Część 9

73 6 4
                                    

Mimo tego, że powoli zbliżał się wieczór, na zewnątrz wciąż było jasno i gorąco. Powietrze było ciężkie, i zagęszczone wilgotnym ciepłem. Wszyscy czekaliśmy na ochłodzenie i burzę, a ta, mimo że zapowiadana już od kilku dni, nie nadchodziła. Idąc w kierunku sąsiedniego domu, dla rozładowania napięcia i zajęcia myśli czymś innym, zaszłam do przydomowego ogródka, złapałam małą kobiałkę i zebrałam do niej najładniejsze i najdojrzalsze truskawki, które zajadałam po drodze.


Pukając do sąsiedzkich drzwi, wciąż miałam buzię pełną owoców, więc kiedy Ivo mi otworzył, na powitanie, zamiast coś powiedzieć, wyciągnęłam do niego dłoń, a on zaskoczył mnie ściskając moją rękę i przyciągając do siebie, żeby pokryć oba moje policzki delikatnymi pocałunkami.


- Słodko pachniesz - skomplementował mnie i zaprosił do środka.


- To truskawki tak pachną - odpowiedziałam i bez zastanowienia podstawiłam mu jedną pod usta. Wgryzł się w nią, patrząc na mnie, po czym przymknął powieki i zamruczał z uznaniem. Kiedy znowu na mnie spojrzał, przyciągnął moją dłoń i ponownie wgryzł się w owoc, muskając wargami opuszki moich palców.


- Och - westchnęłam, wyrywając rękę, zaskoczona porażającą przyjemnością, jaką wywołał dotyk jego ciepłych, wilgotnych warg na mojej skórze. Automatycznie odłożyłam obgryzioną szypułkę do kobiałki i oblizałam palce ociekające słodkim sokiem, ponownie skupiając na sobie wzrok Ivo. Pod jego zafascynowanym spojrzeniem moje policzki tradycyjnie zrobiły się gorące. - Uczysz się polskich zwyczajów? - przerwałam ciszę i napięcie, które między nami narastało.


- Masz na myśli gryzienie ręki, która cię karmi? - Zapytał sprawiając, że szczerze się roześmiałam.


- Nie ugryzłeś mnie, raczej polizałeś, mam nadzieję, że ci smakowałam... - palnęłam i w myślach zwyzywałam się od kretynek, kiedy tylko dotarły do mnie moje słowa. Spodziewałam się, że Ivo się roześmieje i spojrzy na mnie jak na idiotkę, jednak jego reakcja przyprawiła mnie o lekki zawał serca.


- Jesteś przesłodka, mógłbym pożreć cię całą - był poważny, patrzył na mnie pociemniałym wzrokiem oblizując usta tak, jakby był niesamowicie głodny. Moje kolana niemal się ugięły, myślałam, że zemdleję z wrażenia i nie mogłam pojąć w jaki sposób ktoś mógł na mnie tak działać za sprawą samych słów i spojrzenia. Spuściłam wzrok i wbiłam go w podłogę, odchrząkując nerwowo, nie mając pojęcia jak na to zareagować. Nikt, nigdy nie flirtował ze mną w taki sposób i nigdy moje ciało nie reagowało na żadnego mężczyznę tak cholernie intensywnie. Ivo z pewnością zauważył moje zmieszanie i odpuścił. - Jakie więc polskie zwyczaje miałaś na myśli? - łaskawie powrócił, jak mi się wydawało, do bezpieczniejszego tematu, prowadząc mnie do kuchni.


- Buziaki na powitanie - odpowiedziałam, stawiając kobiałkę truskawek na kuchennym stole. Ivo od razu się nimi poczęstował, mrucząc z uznaniem, a każdy dźwięk wydostający się z jego ust, przeszywał mnie przyjemną falą słodko-nieznośnej przyjemności.


- To akurat był hiszpański zwyczaj - zmarszczył brwi w skupieniu i oblizał usta. - Ten jest polski - powiedział, stanął naprzeciwko mnie, położył dłonie na moich odsłoniętych ramionach i pocałował mnie w policzek, potem w drugi i powrócił do pierwszego, już bliżej ust. Czułam zapach owoców, zmieszany z jego ekskluzywnymi perfumami i męskim zapachem jego ciała, dotyk jego ciepłych dłoni na moich zimnych ramionach i iskry przeskakujące między naszymi ciałami. - Polacy całują trzy razy - wyjaśnił głębokim, chrapliwym głosem, a ja nie widziałam już nic, poza jego kuszącymi ustami. - A Hiszpanie dwa - tym razem zmniejszył dystans między nami, sprawiając, że w podbrzuszu poczułam motyle - jego usta ponownie musnęły mój policzek, tym razem o wiele bliżej kącika ust, jego ruchy były wolniejsze, a dotyk jego warg trwał dłużej, tak jakby delektował się tą bliskością i nie chciał jej zbyt szybko przerywać. Kiedy czekałam na drugi pocałunek, Ivo na chwilę zatrzymał się przy moich wargach, tak blisko, że czułam zapach jego truskawkowego oddechu. Moje serce zaczęło pędzić jak szalone. Miałam wrażenie, że przez jakąś sekundę rozważał to, czy mnie pocałować i ta myśl zaparła mi dech i obsypała moje ciało przyjemnym mrowieniem oczekiwania. To rosnące między nami napięcie i nadzieja, że mnie pocałuje sparaliżowały mnie do tego stopnia, że wstrzymałam oddech. Mężczyzna szepnął coś, co brzmiało jak hiszpańskie przekleństwo i pochylił się, żeby pocałować mnie w drugi policzek. Chwilę wciąż stał, pochylony nade mną, sprawiając, że moje neurony dostawały szału. Oblizałam usta, spragnione pocałunku, a nogi zaczęły mi drżeć. Kiedy w końcu odsunął się, poczułam rozczarowanie, ale także ulgę. Nabrałam powietrza, bo wreszcie mogłam oddychać. Co on właściwie robił? Czy tak powinien się zachowywać szef wobec swojej pracownicy?


- Już wiesz jaka jest różnica? - zapytał. - Polacy trzy, Hiszpanie dwa.


- Szczerze mówiąc, trochę mnie przyćmiło, mógłbyś zademonstrować jeszcze raz? - Zatrzepotałam rzęsami i słodko się uśmiechnęłam, a on roześmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową.


Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz