Pola.
Włączyłam tryb samoobrony i wróciłam do starych zwyczajów. Zamknęłam się w świecie, gdzie nie było miejsca na marzenia, emocje, czy uczucia, bo w szarzyźnie takiego światka czułam się bezpieczna. Nijaka, zrezygnowana i samotna, ale bezpieczna. Zbyt wiele razy zostałam odrzucona, poniżona i wyśmiana, żeby móc ponownie pozwolić sobie na wyjście ze swojego pancerza. Powiedzenie, że to co nas nie zabije, umocni nas, jest głupie. Każdy cios, coś w nas psuje i osłabia. Zaufanie, słodka naiwność, wiara w siebie i innych, marzenia, optymizm, to wszystko słabnie i kruszy się za każdym razem, kiedy życie nas czymś doświadcza. Cios za ciosem, drobinka za drobinką, aż w końcu próbując ochronić to, co jeszcze w nas zostało, żeby całkowicie się nie rozsypać wycofujemy się z życia, lub znieczulamy się, otaczamy murem i nie dopuszczamy do siebie nic. Radości, miłości, nadziei ani smutku, bo wszystkie mogą zranić i sprawić, że runiemy. Przeszłam ten cykl kilka razy i zawsze pozbierałam się, odrodziłam z popiołów, jednak za każdym razem jakaś cząstka mnie umierała na zawsze. Więc to, co ma nas wzmacniać, tak naprawdę tylko nas znieczula, lub przeraża do tego stopnia, że uczymy się tego unikać. Dlatego tak wielu ludzi wybiera samotność, nie walczy o miłość, przyjaciół, czy marzenia, bo polegli zbyt wiele razy i nie chcą się nie rozsypać. Ja pozwoliłam sobie na zbyt wiele i teraz byłam w rozsypce. Na powrót się zbierałam, i rzuciłam się w wir pracy, żeby nie myśleć o Ivo. Nie zważając na to, że niewiele sypiałam i byłam wykończona, dawnym zwyczajem, zapominałam o tym, żeby zadbać o swoje zdrowie. Z braku czasu i ochoty, zaczęłam znowu opuszczałam posiłki, i po kilku dniach, jak na ironię, czym mniej jadłam, tym mniejszy odczuwałam głód. Dopiero kiedy odbierając zamówienie z barowej kuchni, zakręciło mi się w głowie tak, że niemal upadłam, przypomniało mi się, że ostatni posiłek, jaki miałam, był wczorajszym lunchem. Nie miałam też głowy do picia wystarczającej ilości płynów, więc kombinacja pustego żołądka, przedłużonego wysiłku i żaru, który lał się z nieba, sprawiła, że zrobiło mi się ciemno przed oczami. Znałam dobrze to uczucie z czasów drakońskich diet i intensywnego wysiłku. Kiedy ręce zaczęły mi drżeć, świat zawirował pod moimi stopami, a skóra pokryła się zimnym potem, ostrożnie odłożyłam tacę z zamówieniem, i kucnęłam na podłodze, oddychając głęboko.
- Co się stało, źle się czujesz? – usłyszałam tak dobrze znany mi głos i podniosłam wzrok. Blask słońca na chwilę mnie oślepił, ale po chwili szerokie ramiona Ivo, przesłoniły mi świat. Roześmiałam się na tą głupią myśl, ale po chwili ponownie zamknęłam oczy, czując jak krew odpływa z mojej twarzy.
- Za chwilę dojdę do siebie – zapewniłam, kiedy bardziej poczułam, niż zobaczyłam, że pochyla się nade mną. Zniewalająca mieszanka zapachu jego ciała i drogich perfum, przyjemnie podrażniła moje zmysły, skupiłam się więc na tym, próbując się pozbierań i nie narobić sobie wstydu omdleniem.
- Usiądź tutaj – jego silne dłonie złapały mnie w talii, i Ivo pomógł mi usiąść w wiklinowym krześle. – Pochyl się i głęboko oddychaj. – Wykonywałam jego polecenia, choć sama wiedziałam co robić. - Chcesz, żebym odwiózł cię do domu? – zapytał, w odpowiedzi na co natychmiast potrząsnęłam głową, nawet na niego nie patrząc. Myśl o tym, że miałabym spędzić z nim kilka minut sam na sam w jego samochodzie, przerażała mnie w tym samym stopniu, co ekscytowała.
- To nic, po prostu zakręciło mi się w głowie. Nie miałam czasu nic zjeść… nim zdążyłam cokolwiek dodać, Ivo przywołał jedną z kelnerek i wydał jej kilka poleceń. Nie słuchałam, bo czułam, że napływa kolejna fala osłabienia. Zrobiło mi się niedobrze, a moją skórę pokrył zimny pot. Schowałam twarz w dłonie i pochyliłam się nisko na krześle. Było mi wstyd, nie chciałam robić przedstawienia, ale nie miałam siły wstać i schować się w jakimś cichym miejscu. Nagle poczułam, że Ivo obejmuje mnie i unosi w górę. Słabo pisnęłam i spojrzałam na niego pytająco.
- Obejmij mnie – powiedział po prostu i ruszył na zaplecze. Nie chciałam się sprzeczać i ściągać na nas uwagi restauracyjnych gości, więc na chwilę uległam, wtuliłam się w niego i pozwoliłam mu odnieść się do niewielkiego pomieszczenia, w którym Darek miał urządzone biuro. – Poprosiłem kelnerkę, żeby przyniosła coś do jedzenia i picia – powiedział i opuścił mnie na sofę, pomagając wygodniej usiąść, po czym podał mi szklankę soku, a widząc jak bardzo drżą mi dłonie, przytrzymał ją i pomógł mi się napić. Chłodny napój smakował jak zbawienie i po opróżnieniu całej szklanki, zrobiło mi się odrobinę lepiej.
- Dziękuję – powiedziałam i wreszcie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy bez poczucia winy czy zawstydzenia. Błękitne, inteligentne i empatyczne spojrzenie badało moją twarz w skupieniu, tym razem jednak dostrzegłam w nim coś nowego… troskę, zmartwienie?
- Chyba nie wróciłaś na dietę? – Zapytał marszcząc brwi. – Mam nadzieję, że twoja toksyczna przyjaciółka nie zatruła cię znowu głupimi pomysłami. – Jego oskarżycielski ton, nasączony naganą natychmiast mnie rozzłościł. Choć jeszcze przed kilkoma sekundami czułam się zawstydzona tym, do jakiego stanu się doprowadziłam, teraz jego słowa ugodziły w moją dumę.
- Nie twoja sprawa – odpowiedziałam, próbując zapanować nad emocjami. Jakim prawem zadawał mi takie pytania? Dlaczego myślał, że może pozwolić sobie na zabawę moimi emocjami? Uwodzenie, odrzucenie, przyciąganie, chłód, troska, emocjonalny rollercoaster, w cholerę z tym wszystkim!
- Jeśli mam cię ratować z każdej opresji, to jak najbardziej to jest moja sprawa! – uniósł głos, a we mnie się zagotowało. O czym on do cholery mówił? Teraz próbował mi jeszcze wcisnąć, że czuje się zmuszony mną zaopiekować? Pod powiekami poczułam piekące łzy, a wściekłość dzikim pulsem zaczęła dudnić mi w uszach.
- Przepraszam, że jestem dla ciebie takim ciężarem – syknęłam, ale emocje sprawiły, że mój głos się załamał. Wiedziałam, że żeby nie rozsypać się na jego oczach, musiałam jak najszybciej uciec. Wstałam z sofy, odpychając jego dłoń, zrobiłam krok w przód i… zemdlałam.
Obudziłam się w swoim pokoju, kiedy na zewnątrz było już ciemno. Pamiętałam, że obudziłam się w samochodzie Ivo, że na rękach odniósł mnie do mojego pokoju, kazał zjeść obiad, którzy zabrał ze sobą z restauracji a potem nakazał mi spać. Byłam na niego zła, czułam się upokorzona, bo rzeczywiście w tej sytuacji stałam się dla niego ciężarem, ale na koniec byłam mu także wdzięczna za wszystko to, co zrobił. Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś ruch, i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie byłam sama. Lampka na stoliku nocnym rozbłysła, a moim oczom ukazała się Bella. Jej twarz wyglądała jak wyrzeźbiona w kamieniu, nie zdradzała żadnych emocji, była chłodna, obca i odległa.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam pocierając oczy. Byłam zmęczona i jedyne na co miałam teraz ochotę, to odwrócić się na drugi bok i spać dalej.
- Chroniłam cię – jej głos był zimny i nienaturalnie spokojny. – Przez tyle dni chodziłam za tobą krok w krok, żeby nie dopuścić do ciebie Ivo. Poświęcałam swój czas, na to, żeby nie mógł się do ciebie zbliżać, a wystarczyło, że nie przyszłam dziś do twojej pracy, a ty już wskoczyłaś z nim do łóżka?! – Jej opanowanie i utkwiony we mnie, a jednak nieobecny wzrok, sprawiły, że moje ciało pokryły nieprzyjemne ciarki.
- O czym ty mówisz? – usiadłam wpatrując się w nią i próbując zrozumieć co się z nią dzieje. Była jak posąg, wyglądała, jakby była w jakimś transie, i choć fizycznie, była w tym samym co ja pomieszczeniu, wydawało się, że jej myśli krążyły w zupełnie innej galaktyce.
- Widziałam jak wychodził z twojego pokoju! Miał zmierzwione włosy i rozpiętą koszulę, nie próbuj mi nawet wciskać, że nie dałaś się mu przelecieć! A najgorsze jest to, że przez ciebie on mnie nienawidzi! – Jej ton stawał się coraz bardziej rozdrażniony. – Powiedział mi, że mam się trzymać od ciebie z daleka i od niego też, bo nie może na mnie nawet patrzeć. Co ty mu o mnie nagadałaś?! Mówiłaś, że go nie chcesz! Pieprzony pies, albo raczej suka ogrodnika! Teraz nie ma już szansy, że on mnie polubi!!! – Bella wstała i zaczęła chodzić w te i wewte po moim pokoju, mrucząc coś pod nosem, a ja wciąż próbowałam zrozumieć o co tu wszystko chodziło.
- Między nami nic się nie wydarzyło – powiedziałam, ale nawet mi nie zależało, żeby ją o tym przekonać, bo właśnie zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, co działo się przez ostatnich kilka dni. Jej wyzywające ubrania, każda minuta spędzona ze mną, to jak rzucała się na Ivo, kiedy tylko pojawił się w pobliżu, to jaka bezwstydna była… nic z tego nie było po to, żeby chronić mnie przed nim, ale po to, żeby ona mogła wbić w niego swoje szpony. – Nie mogłam uwierzyć w to, jaka byłam głupia! - Znowu dałam ci się nabrać! – zakryłam twarz dłonią, nie mogąc uwierzyć jak raz po razie pozwalałam Belli się omamić. - Tobie wcale nie zależało na mnie, po prostu kiedy zobaczyłaś, że zaprzyjaźniłam się z Ivo, zapragnęłaś mieć go dla siebie… – Bella przewróciła oczami i zrobiła minę, wyrażającą pogardę.
- Co mu o mnie powiedziałaś? Dlaczego mnie tak nie lubi? Cofnij to, może to jeszcze nic straconego – teraz jej twarz przybrała cieplejszy wyraz, a ona błagalnie złożyła dłonie. Nie miałam pojęcia czy coś brała, ale jej zachowanie bardzo mnie niepokoiło. – Bałaś się, że się mu spodobam, więc obrobiłaś mi przed nim dupę? – jej głos na powrót wypełnił się gniewem – Myślisz, że masz u niego jakiekolwiek szanse? Mężczyźni tacy jak on nie chcą dziewczyn bez wykształcenia, bez pieniędzy i dobrego pochodzenia! Przecież ty nawet w łóżku nie miałabyś pojęcia co z nim robić!
- A jakich kobiet chcą, może takich jak ty?!
- Dokładnie takich jak ja! – na jej ustach wykwitł wyrachowany uśmieszek, a jej twarz stała się mi zupełnie obca. – Myślałam, że jeśli pokręcę się przy tobie, Ivo mnie zauważy, ale ty z pewnością postawiłaś mnie w jak najgorszym świetle, bo bałaś się konkurencji. Na szczęście mnie znasz i wiesz, że tak łatwo nie odpuszczam. Jeśli czegoś chcę, to zawsze to zdobędę! A ty zejdź mi z drogi. - Wyszła z mojego pokoju, trzaskając drzwiami.
- Nie tym razem – odpowiedziałam z determinacją.
CZYTASZ
Zatruty owoc 🍎 Ukończona.
RomanceRomans, slowburn, toksyczne relacje, age gap, young adult. Osiemnastoletnia Pola, to dziewczyna po przejściach. Szykanowana przez rówieśników, samotna, w końcu trafiła na popularną dziewczynę, dzięki której przechodzi metamorfozę i zdobywa popularno...