- Wciąż za nią tęsknisz? - Zapytałem, choć nie musiałem, odpowiedź bólem była wymalowana na jej twarzy.
- Tak. Choć wiem, że nie powinnam. Bella jest jak trujący bluszcz, który oplata się wokół swojego celu i rozrasta się w siłę, wysysając ze swojej ofiary wszystko co dobre. Jej wizerunek i powłoka są piękne, i, w teorii, wydobywały piękno także we mnie, jednak po jakimś czasie to, co otoczyła swoją zgubną dla oka, urzekającą powierzchownością, zaczęło pękać, niszczeć i rozsypywać się kawałek po kawałku pod skorupą sztucznego ideału. Jej toksyczny wpływ, jak toksyczne korzenie zatapiały się w mojej duszy i rozrosły się we mnie do tego stopnia, że przejęły we mnie wszystko, aż nie było już miejsca na mnie, na moje potrzeby, na moje emocje. Rządziło już tylko to, czego chciała ona, a ja robiłam wszystko, żeby ją zadowolić. Wyglądała pięknie i niewinnie, a jednak miała ogromną, niszczycielską siłę. Wiem o tym, i mimo wszystko nie potrafię przestać jej kochać. - Przechyliła kieliszek i dopiła jego zawartość. - Mogę poprosić jeszcze? - Widząc w jakim jest stanie nie potrafiłem jej odmówić, tym bardziej, że alkohol robił swoje, pomógł jej się znieczulić, otworzyć i wygadać. Wyglądało też na to, że powoli zrzuca z siebie przytłaczający ciężar tajemnicy, którą zbyt długo dźwigała sama. Przyniosłem butelkę, ale w momencie, kiedy zacząłem wypełniać jej zroszony kieliszek, ten niemal wyśliznął się z jej drżącej dłoni, a wino chlusnęło na jej sukienkę. Pisnęła, po czym się roześmiała. - Okej, chciałam więcej, to mam! - Jej dziewczęcy chichot przyjemnie rozbrzmiewał w salonie. Oblizała palce i wargi, a ja niemal poczułem wilgoć jej języka na moim fiucie, i musiałem się cofnąć, żeby się na nią nie rzucić. - Uhhh, oblałam moją ulubioną sukienkę! - Jej usta teatralnie ułożyły się w podkówkę. Przyniosłem papierowe ręczniki, które podałem chichoczącej dziewczynie, usiadłem obok i pomogłem się jej wytrzeć.
- Więc teraz to jest twoja ulubiona sukienka? - Zainteresowałem się, przypominając sobie, że na początku nie chciała jej przyjąć. Moje ręce, tracąc połączenie z mózgiem powędrowały na wycięcie w jej dekolcie, gdzie wino ściekało strużką w zagłębienie między jej piersiami. Miałem ochotę pochylić się i językiem podążać lśniącym wilgocią szlakiem, który z pewnością przez jej wypukłości wędrował niżej, do najsłodszego wzgórka rozkoszy...
- Jest piękna! Nawet nie masz pojęcia ile napiwków mi dziś zarobiła - poprawiła się nieco niezdarnie na sofie, odwracając się w moją stronę i kolejny raz wylała wino, tym razem na moją rozpiętą koszulę. - Oj, szkoda, żeby się zmarnowało - jej reakcja była impulsywna, nieprzemyślana i porażająca w swojej naiwnej nieświadomości. Nie mając pojęcia, że tym co robi, zmienia mnie w zwierzę, pochyliła się nade mną, i zlizała krople wina z kawałka mojej obnażonej skóry tuż nad piersią. Zrobiła dokładnie to, co jeszcze przed chwilą sam miałem ochotę zrobić, a od czego powstrzymywały mnie resztki prawidłowo działających komórek mózgowych. Dotyk jej gorącego, wilgotnego języka sprawił, że mój fiut natychmiast stanął na baczność.
- Pola! - Chciałem przywołać ją do porządku, jednak mój głos nie brzmiał tak autorytatywnie, jakbym chciał. Co prawda jej język natychmiast przestał pieścić moją skórę, ale jej rozbawione i wyzywające spojrzenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że alkohol szybko uderzył jej do głowy. Na potwierdzenie tego dziewczyna sięgnęła po swój telefon, pociągnęła za materiał mojej koszuli, sprawiając że kolejne dwa górne guziki odpięły się, obnażając mój tors, i cyknęła mi zdjęcie.
- Wiedziałem, że to się źle skończy - powiedziałem, przewracając oczami. - Natychmiast wymaż to zdjęcie! - Zażądałem.
CZYTASZ
Zatruty owoc 🍎 Ukończona.
RomanceRomans, slowburn, toksyczne relacje, age gap, young adult. Osiemnastoletnia Pola, to dziewczyna po przejściach. Szykanowana przez rówieśników, samotna, w końcu trafiła na popularną dziewczynę, dzięki której przechodzi metamorfozę i zdobywa popularno...