Część nr 12

73 7 2
                                    

- Co się stało? – Cała jego uwaga skupiła się od razu na mnie. Jak tylko podniosłam się do pozycji pionowej, poprawiłam sukienkę, jednak przez jasny materiał zaczęła przebijać krew. Kiedy na jego twarzy odmalowała się panika, moje zażenowanie sięgnęło zenitu.
- To nic, zapomniałam o wystającym ostrzu nożyka - cała purpurowa na twarzy, pochyliłam się i podniosłam z podłogi dwustronny, przeklęty nóż do otwierania korespondencji, który wbił się w szczelinę między deskami, a który lekko poharatał mi udo. - Przepraszam, nie zauważyłam tych drobiazgów i niechcący zepchnęłam je na podłogę. – Wyjaśniłam, czując jak gorąco z policzków rozlewa się na moją szyję i dekolt. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Kolejny raz zachowywałam się przy nim jak ostatnia sierota. 
- Zraniłaś się w moim domu i mnie przepraszasz? – Zapytał z niedowierzaniem. – To ja ogromnie cię przepraszam, nigdy bym nie pomyślał, że którakolwiek z tych rzeczy mogłaby być w jakimś stopniu niebezpieczna.
- Bo pewnie nie są, to ja sama sobie stwarzam niebezpieczeństwo, już się do tego przyzwyczaiłam – miałam ochotę majestatycznie palnąć się w czoło.
- To trzeba opatrzeć! – Stwierdził i nim zdążyłam zaprotestować, złapał mnie w talii i uniósł jak piórko. Kiedy opuszczał mnie na blat stolika, przez moment był tak blisko, że moje piersi otarły się o jego twardy tors, a ten dotyk wywołał iskrzenie, które jak elektryczny impuls rozbiegło się przyjemnością po moim ciele. To wystarczyło, żeby moje zmysły wyostrzyły się i zwariowały. Męski zapach i ciepło bijące z jego ciała były zniewalające. Jego siła, autorytet i zdecydowanie, sprawiły, że poczułam się przy nim bezpieczna, a jego fizyczna bliskość pobudziła mnie i rozpaliła. Zapewne znowu zrobiłabym lub powiedziała coś głupiego, na szczęście moment, w którym Ivo upuścił mnie na biurko, a moja pupa doświadczyła chłodu gładkiego mebla, pisnęłam i wybudziłam się ze stanu otępienia. Uniosłam się lekko, zagarniając materiał spódniczki pod pośladki.
- Przepraszam, sprawiłem ci ból? – Szczere zaniepokojenie na jego twarzy zupełnie mnie rozczuliło.
- Nie – roześmiałam się – po prostu moja pupa zetknęła się z zimną powierzchnią stołu. – Wyjaśniłam, a zmartwienie na jego twarzy zastąpiło coś zupełnie innego. Coś, co sprawiło, że oddech ugrzązł mi w płucach, a moje ciało poraziło słodkie i grzeszne pragnienie. Ewidentnie przy tym facecie, powinnam trzymać usta zamknięte, bo niemal wszystko co powiedziałam, kończyło się samoośmieszaniem.
- Poczekaj, przyniosę apteczkę i to opatrzę, powinienem gdzieś tutaj ją mieć. – Mój nowy szef rozejrzał się po ogromnym pokoju, próbując namierzyć odpowiednie pudełko.
- Naprawdę nie trzeba, to nic takiego. – Przesunęłam się do krawędzi i próbując zakryć wciąż krwawiącą rankę materiałem rozerwanej sukienki, już miałam zejść z biurka, kiedy Ivo powstrzymał mnie od tego stanowczym sprzeciwem.
- Ani się waż! – Warknął i widziałam, że nie żartował. - Trzeba to zdezynfekować, a jeśli poczujesz się źle, zawiozę cię do doktora.
- Bez przesady. – Próbowałam się sprzeciwić. Nie wiem co takiego było w mężczyznach, że kilka kropelek krwi, potrafiło doprowadzić ich do takiej paniki. Kiedy podszedł do mnie i po raz kolejny zdecydowanie, aczkolwiek delikatnie, złapał mnie w talii i przesunął do tyłu, mój mózg ponownie się zlasował. Bojąc się, że zrobię lub powiem coś głupiego, przygryzłam dolną wargę, żeby nie paplać, i nie odważyłam się ruszyć. Obserwowałam jak mężczyzna wyciąga potrzebne rzeczy z apteczki, sterylizuje ręce chusteczkami nasączonymi alkoholem i zakłada gumowe rękawice. Nie miałam pojęcia dlaczego ten widok tak strasznie mnie jarał, ale moje ciało zaczęło drżeć w oczekiwaniu, a zarazem w obawie jego dotyku. Kiedy mój świeżo upieczony doktor, miał już pod ręką wszystko, czego potrzebował, bezceremonialnie zadarł moją sukienkę do góry, aż po same figi. Nie myśląc nawet sekundy, automatycznie opuściłam ją z powrotem niżej, kurczowo zaciskając pięści na materiale. Moje policzki zapłonęły zawstydzeniem kolejny raz. Ivo spojrzał na mnie przybierając karcący wyraz twarzy, choć widziałam, że moje zawstydzenie rozbawiło go. Pewnie pomyślał, że zachowywałam się jak cnotka, i mogłam się założyć, że to zachowanie było mu zupełnie obce. W jego towarzystwie panienki pewnie same zrzucały z siebie ubrania. 
- Spokojnie, chcę opatrzeć tą ranę, nie ukraść twoje dziewictwo – Powiedział to rozbawionym, lekkim tonem, jednak moje ciało zareagowało paraliżującym wstydem, które supłem zawiązało mój żołądek. Odwróciłam głowę w bok, unikając jego badawczego spojrzenia i wbiłam oczy w podłogę. Czułam, że patrzył na mnie jeszcze przez krótką chwilę, po czym zapytał.
- Gotowa? – Skinęłam głową. – Może trochę zapiec – ostrzegł na co wzruszyłam ramionami.
- Nie odbieram bólu tak jak inni – powiedziałam, choć nie zagłębiałam się w temat.
- To twoja robota? – Zapytał dotykając opuszkiem palców cieniutkich blizn po zewnętrznej stronie moich ud, a ja podskoczyłam pod wpływem tego dotyku. – Przepraszam, nie powinienem. Wiesz, że są niemal niewidoczne? – Zapytał, więc odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć. W jego oczach nie rysowała się litość, której nienawidziłam, nie było w nich nagany czy pogardy, tylko zwykła, ludzka troska i próba zrozumienia.
- Nigdy nie cięłam się głęboko. Często używałam igieł lub agrafki, żeby zadawać sobie ból, boję się żyletek i ich mocy. Ostrze żyletki to inny rodzaj bólu, ciemniejszy i bardziej niebezpieczny, nie potrafił mnie uspokoić i odciągnąć od złych myśli, wręcz przeciwnie, prowokował te najczarniejsze z nich. – Patrzył na mnie, tak jakby rozumiał i jakby ta odpowiedź była dla niego wystarczająca. Nie dociekał dlaczego, kiedy i jak to robiłam, po prostu zadał pytanie, bo chciał zrozumieć, i zaakceptował odpowiedź, którą otrzymał. To był pierwszy raz, kiedy mówiąc komuś o samookaleczaniu, nie zalała mnie fala wstydu i poczucia winy. Ivo nie oceniał mnie, nie karcił, po prostu mnie wysłuchał. Wyjawienie jednej ze swoich tajemnic komuś innemu niż mój terapeuta, w jakiś sposób mnie odciążyło, rozbiło jedno z ogniw łańcucha zaciskającego się wokół mojego poczucia wartości i pozwoliło mi zrozumieć, że być może nie wszyscy, którzy poznają moją przeszłość, uznają mnie za wariatkę. Ta realizacja sprawiła, że poczułam się lżej. Ivo skinął na znak, że bierze się do roboty, nasączył wacik płynem dezynfekującym i niesamowicie delikatnie, obserwując moją reakcję, przemył rozcięcie i przygotował opatrunek.
Kiedy był tak blisko, mogłam bezkarnie podziwiać jego nieziemsko przystojną twarz. Nigdy nie widziałam oczu o tak głębokim odcieniu błękitu. Ani tak zmysłowych, kuszących pełnych ust. Jego ciemne włosy opadały w nieładzie na czoło i brwi, a mnie strasznie kusiło, żeby zagarnąć je do tyłu. Kiedy wierzchołek jego dłoni musnął wewnętrzną stronę mojego oda, poczułam się tak, jakby poraził mnie prąd, i nie potrafiłam zapanować nad niekontrolowane westchnięciem, graniczącym z jękiem, które wydało się z moich ust.  Zażenowana swoją reakcją poruszyłam się niespokojnie, natychmiast ściągając na siebie jego spojrzenie.
- Boli? - Spytał zatroskany.
- Nie, po prostu niewygodnie siedziałam i złapał mnie skurcz, już wszystko okej. – Skłamałam na poczekaniu, bo przecież nie mogłam powiedzieć, że jego dotyk przyspieszył bicie mojego serca. Ivo upewniał się przy każdym ruchu, że nie sprawia mi bólu, a kiedy skończył, zdjął rękawiczki i zaczął rozglądać się za plastrem. Jedną dłoń leniwie, jakby bezwiednie ułożył wysoko na moim zdrowym udzie, niemal parząc mnie gorącem swojej skóry. Jego dłonie były duże, męskie i zadbane, choć nieprzesadnie. W zamyśleniu, bezwiednie zaczął poruszać opuszkiem kciuka, zataczając małe kręgi na mojej wrażliwej skórze. Jego dotyk był lekko szorstki, przez co jeszcze bardziej intensywnie go odczuwałam i niemal wariowałam próbując zapanować nad reakcją mojego ciała. W końcu Ivo zlokalizował plastry, które musiały wysypać się z apteczki i leżały za moimi plecami, sięgając po nie zmniejszył dystans między nami i przez cudowną chwilę jego biodra znalazły się między moimi udami. Czułam materiał jego spodni, ocierający się o nagą skórę moich ud, i moje ciało zupełnie oszalało. Musiałam przygryźć wargę, żeby nie jęknąć pod wpływem przyjemności, jaką mi to sprawiło. Choć ten moment trwał tylko kilka sekund, mój umysł rozszalał się podsuwając mi milion niegrzecznych fantazji. Jak by zareagował, gdybym przyciągnęła go do siebie i zacisnęła na nim uda? Na samą myśl mój mózg zamieniał się w budyń.
- Mam! – Oświadczył z zadowoleniem, kiedy znalazł plaster z grubym opatrunkiem. Po tym, jak go nakleił na rankę, obrysował jego kontury, upewniając się, że trzyma się na miejscu, tak jak powinien. Ten delikatny dotyk wywołał gęsią skórkę na całym moim ciele, byłam pewna, że Ivo zauważył jak na niego reagowałam, więc nie miałam odwago spojrzeć mu w oczy.      – Gotowe. – Oznajmił. Mruknęłam pod nosem „dziękuję” i wciąż nie patrząc na niego, próbując się wyrwać ze światka fantazji erotycznych, i zamyślona zsunęłam się z biurka wprost w jego ramiona. 
- Nie kuś. - Wyszeptał tuż przy moich ustach, pochylając się nade mną. Zaskoczona uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Tęczówki jego oczu były pociemniałe, a on wręcz pożerał mnie wzrokiem. Jego bliskość odurzała mnie i ogłupiała, stałam i wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana i marzyłam tylko o tym, żeby poczuć jego wargi na swoich.
- Ale ja nic… przecież nic nie zrobiłam. – Zamrugałam i spuściłam wzrok, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że moje dłonie spoczywają na jego klatce piersiowej. Pod palcami czułam silne i szybkie bicie serca i zastanawiałam się czy to przeze mnie wybija tak niespokojny rytm. Jego ręce zsunęły się z moich bioder, a Ivo odsunął się, robiąc mi miejsce. Odchrząknęłam i poprawiłam sukienkę, próbując ocenić straty. Nie była kompletnie zniszczona, tylko szew był rozpruty po boku, co łatwo było naprawić.
- Nie jest tak źle. – Wzruszyłam ramionami i z lekkim, zakłopotanym uśmiechem popatrzyłam w jego oczy, czego natychmiast pożałowałam. Wyglądał tak, jakby miał ochotę się na mnie rzucić i posiąść ze zwierzęcym apetytem. Ten mężczyzna był kusicielem, uwodzicielem, samcem alfa i cholernie irytującym i frustrującym pożeraczem serc, a od teraz był także moim nowym szefem. Czy ja zwariowałam przyjmując jego propozycję? Jakim sposobem miałam przebywać w jego towarzystwie i zachowywać dystans, jaki powinna utrzymywać pracownica wobec swojego szefa? Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a płoniłam się jak dojrzały kwiat piwonii. Wiedziałam, że będę musiała zapanować nad swoją rozbuchaną fantazją i tym, jak Ivo na mnie działał, bo szansa, którą mi dał, mogła mi pomóc w spełnieniu marzeń. Wystarczyło po prostu zapanować nad swoimi zmysłami, nie patrzeć w jego cudowne oczy, nie upajać się jego zapachem, ignorować jego bliskość, czar, charyzmę, seksapil… w ogóle najlepiej unikać jego całego. Łatwizna – moje wewnętrzne ja przewróciło oczami – kogoś takiego, jak Ivo nie da się ignorować - podszepnęło, a ja nie byłam w stanie temu zaprzeczyć.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz