część nr 72

70 6 0
                                    

Walcząc z obezwładniającym bólem wyciągnęłam do niej rękę, tylko tyle byłam w stanie zrobić. Jej zimne palce natychmiast mocno zacisnęły się na moich, usłyszałam szuranie jej stóp o mur, a ciężar jej dłoni stawał się coraz lżejszy, czym wyżej się wspinała. W końcu, dysząc ciężko, wdrapała się na dach i ciężko opadła na plecy, wciąż trzymając moją dłoń w swojej. Obie byłyśmy wykończone, czułam że za chwilę stracę przytomność.
- Uratowałaś mi życie – powiedziała na ciężkim oddechu, a kiedy na nią spojrzałam, wyraz jej twarzy przesłał mrożący impuls przez mój kręgosłup. W jej oczach nie było już przerażenia ani rozpaczy, w jej spojrzeniu nie odnalazłam już śladu po mojej Belli, był tylko obłęd i pustka – Nigdy się nie nauczysz – dodała, a jej usta rozciągnęły się w przerażającym uśmiechu. Obserwowałam, jak z wysiłkiem siada, po czym unosi się nade mną, przekłada przeze mnie nogę i siada na mnie okrakiem, sprawiając, że ból w podbrzuszu przewraca moje oczy w głąb czaszki. Na podwórzu coś się działo, ktoś nawoływał moje imię, słyszałam odgłosy kolejnych nadjeżdżających aut, dźwięk otwieranych drzwi, ale to już nie wywoływało we mnie żadnych emocji. Już było za późno. Dłonie Donny, niby pieszczotliwie błądziły chwilę po moim ciele, opuszkami palców zakreślała rysy mojej twarzy, wykrzywionej bólem, gładziła policzki aż w końcu poczułam dotyk jej długich palców na szyi. – Gdybyś tylko słuchała… - szepnęła – gdybym mogła sobie wziąć to wszystko, czego chciałam… Wiesz, że to nie musiało się tak skończyć – spojrzałam na nią, kiedy jej ręce zacisnęły się na mojej szyi – szkoda, że się nie nauczyłaś – pochyliła się nade mną, zaciskając mocniej dłonie na szyi. Ciepło i ciemność zaczęły opływać moje ciało, poddałam się, nie chciałam już cierpieć, przerażenie zaczęło się mieszać z ulgą, że za chwilę już będzie po wszystkim, będzie po mnie… i wtedy przez gęstość ciemności i obojętności dotarł do mnie głos. Jego głos. Ivo, wołający moje imię. Jego obraz wyświetlił się w mojej świadomości, a głos ubódł w serce, przyspieszając jego rytm i zalewając mnie adrenaliną. Ręka drgnęła mi, ocierając się o zimną stal brzytwy, sterczącej z mojego boku. – Pola!!! – nawoływanie Ivo było bliższe, słyszałam kroki na schodach, ona też musiała je słyszeć.
- Ostatni pocałunek na pożegnanie – wyszeptała i poczułam delikatne muśnięcie jej warg na swoich, a potem oddech jej gorącego, bolesnego krzyku omiótł moją twarz. Jej dłonie zwolniły uścisk i wreszcie mogłam zaczerpnąć powietrza. Krztusząc się i dysząc, patrzyłam na strużkę krwi wypływającą z jej ust. Donna próbowała dosięgnąć źródła swojego bólu, wykrzywiając ręce i sięgając do tyłu, aż w końcu jej spojrzenie stało się nieobecne, jej oczy przewróciły się w głąb czaszki i jej ciało upadło na mnie bezwładnie. Błysk rączki brzytwy, którą wyciągnęłam z mojej rany i wbiłam w jej plecy, był ostatnim, co widziałam.
- A jednak się nauczyłam – szepnęłam jej w ucho – uczyłam się od najlepszych. - W głowie zaczęło mi dzwonić, głośne i nieprzyjemne dźwięki rozsadzały mi mózg, zimno wstrząsało moim ciałem a potem nastała ciemność.
Rozdział.
Zmartwychwstałam po raz drugi. Ivo i policja przyjechali w ostatnim momencie. Kilka minut później, nie miałabym już żadnej szansy. Kiedy dowieziono mnie do szpitala, byłam w stanie krytycznym, jednak mój organizm walczył. Po operacji i kilku transfuzjach krwi, ku zdziwieniu doktorów, zaczęłam dochodzić do siebie. Już nie byłam słabą, niepewną nastolatką, na nią nie było miejsca w życiu, jakiego doświadczyłam, stałam się młodą, silną kobietą, która pragnęła zawalczyć o siebie i swoje marzenia. Teraz, tak mocno jak nigdy dotąd, potrzebowałam zmiany scenerii, czystej karty i nowego początku. Przez większość pierwszych dni w szpitalu, byłam nieprzytomna, ale za każdym razem, kiedy na chwilę się wybudzałam, Ivo, bądź tata, byli przy mnie. Wtedy powtarzałam sobie, że muszę walczyć i jak najszybciej dojść do siebie, żeby nie sprawiać im trosk i pozwolić wreszcie sobie na życie pełnią.
Kiedy mój stan się unormował, a ja poczułam się lepiej, tata oficjalnie przedstawił mi kobietę, którą także widziałam wiele razy po przebudzeniu. Biły z niej dobroć, ciepło i miłość, i wystarczyło mi jedno spojrzenie, żeby stwierdzić, że była zakochana w moim ojcu po korzonki włosów. Tata wyznał mi, że byli ze sobą już dwa lata, ale ukrywali swój związek przede mną, ze względu na kruchość mojego stanu psychicznego. Czułam się winna i miałam z tego powodu okropne wyrzuty sumienia, bo dotąd pozwalałam mu wierzyć, że tabletka, która niemal mnie zabiła, była próbą samobójczą a nie eksperymentem z narkotykiem, na który pozwoliłam Belli. Tamtego dnia zdobyłam się na to, żeby wyjawić tacie całą prawdę. Po tej rozmowie ciężar wszystkich tych okropnych wydarzeń spadł z moich barek, a ja wreszcie, po bardzo długim czasie, odetchnęłam i poczułam się wolna od kłamstw i tajemnic. W tym momencie poczułam, że wreszcie jestem gotowa na zmiany i już się ich nie boję.
Belli nie dało się uratować. Z lokalnego szpitala, helikopter zabrał ją do najlepszej i najdroższej kliniki w Polsce, jednak po niespełna dobie, jej rodzice wydali oświadczenie, iż ich córka zmarła. Tym razem pieniądze jej ojca nie potrafiły wyciągnąć jej z katastrofy, jaką sama na siebie sprowadziła, ani kupić cudu. Jedyne za co mogli zapłacić, to cisza w eterze. Nikt nie poznał prawdziwej przyczyny śmierci Belladonny, ani jej tragicznej i mrocznej historii. Bielscy wystawili swoją willę na sprzedaż i zniknęli. Nie obchodziło mnie gdzie się przenieśli, wszystko czego pragnęłam, to zapomnieć o tej toksycznej znajomości i zacząć normalnie żyć. Życie to kruchość, czasem ciężko przez nie iść, jednak kiedy zrozumiałam jak łatwo je odebrać i je stracić, zaczęłam je doceniać.
Ivo wsparł mnie całym sercem. Zostałam zatrudniona w jego firmie, opuściłam Polskę z czystym sumieniem, bo wiedziałam, że nie zostawiam taty samego. Tata zamieszkał ze swoją towarzyszką, a ja kibicowałam im i wspierałam ich związek w stu procentach.
Pierwszym przystankiem w moim nowym życiu, była Hiszpania, gdzie poznałam wspaniałą rodzinę Ivo. Przyjęli mnie bardzo serdecznie i zaakceptowali, jako jego narzeczoną. Zamieszkałam z Ivo w cudownej willi, która bardzo szybko zmieniła się w mój dom. Zaczęłam uczyć się języka, pracując w jego firmie zdobywałam nowe doświadczenia, pracowałam bardzo ciężko i kochałam to, co robiłam. Mimo młodego wieku, uzyskałam szacunek i akceptację partnerów biznesowych w firmie Ivo i zaprzyjaźniłam się z przewodniczącą zarządu. Choć była niemal dwadzieścia lat starsza ode mnie, stała się dla mnie serdeczną, lojalną przyjaciółką, która zawsze stawała za mną murem. Odnalazłam swoją spokojną przystań, swoje miejsce na ziemi i swoje bratnie dusze. Odnalazłam miłość i zaczęłam nowe życie. Lepsze. Ekscytujące. Bezpieczne.
Epilog →⁠_⁠→

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz