Pola.
Kiedy kosmiczny samochód Ivo odjechał, a ja weszłam na ganek, dostrzegłam, że za płotem sąsiada coś się działo. Na podwórku stały samochody dostawcze, z których grupki mężczyzn rozładowywały różne pakunki i meble, które wnosili do domu. Westchnęłam z rezygnacją, stwierdzając, że to było chujowe zakończenie chujowego dnia. Wcale nie miałam ochoty poznawać kolejnej, nadzianej, snobistycznej rodzinki, która będzie zadzierać nosa i patrzeć na nas z góry. Było mi bardzo dobrze w naszej samotni. Kiedy o tym myślałam, drzwi za mną skrzypnęły i na ganku pojawił się tata.
- Jak minął dzień w pracy? - Zapytał, po czym zdziwił się stanem moich ubrań.
- Przeżyłam - odpowiedziałam zwięźle, bo nie chciałam go martwić. I tak sporo już ze mną przeszedł. - Nowi sąsiedzi? - zapytałam zmieniając temat, a ojciec pokiwał głową.
- Jeden sąsiad, jak na razie.
- I tak od razu się tu wprowadza? Myślałam, że ten dom potrzebował porządnego remontu.
- Wymagał, to prawda i specjaliści się tym zajęli. Już od jakiegoś czasu pojawiali się różni ludzie, walili ściany, stawiali nowe, wiercili, malowali... Ekipy zmieniały się, byli budowlańcy, hydraulicy, elektrycy, ekipy od okien i wreszcie ludzie montujący meble. Ale muszę powiedzieć, że nie robili żadnych problemów, zawsze dobrze się zachowywali, pozdrowili, sprzątali po sobie.
- Nie wiedziałam - przyznałam.
- Nie mogłaś o tym nic wiedzieć bo byłaś... no... ten - tata jak zwykle poczuł się zakłopotany, wspominając o zakładzie psychiatrycznym.
- W wariatkowie? - zapytałam, na co on odchrząknął i roztrzepał mi włosy. Roześmiałam się, widząc, że się rozluźnia.
- To nie wariatkowo, dobrze o tym wiesz. - Powiedział wchodząc do domu. - Chyba ci tam pomogli? - zapytał z nadzieją.
- Wiesz, że tak - odpowiedziałam szczerze. - Naprawdę wiele się we mnie zmieniło.
- Jesteś bardzo mądrą, młodą kobietą. Jestem z ciebie dumny - Kiwnął głową i ponownie odchrząknął, odwracając się ode mnie.
- Tato, tylko mi się tu nie wzruszaj, okej? - Podeszłam i przytuliłam go mocno. Serce mi się ścisnęło i byłam wściekła na samą siebie za to, ilu trosk i zmartwień mu przysporzyłam.
- Nie, to tylko jakiś katar, czy coś - pociągnął nosem i uśmiechnął się do mnie. - Cieszę się, że oni ci pomogli, bo ja nie potrafiłem. Starałem się, ale - wzruszył bezradnie ramionami.
- Zrobiłeś dla mnie wszystko, co mogłeś. Starałeś się z całych sił. Ja to wiem i doceniam. To nie przez ciebie tatku - zapewniłam.
- Czasem po prostu staje się tak, że coś znienacka pierdolnie, a my nie możemy temu zaradzić. - stwierdził, a ja roześmiałam się. Uwielbiałam jak dobitnie potrafił czasami coś wytłumaczyć.
- Nie mogłeś temu zapobiec - zapewniłam. - Nawet jak byś się posrał - dodałam przyjmując jego manierę i oboje wybuchliśmy śmiechem. Mój terapeuta bardzo się starał wytłumaczyć bliskim i rodzicom swoich podopiecznych, że jeśli osoba, która ma problemy, sama nie poprosi o pomoc i nie przyzna się do tego, że sobie nie radzi, nie da się jej pomóc, ponieważ będzie trwać w zaprzeczeniu. Samookaleczanie, czy fałszywe odbieranie swojego ciała i dążenie do nieosiągalnego ideału, podszeptywało drastyczne rozwiązania, które zamiast udoskonalać, powoli niszczyło mnie fizycznie i psychicznie. Moimi demonami była niska samoocena, desperacka, choć głęboko skryta potrzeba przynależności i zaspokojenie uczucia samotności, ale przede wszystkim ona... Bella. - Chodź tatku, zrobimy jakąś kolację i będziesz mógł sobie popatrzeć jak się obżeram - zaproponowałam, czym od razu poprawiłam mu humor. Wewnątrz mnie wciąż toczyła się walka z przeliczaniem kalorii i próbą kontrolowania tego co jem, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Poza tym, od teraz miałam zamiar już zawsze ją wygrywać.
- Powiedz, czy nasz nowy sąsiad to kolejny arogancki, bogaty bufon? - Zapytałam, choć z góry znałam odpowiedź. Wiedziałam ile kosztują naprawy tak wielkiego, starego domu, widziałam meble i sprzęt, które pracownicy wnosili do środka, na takie rzeczy nie było stać przeciętnego Kowalskiego.
- Rozmawiałem z nim kilka razy, nawet dziś rano. Miły gość, będzie potrzebował pomocy i kobiecej ręki w domu, bo nie ma czasu ani głowy do organizowania i aranżacji pokoi. Powiedziałem mu, że ty interesujesz się projektowaniem wnętrz, ale nie boisz się żadnej pracy i możesz także pomóc z porządkami. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, sama powiedziałaś, że potrzebujesz zajęcia. Możesz z nim porozmawiać jak wróci, jeśli chcesz, dorobisz sobie jakieś pieniądze. Facet jest konkretny i wygląda na godnego zaufania.
- Dzięki, jutro to załatwię - odpowiedziałam, rozważając tę opcję. Kochałam projektowanie wnętrz i kiedyś chciałam studiować ten kierunek, niestety wtedy wydarzyło się to całe gówno z Bellą. Nie sądziłam, żeby jakiś bogaty bufon zatrudnił mnie do dekorowania swojego domu bez żadnego oficjalnego doświadczenia ani papierów, ale może udałoby mi się zdobyć kilka płatnych godzin przy sprzątaniu. Nie byłam wybredna, nie bałam się pracy fizycznej, a każdy dodatkowy grosz, coraz bardziej zbliżał mnie do wyjazdu. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce, choć nie miałam jeszcze pojęcia dokąd wyjechać i jak powiedzieć o tym tacie.
W domu przebrałam się w suche ubrania, a włosy rozpuściłam, żeby same wyschły. Na wspomnienie tego, co dziś się wydarzyło, poczułam ogromne zażenowanie, ale też wdzięczność do mężczyzny, który mi pomógł. Ivo zaopiekował się mną, choć był dla mnie zupełnie obcym człowiekiem i wcale nie musiał tego robić. Wciąż miałam wrażenie, że skądś go kojarzę, więc sięgnęłam po telefon i układając się wygodnie na łóżku, zaczęłam wpisywać hasła w wyszukiwarkę internetową. Pogrzebałam na Facebooku i na profilu Darka znalazłam wzmiankę o hiszpańskiej firmie, której nazwa brzmiała znajomo. Znalazłam informacje na temat jej właścicieli i tam właśnie trafiłam na zdjęcia i pełne imię Ivo, a kiedy wpisałam je w wyszukiwarkę, google eksplodowało masą informacji na jego temat.
„Ivo Perez, syn Gabriela Perez i Adrianny Kalińskiej, lat trzydzieści, status - kawaler. Biznesmen, deweloper, multimilioner pochodzący ze znanej rodziny hiszpańskiej od lat zajmującej się wszelkimi odłamami turyzmu, developingu i wspomaganiem rozwoju małych firm regionalnych."
Okazało się, że mój instynkt mnie nie zawiódł, byłam pewna, że widziałam kiedyś jakiś artykuł o nim w zdjęciach magazynów o projektowaniu wnętrz. Ivo był kimś naprawdę ważnym, utalentowanym, i cholernie nadzianym. Kusiło mnie, żeby postalkować go trochę online i zdobyć więcej informacji na jego temat, jednak zmęczenie i sumienie wzięły górę. To było nie fair z mojej strony, nie chciałam poznawać go przez pryzmat tego, co mówiły o nim portale plotkarskie. Poza tym, wątpiłam, że kiedykolwiek jeszcze zamienię z nim choćby słowo, i nie chciałam wpadać w obsesję na jego punkcie, zajęłam się więc rzeczami bardziej przyziemnymi i zeszłam do kuchni, żeby przygotować kolację.
Mimo, że do łózka poszłam dość późno, nie mogłam zasnąć. Wspomnienia błękitnych oczu, zmysłowego zapachu i dotyku gorących dłoni, wciągały mnie do świata fantazji erotycznych, a w końcu zakradły się w niespokojny sen, który całkowicie mnie rozpalił.
Ivo Perez totalnie zawrócił mi w głowie i nie miałam pojęcia co z tym zrobić.
![](https://img.wattpad.com/cover/368839084-288-k772336.jpg)
CZYTASZ
Zatruty owoc 🍎 Ukończona.
RomanceRomans, slowburn, toksyczne relacje, age gap, young adult. Osiemnastoletnia Pola, to dziewczyna po przejściach. Szykanowana przez rówieśników, samotna, w końcu trafiła na popularną dziewczynę, dzięki której przechodzi metamorfozę i zdobywa popularno...