Część nr 20

61 7 2
                                    

- Pola – wypowiedział moje imię prosto w moje usta, a ten dźwięk, obsypał moje ciało drobnym pyłem mrowiącej ekstazy. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej, chciałam go całego, jego ciała, jego smaku, gorąca i zapachu jego skóry, jego serca… zupełnie oszalałam na jego punkcie.
- Pragnę cię, chcę cię poczuć w sobie, tak bardzo cię chcę – wyszeptałam, mimo strachu, który zaciskał się chłodem na mojej piersi. Obawiałam się odrzucenia, ale trawiący mnie żar był silniejszy od obaw. Kiedy jego ciało znieruchomiało a on oderwał się od moich ust, dotarło do mnie, że dzwonił jego telefon, jeden sygnał, drugi, kolejny, usłyszałam bipnięcie poczty głosowej a potem głos mojego taty.
- Ivo, przepraszam, że cię niepokoję, ale Pola nie odbiera... Głos ojca otrzeźwił mnie, chwilę patrzyliśmy na siebie, po czym Ivo oparł czoło o moje i przeklną, zamknął oczy i głośno nabrał powietrza, jakby próbował nad sobą zapanować.
- Odbierz. - Powiedziałam, mimo tego, że miałam ochotę przylgnąć do niego, pozwolić się ponieść i nie myśleć co będzie dalej.
- Witaj Robercie – odbierając telefon, Ivo rzucił mi znaczące spojrzenie - Pola jest u mnie, nie musisz się martwić. - Chwilę słuchał i skinął głową. - Tak, też myślę, że tak będzie najlepiej - zgodził się z moim ojcem - nie ma za co, do zobaczenia pojutrze - zakończył rozmowę i odłożył telefon.
- Któryś z sąsiadów zadzwonił do twojego ojca, mówiąc mu o piorunie, więc próbował się do ciebie dodzwonić. Martwił się, poprosił żebym sprawdził czy wszystko u ciebie w porządku, bo nie odbierałaś telefonu.
- Nie odbierałam, bo zjawił się rycerz na pieprzonym, białym rumaku, porwał mnie w pizdu i nie pozwolił mi wrócić do domu nawet po komórkę. – Poczułam, jak powraca wkurzenie, które na chwilę wyparowało.
- Język maleńka. – Upomniał mnie, w odpowiedzi na co, wywaliłam język w jego stronę. Choć próbował wyglądać autorytatywnie, kącik jego ust ponownie uniósł się nieznacznie.
– Ten języczek moglibyśmy wykorzystać w zupełnie inny, o wiele przyjemniejszy sposób – po jego słowach ponownie zrobiło mi się gorąco. - I wcale cię nie porwałem.
- Sprowadziłeś mnie tu i trzymasz mnie w swoim domu, wbrew mojej woli. To porwanie! – Zmrużyłam oczy, siadając na sofie i zakrywając dłońmi piersi.
- Śmiałbym polemizować na ten temat. – Uniósł brew i patrzył na mnie, nonszalancko opierając się plecami o ścianę. Wyglądał jak cholerny model, z mokrymi, idealnie zmierzwionymi włosami, perfekcyjnie wyrzeźbionym ciałem i charyzmą, która zapewne niejedną kobietę zamieniła w jego obsesyjną fankę. - Czy jeszcze coś robiłem wbrew twojej woli? – Zapytał, co sprawiło, że mój wzrok automatycznie powędrował niżej, gdzie pod miękkim materiałem jego spodni wciąż odznaczał się majestatyczny dowód jego podniecenia. Kiedy mój wzrok wrócił do jego pociemniałych pożądaniem oczu, znowu poczułam się tak, jakby przeszył mnie ładunek elektryczny, który rozlał się gorącem po moich żyłach. Wiedziałam, że moje policzki zalała purpura. – Nie dopowiedziałaś na moje pytanie. – Przypomniał.
- Nie. Wszystko inne działo się za moją zgodą. – Mój głos był tylko odrobinę głośniejszy od szeptu. Samo wspomnienie tego, co przed chwilą robiliśmy i tego, jak cudownie to smakowało, sprawiło, że znowu poczułam pulsowanie między udami. Spuściłam wzrok i przygryzłam dolną wargę tak mocno, że poczułam ból. Ból fizyczny był prymitywny i dobry, bo skupiał na sobie całą uwagę i wtedy nie można było myśleć o niczym innym.
- Jesteś tego pewna? Nie chciałbym, żebyś oskarżyła mnie nie tylko o porwanie i przetrzymywanie wbrew własnej woli, ale także o napastowanie seksualne? – Nie wiedziałam, czy mówił poważnie, czy mnie drażnił czy po prostu lubił mnie onieśmielać, jednak postanowiłam że tym razem się nie dam. Byłam dorosła, wiedziałam czego pragnę i potrafiłam sama za siebie decydować.
- To co robiłeś… co my robiliśmy... Chciałam tego, to było... - zaczerpnęłam powietrza i zamknęłam oczy, po czym wyszeptałam - to było zniewalające. Wciąż tego chcę. – Dodałam już mniej odważnie i wbiłam wzrok w podłogę. Nagle intensywność poczucia osamotnienia uderzyła we mnie z taką siłą, że niemal mnie znokautowała. Zawsze byłam niechciana, odrzucana i niewystarczająca. Pod powiekami zaczęły zbierać się piekące łzy, ale nie chciałam, żeby Ivo je widział.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz