część nr 44

67 7 1
                                    

Pola.
Podobno po gorszych dniach, przychodzą lepsze, jednak mnie ta reguła nie dotyczyła. Co prawda, po wczorajszym zasłabnięciu nie było już śladu, a kiedy zjadłam porządne śniadanie, poczułam przypływ energii, jednak wspomnienie tego, co powiedziała mi Bella, wciąż mnie rozstrajało. Tym razem jej zdrada nie dotknęła mnie tak mocno, jak poprzednio, bo w pewnym sensie byłam na nią przygotowana. Cieszyłam się nawet, że zwrot w jej zachowaniu nastąpił tak szybko, przed tym jak zupełnie jej odpuściłam i otworzyłam się na przyjaźń. Teraz nie było już powrotu. Bella przestała dla mnie istnieć, jednak życie nie dało mi wytchnienia i Bellę zastąpiły kolejne problemy. Szkoda, że inne problemy nie zniknęły wraz z nią, i że życie nie dało mi chwili wytchnienia. Jeszcze przed tym, jak z Darkiem otworzyliśmy restaurację, by przygotować ją dla gości, przyłapaliśmy grupkę chłopaków, którzy, razem z Krzyśkiem na czele, dewastowała stoliki na zewnątrz. Zniknęli w podskokach, kiedy tylko zauważyli Darka, jednak tak rozpoczęty dzień, nie nastrajał pozytywnie.
- Przepraszam – jęknęłam, kiedy Darek otworzył mi drzwi. Miałam wrażenie, że wisiało nade mną jakieś fatum.
- Ty nie masz za co przepraszać. A te gnojki odpowiedzą za to, co zrobili, wszędzie są kamery, dzwonię od razu i zgłaszam wszystko na policję. – Mimo tego, co powiedział Darek, wciąż miałam wyrzuty sumienia. Gdybym nie pracowała w jego barze, zapewne niemiałby takich problemów. Widząc jak bardzo byłam przygaszona, odesłał mnie do domu i kazał odpocząć, tym razem nie sprzeczałam się z nim i go posłuchałam. W drodze powrotnej nie opuszczały mnie nieprzyjemne myśli. Ponownie pozwoliłam Belli sobą manipulować. Pozwoliłam jej głupim uwagom i komentarzom zasiać w sobie wstyd i poczucie winy, w wyniku czego zachowałam się podle w stosunku do Ivo. Nawet nie podziękowałam mu za to, że wczoraj mi pomógł i się mną zaopiekował. Znowu. Postanowiłam pójść do niego i go przeprosić. Kiedy znalazłam się pod drzwiami jego domu, ze stresu bolał mnie już żołądek. Przez ułamek sekundy naprawdę chciałam odwrócić się na pięcie i uciec do domu, jednak zebrałam w sobie całą odwagę i zapukałam do drzwi. Przez okna dobiegł mnie dźwięk muzyki, co wskazywało na to, że Ivo musiał być w domu. Zapukałam kolejny raz, jednak i tym razem nie było odpowiedzi. Pomyślałam, że być może głośny muzyka zagłusza dźwięk mojego pukania, więc nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły, i otworzyły się pomalutku. Powolnym krokiem ruszyłam do środka, między głośnymi nutami muzyki, dobiegły mnie inne dźwięki. Kobiecy głos nucił w takt piosenki, i stawał się coraz głośniejszy. Moje serce przyspieszyło, a w ustach mi zaschło. Wiedziałam, że nie powinnam iść dalej, wiedziałam, że to mnie nie dotyczyło, jednak musiałam sprawdzić czy moje podejrzenia były prawdziwe. Na palcach, próbując nie robić żadnego hałasu, szłam przez salon, w kierunku sypialni. Powietrze w domu, tym razem nie pachniało starym domem, drewnem i skórą, tylko mocnym zapachem alkoholu i ciężkimi, kobiecymi perfumami.  Moje serce przyspieszyło na myśl że być może Ivo przyprowadził sobie do domu jakąś kobietę, wiedziałam, że powinnam natychmiast stamtąd wyjść, a jednak brnęłam w głąb holu, jakbym nie miała woli ani wyboru. Kiedy byłam już pod drzwiami sypialni, moich uszu dobiegł śmiech. Zmroziło mnie i wstrzymałam powietrze. Znałam ten śmiech! Ale to nie mogła być prawda! Ignorując wszystkie podszepty zdrowego rozsądku, po cichu podeszłam do uchylonych drzwi sypialni, a to, co zobaczyłam, wyraziło ze mnie dech. Ivo leżał w łóżku a Bella siedziała na nim okrakiem. Zupełnie naga. Nie widzieli mnie, bo Bella była zwrócona do mnie tyłem, tym samym zasłaniając widok na Ivo. Łasiła się do niego i mruczała jak kotka. Ten widok, zszokował i zabolał mnie tak bardzo, że zrobiło mi się niedobrze. Musiałam przytrzymać się futryny, bo nogi mi zmiękły i tym ruchem przykułam uwagę Belli, która odwróciła w moją stronę. Zaskoczenie na jej twarzy, bardzo szybko zmieniło się w wyraz wyższości, a potem zwycięstwa.
- Przyłączysz się skarbie? – Wymruczała seksownie, a jej słowa oblały mnie zimnym potem. Wyglądała niby normalnie, a jednak jej spojrzenie miało w sobie coś niesamowicie niepokojącego. Nie miałam pojęcia czy była na prochach, ale wydawała mi się obca i odrealniona. Poczułam się tak, jakbym za chwilę miała zwymiotować, wybiegłam więc stamtąd i pobiegłam do domu. Gorące łzy spływające po moich policzkach i drżące ręce, sprawiały, że nie potrafiłam nawet trafić kluczem do zamka, kiedy jednak ze złością szarpnęłam za klamkę, drzwi ustąpiły. Nie obchodziło mnie, czy zostawiłam je otwarte wychodząc do pracy, czy może tata już był w domu. Nie chcąc pokazywać się mu w takim stanie, wbiegłam na górę i ruszyłam prosto do mojego pokoju, kiedy otworzyłam drzwi, stanęłam jak wryta, po raz kolejny tego dnia, nie wierząc w to co widzę. Chwilę nasłuchiwałam, ale nie dobiegły mnie żadne dźwięki, które mogłyby sugerować, że w domu był ktoś poza mną.
- Tato?! – Krzyknęłam z siłą, mając ogromną nadzieję, że był jednak w domu, niestety, tego dnia dosłownie wszystko szło nie tak. – Dobrze, że już jesteś, dzwoń na policję, niech natychmiast ktoś przyjedzie! – Dodałam, mając nadzieję, że jeśli ktoś, kto przewrócił mój pokój do góry nogami, był jeszcze w środku, spłoszy się po tych słowach. Kiedy nic się nie wydarzyło i nie dobiegły mnie żadne odgłosy obcych i nieproszonych gości, postąpiłam krok do przodu i uzbroiłam się w grubo ciosaną laskę, pozostałą po dziadku. Trzymając porządny kawał drąga w rękach, poczułam się trochę bezpieczniej i pewniejszym krokiem weszłam do swojego pokoju, gotowa na wszystko. Po powierzchownej inspekcji, wciąż uzbrojona w laskę, z mocno bijącym sercem dokładnie sprawdziłam resztę domu. Dopiero kiedy upewniłam się, że jestem sama, zamknęłam drzwi wyjściowe na klucz. Usiadłam na łóżku i poczułam jak opuszczają mnie wszystkie siły. Reszta domu wyglądała na niedotkniętą. Tylko mój pokój wyglądał tak, jakby wybuchła w nim bomba. Zawartość wszystkich szuflad i szafek porozrzucana była po podłodze, zdjęcia, obrazy i książki pozrzucane z półek, nawet rolety zerwane z okna. Przeniosłam wzrok na moją kochaną, antyczną szafę, na której renowacji, spędziłam masę czasu, z ulgą dostrzegając, że była nietknięta. Gorzej było z jej zawartością. Podeszłam do sukienki, którą podarował mi Ivo. Wisiała samotnie w pustej szafie, jak gdyby specjalnie zrobiono dla niej miejsce, pozbywając się reszty ubrań, które leżały w wielkiej kupie na podłodze. Ktoś chciał, żebym ją zauważyła i żeby ubodło mnie to, w jakim była stanie. Teraz ten widok tylko jeszcze bardziej mnie rozwścieczył.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz