Część nr 24

76 7 4
                                    

Ivo.
Jej ciało stężało i znieruchomiało w moich objęciach, kiedy dłonią nakryłem jej usta i nasłuchiwałem. Nie mogłem uwierzyć, że przerwano nam w takiej chwili! Mój fiut był tak sztywny, że mógłbym nim teraz rąbać drzewo i rozbijać głazy. Tak kurewsko chciałem patrzeć jak Pola dochodzi, a potem zrobić sobie dobrze i spuścić się na jej pośladki, lecz los zadecydował inaczej. Pukanie do drzwi wejściowych stawało się coraz głośniejsze, a po chwili na zewnątrz rozległo się także nawoływanie.
- Szeeeefie! Halo!!! Jest pan w domu?!!! Mamy pańską dostawę! – Dzwonek do drzwi, walenie pięścią, wołanie. Nie mogłem ich zignorować, ale chwilę zastanawiałem się, czy nie posłać ich do diabła.
- Kurwa! – Warknąłem, po czym dodałem kilka hiszpańskich przekleństw. Pola spojrzała na mnie zdezorientowana i skrzyżowała ramiona na piersiach, zasłaniając się. – Przepraszam moja słodka, muszę się tym zająć. – Pocałowałem ją w policzek, dziewczyna pokiwała głową, wbijając wzrok w podłogę. Widziałem, że powraca do rzeczywistości i zaczyna ogarniać ją zmieszanie. – To, co się między nami wydarzyło, było zajebiście gorące. Gdyby ci tam na dole tak się nie darli i nie próbowali rozwalić mi drzwi, kompletnie bym ich olał. – Dodałem, w odpowiedzi na to Pola uśmiechnęła się nieśmiało i przygryzła wargę, na ten widok mój penis drgnął i ponownie zakląłem. – Weź kąpiel, przebierz i rozgość się. Jeśli chcesz, możesz zostać w mojej sypialni – kolejne skinienie głowy. Krzyki na zewnątrz nie ustawały, podobnie jak cholerna ulewa, wyszedłem więc z łazienki, idąc przez sypialnię złapałem pierwszy lepszy T-shirt, zakładając go po drodze. Dostawa antycznych mebli, miała przyjechać kilka godzin wcześniej, a kiedy nikt się nie pojawił, uznałem, że sobie odpuścili, ze względu na pogodę. Ledwo się powstrzymywałem, żeby nie spławić całej załogi, jednak nie mogłem zwyczajnie posłać ich do czerta, byli dobrymi parownikami, a w domu czekały na nich rodziny. Klnąc w duchu otworzyłem drzwi i wpuściłem do domu stado umięśnionych byków, którzy przepraszając za spóźnienie i zwalając je na karb paskudnej pogody, usłużnie zaczęli wnosić wszystko do domu, przy okazji mocząc deszczem, dopiero co odnawiane, drewniane podłogi. Kiedy już myślałem, że ten wieczór, nie może być gorszy, zauważyłem, jak Pola, ubrana w moją koszulę, która ledwie zakrywa jej pośladki, bosa i cholernie seksowna, przemyka między drabami niosącymi meble i korzystając z tego, że otworzyłem drzwi, wybiega na zewnątrz, ignorując ulewę i odwracając wszystkie głowy. Wiedząc, że jest uparta jak osioł, darowałem sobie pogoń i obserwowałem ją do chwili, kiedy bezpiecznie dotarła do domu, po czym zdusiłem w sobie potrzebę obicia gęb głupkowatych drabów, którzy ślinili się na jej widok.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz