Ivo.
Polska zawsze potrafiła mnie zaskoczyć, tutaj wszystko było jak pola dwubiegunowe. Cudzoziemców bądź się kochało, bądź nienawidziło. Kobiety często się uśmiechały, choć życie tu miały niełatwe, rodziny cudem potrafiły wyżyć ze śmiesznych pieniędzy, nie wiadomo jak. Ludzie byli tu bardzo powściągliwi, ale także niesamowicie serdeczni, pracowali ciężko, choć mieli także talent do szwindlowania i okradania. Jedyne co dla mnie było pewne, to to, że Polak potrafi. Dla ludzi, z którymi zacząłem pracować nie było rzeczy niemożliwych, kiedy im na czymś zależało, załatwili to, a ja nie zawsze dociekałem jakim sposobem, ważne, że ich metody działały.
Pokochałem Polskę, mieszkając w niej jako dziecko i lubiłem tu wracać, a czym starszy byłem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, jak piękny i jak bardzo niedoceniany jest ten kraj. Turyzm mógłby rozkwitnąć w Polsce i przynieść masę zysków, jednak brakowało chętnych inwestorów, a rząd nie pomagał prywatnym przedsiębiorcom. Wielkie miasta tętniące życiem, morze, góry, klimatyczne wioski i małe miasteczka, to wszystko, przy odpowiedniej promocji, zalałyby tłumy turystów z całego świata. Leśne oczarowało mnie już za pierwszym razem, kiedy się w nim pojawiło. To miasteczko miało ogromny potencjał i od pierwszej wizyty wiedziałem, że chcę w nie zainwestować poważne pieniądze. Na początek planowałem postawić kilka barów i domków letniskowych i zobaczyć jak się sprawdzą. Myślałem także o agroturyzmie i sprowadzaniu turystów z całej Europy. Obcowanie z przyrodą, glampingi, proste życie i organiczne produkty były cholernie modne i doceniane, a ludzie żyjący w ogromnych miastach, byli gotowi zapłacić spore pieniądze za ciszę, spokój i piękne krajobrazy.
Choć załatwiałem już sprawy urzędowe i zatrudniłem architektów do pomocy z projektami domków, nikomu w miasteczku nie zdradzałem jeszcze swoich planów. Nikomu oprócz Darka, którego poznałem podczas swojej pierwszej wizyty, a który zaimponował mi swoim talentem, uporem, ciężką pracą i zacięciem. Był naturalnym biznesmanem, i miał prawdziwą smykałkę do interesów, oraz sporo wiedzy na temat polskich urzędów, której ja nie posiadałem. Potrzebowałem do pomocy kogoś z tutejszych, a on nadawał się do tego idealnie. Mój nowy przyjaciel z entuzjazmem przystał na współpracę. Miał wiele świetnych pomysłów, a ja środki na ich realizację, i doświadczenie w branży. Od początku czułem, że nasza współpraca będzie gładka i owocna.
Choć mój pobyt tutaj, miał się skupić na samych interesach, już po kilku pierwszych dniach zrozumiałem, że zachowanie czysto profesjonalnych, zawodowych relacji, z ludźmi, których miałem zatrudnić, nie zawsze będzie możliwe. Podczas przeprowadzania rozmów z grupką starszych pań, które tworzyły „klub przedemerytek", zostałem oczarowany przez te mądre i zdolne matrony. Pomysł Darka, aby zapoznać się z tymi kobietami i wysłuchać ich propozycji był strzałem w dziesiątkę. Kobiety potrafiły tworzyć piękne rękodzieła, kilka z nich latami gotowało tradycyjne polskie dania w przedszkolach i szkołach, inne były paniami sprzątającymi, a jeszcze inne miały doświadczenie w prowadzeniu gospodarstw. Do tego każda znała kogoś kto poszukiwał zatrudnienia, a ja potrzebowałem mnóstwa rąk do pracy. W głowie pojawiło się mi mnóstwo planów, co do babcinych talentów. Rękodzieło przeżywało ogromny bum, a ręcznie robione kosze, serwetki, narzuty, czy nawet skarpety, dla obcokrajowców mogłyby być świetnymi pamiątkami z wycieczki.
Wszystko szło zgodnie z planem i bardzo gładko... jak na moje doświadczenia, zbyt gładko i czekałem na zawirowania i kłopoty, a te pojawiły się we wcieleniu dziewczyny, na widok której odebrało mi dech. Była w niej delikatność i czar, jakiego nigdy nie spotkałem u innej kobiety, a naturalne piękno przyciągało wzrok i rozpalało wyobraźnię. Długie, naturalnie jasne włosy, zielone oczy otoczone gęstymi rzęsami, kształtne, jędrne usta i smukła figura, wszystko w tej dziewczynie było piękne. Mimo tego, że pozornie była pewna siebie, często się uśmiechała i z pewną wyniosłością patrzyła na flirtujących z nią mężczyzn, potrafiłem wyłapać chwile nieuwagi, kiedy opuszczała gardę, traciła kontrolę i ukazywała swoją kruchość i delikatność. Kiedy rozmawiała z Darkiem, często nerwowym i nieśmiałym gestem, zagarniała kosmyki włosów za ucho i spuszczała wzrok, uśmiechając się słodko. Patrząc na nią, nie rozumiałem skąd było w niej tyle niepewności. Dziewczynę otaczała tajemnicza, eteryczna aura, a jej niepewność i oczywista nieświadomość własnej urody, sprawiały, że chciało się do niej podejść i zapytać czy nie widzi jak cholernie jest piękna.
Kiedy tylko pojawiła się w barze, od razu zwróciła na siebie uwagę mężczyzn, w tym także moją. Z gracją lawirowała między stolikami, życzliwie uśmiechając się do wszystkich. Wiele razy przyłapywałem się na tym, że patrzyłem na nią, zapominając o bożym świecie. Była młoda, dobrze wiedziałem że za młoda na to, żebym mógł się nią zainteresować, a jednak nie mogłem oderwać od niej oczu. Jak głupiec zamawiałem napój za napojem, pijąc go tak, jakbym dopiero co wrócił z podróży po Saharze, tylko po to, żeby móc ją przywołać i udawać że zupełnie ją ignoruję, kiedy w rzeczywistości, pod przykrywką okularów słonecznych, gapiłem się na nią. Fascynował mnie sposób, w jaki się poruszała, jak poprawiała włosy, jak pachniała i grzecznie się uśmiechała i robiła wszystko, żeby nie przeszkadzać mi w mojej pracy. Do momentu, kiedy, nie wiedzieć czemu, rzuciłem nieprzyjemny komentarz, na który ona odpyskowała, niesamowicie mnie tym zaskakując i rozbawiając. Już w tamtej chwili wiedziałem, że ta dziewczyna namiesza w moim życiu, a nadchodzący ciąg zdarzeń miał mnie w tym tylko upewnić.
CZYTASZ
Zatruty owoc 🍎 Ukończona.
RomansaRomans, slowburn, toksyczne relacje, age gap, young adult. Osiemnastoletnia Pola, to dziewczyna po przejściach. Szykanowana przez rówieśników, samotna, w końcu trafiła na popularną dziewczynę, dzięki której przechodzi metamorfozę i zdobywa popularno...