część nr 33

77 7 2
                                    

- Nie musisz przepraszać – szepnęła i powoli wyciągnęła rękę z mojego uścisku. Unikając mojego wzroku, jakby działając na autopilocie, zupełnie oderwana od rzeczywistości usiadła i doprowadziła do ładu sukienkę i włosy. Na chwilę schowała twarz w dłoniach, po czym potrząsnęła głową i głośno wciągnęła powietrze. Na jej twarzy pojawił się lekceważący, pozbawiony jakichkolwiek emocji uśmiech, jak gdyby spodziewała się tego, że będzie cierpieć, że los ponownie ją skrzywdzi, jakby nie było innej opcji, a ona po raz kolejny jest zmuszona zaakceptowała kolejny cios. – I nie obawiaj się, wiem, że nie mam u ciebie najmniejszej szansy, nawet nie śniłabym o jakichkolwiek uczuciach z twojej strony. Ja zwyczajnie nie nadaję się do kochania – wstała z sofy i wzruszyła ramionami z obojętnością, która cholernie mnie zabolała. Myśl że nikt nigdy jej nie pokocha, była tak głęboko w niej zakorzeniona, że uznawała ją za fakt.
- Pola, proszę cię, to wszystko nie tak! Jestem idiotą! Błagam zapomnij o tym, co powiedziałem. – Wstałem, pragnąc ją przytulić i pocieszyć, ale ona cofnęła się i wyciągnęła dłonie przed siebie, zatrzymując mnie w pół kroku. Nie mogła nawet na mnie spojrzeć, jej wzrok wbity był w podłogę, a jej twarz pokryta była rumieńcem. W ciągu kilku ostatnich sekund zniknęła jej radość i beztroskość, a po lekkim upojeniu alkoholowym nie został ani ślad. Nie miałem pojęcia jakim sposobem to wszystko tak się pogmatwało w ciągu zaledwie kilku minut. Dziewczyna podeszła do drzwi wyjściowych i złapała klamkę, jakby to było jej koło ratunkowe. Odchrząknęła i wbiła wzrok w czubki swoich butów.
- Bardzo cię przepraszam, że tak się narzucałam i robiłam z siebie idiotkę, jest mi ogromnie wstyd, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo! – Ponownie potrząsnęła głową, jakby próbowała uciec od myśli i uczuć, które ją raniły. Jej słowa uderzyły we mnie z taką mocą, że na kilka chwil straciłem oddech. Czułem jej ból, a wyrzuty sumienia zalały mnie ściskając moją klatkę i wysysając ze mnie resztki tlenu.
- Pola proszę zostań - Poprosiłem, ale moje słowa wydawały się do niej nie docierać. Odgradzała się ode mnie, uciekała do swojego świata i do tego co znała. Uciekała w odrzucenie, bo to było coś, czego wiele razy już doświadczyła, i w czym potrafiła się odnaleźć.
- Mam nadzieję że będziemy mogli o tym zapomnieć i że wciąż mogę dla ciebie pracować? - Dopiero wtedy spojrzała na mnie, jej oczy pełne nadziei. Wiedziałem, że moje tłumaczenia i argumenty, dlaczego nie dopuściłem do zbliżenia między nami, zdziałałyby teraz tyle, co uderzanie grochem o ścianę, więc tylko skinąłem głową.
- Dziękuję, będę się starała przychodzić pod twoją nieobecność. – W jej głosie nie było żadnych emocji. Uciekła. Włączyła znieczulenie, żeby przetrwać, za to jej ból ogarnął mnie kłującym i duszącym drutem, który coraz bardziej zaciskał się na mojej klatce piersiowej i swoim ciężarem opadał w dół, niemal przygważdżając mnie do podłogi. Chyba nigdy, tak bardzo nie żałowałem swoich słów i nigdy tak bardzo czegoś nie zjebałem.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz