy

-Wiem ale... Dobra nieważne

-Ważne. Dlaczego jesteś o mnie zazdrosny?- Spytałem patrząc w jego oczy a on zaczerwienił się

Odwrócił wzrok. Stresowałem się i byłem tak szczęśliwy jednocześnie... Wiedziałem że musze mu powiedzieć ale nie potrafiłem

-Jestem zazdrosny, bo całuję lepiej niż jakaś laska- Powiedział patrząc znów na mnie a moje serce chyba zaraz wypierdoli

Chyba przedwcześnie umrę na zawał. Parsknąłem bo stres zaczął ze mnie schodzić. Zrozumiałem co znaczyła jego odpowiedź

-Wyśmiewasz mnie?- Spytał patrząc w moje oczy dosłownie przerażony

-W życiu. Bawi mnie moja głupota- Odparłem a on zmarszczył brwi patrząc na mnie- Byłem pizdą i ty musiałeś powiedzieć coś co ja powinienem już dawno

-Co?- Zaskoczony otworzył usta, a ja zbliżyłem się do niego

Położyłem dłoń na jego policzku. Przejechałem kciukiem po jego ustach czego zdecydowanie się nie spodziewał. Bałem się dalej ale wiedząc że on chciał byłem spokojniejszy

-Skąd mam pewność że nie kłamiesz? Że całujesz tak dobrze?- Spytałem zjeżdżając dłonią na jego brodę

Uśmiechnął się obejmując moją szyje dłońmi i całując mnie. Poczułem jego miękkie słodkie usta na swoich. Dłonie zjechały na moje barki, a ja złapałem go w biodrach podnosząc go i sadzając na swoich kolanach

Jęknął w moje usta gdy przypadkiem dotknąłem rany. Spojrzał mi w oczy, a ja uśmiechnąłem się. Odwzajemnił to całując mnie znów i kładąc mi dłonie na plecach. Dotykał ich stając się trochę pewniejszym, a ja nie wyobrażałem sobie nawet jak bardzo jego dotyk może na mnie działać

Nie wiem nawet ile to trwało, ale obaj chcieliśmy tego tak bardzo... Całe uczucie, czas przez jaki nic nie mówiliśmy i namiętność przelaliśmy w te pocałunki, dotyk... Było idealnie

Odsunąłem się rozumiejąc że trochę mnie ponosi bo namiot zaczyna się rozkładać. Tae rumienił się uroczo ale uśmiechnął się patrząc na mnie

-Szczerze mówiąc nie wierze w to co się stało- Powiedział a ja właściwie czułem to samo

-Też- Odparłem przeczesując palcami jego miękkie włosy...

Było idealnie ale coś musiało się zjebać. Namiocik stał sie dupnym namiotem i nie wiedziałem co zrobić by Tae tego nie zobaczył

-Kurwa przypomniało mi się że zostawiłem włączone żelazko- Powiedziałem ale on i tak zobaczył

Parsknął śmiechem gdy zdjąłem go ze swoich kolan i na szybko żegnałem się wybiegając. Wyszedłem na pizde ale cóż, byłem pizdą

Co nie zmieniało faktu że byłem kurewsko szczęśliwy i nie wiedziałem co zrobić z całym tym szczęściem. Może po prostu sobie zwale...

Innocent // TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz