część nr 43

66 6 1
                                    

Ivo.
Usłyszałem pukanie do drzwi, i rzuciłem w ich kierunku wiązankę przekleństw. Nie miałem ochoty na żadne towarzystwo, jednak myśl, że to mogła być Pola, pchnęła mnie w ich kierunku. Pożałowałem tego tej samej chwili, kiedy moim oczom ukazała się Bella. Dziewczyna była ubrana tak frywolnie i wyzywająco, że dziewczyny występujące w filmach dla dorosłych, przy niej prezentowały się przezwoicie.
- Wydaje mi się, że powiedziałem ci już wszystko, co chciałem. Przejrzałem cię, wiem kim jesteś, doskonale znam ten typ, mnie nie oszukasz. Trzymaj się z dala Poli, rozumiesz? – kiedy to mówiłem, uśmiech nie znikał z jej ust, wyglądała tak, jakby żadne z moich słów do niej nie docierało.
- Mam się trzymać z dale od niej… ale nie od ciebie? – oparła się o framugę drzwi i kokieteryjnie zaczęła bawić kosmykiem włosów.
- Wiesz, myślałem, że jesteś choć odrobinę inteligentna, ale widzę, że się myliłem. Teraz wybacz, ale nie mam dla ciebie czasu – cofnąłem się o krok, dając do zrozumienia, że rozmowa została zakończona.
- Zaczekaj – zdesperowana położyła dłoń na moim ramieniu, zatrzymując mnie. – Obiecuję, że się do niej nie zbliżę, ale… - Nie musiała kończyć, wiedziałem, że chciała czegoś w zamian. Takie rozpuszczone, bogate bachory, nigdy nie robiły niczego za darmo. Miałem ochotę zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, ale nie zrobiłem tego. Jeśli chciała pieniędzy, byłem gotowy wypisać jej czek. Nie bawiąc się w gościnność, poszedłem do kuchni i nalałem sobie drinka, tak jak się spodziewałem, dziewczyna podążyła za mną.
- A mi niczego nie zaproponujesz? – Zmierzyła mnie od stóp do głów i oblizała usta. Jej oczy lśniły, jakby w gorączce, albo jakby była na haju.
- Nie zwykłem serwować alkoholu małolatom - powiedziałem i sam upiłem sporego łyka.
- Małolatom? Jestem rok starsza od Pol i… o wiele bardziej doświadczona.
- Nie wątpię – zapewniłem, a Bella uśmiechnęła się kokieteryjnie i leniwym ruchem odrzuciła do tyłu włosy. – To nie był komplement – dodałem, na co tylko wzruszyła ramionami. – Posłuchaj, ja naprawdę nie mam ochoty na twoje gierki, więc powiedz mi – podszedłem do stolika i podniosłem z niego telefon. – Ile chcesz? Mam ci przelać pieniądze na konto, chcesz czek, a może gotówkę? – Podejrzewałem, że moje słowa sprawią że bądź struchleje i się zawstydzi, bądź stanie się wyrachowana i zacznie dobijać interesu, jednak ona zdawała się wybrać opcję numer trzy i postanowiła mnie jeszcze bardziej rozdrażnić.
-  Więc naprawdę nie zrobisz mi drinka? - Zapytała ponownie.
-  Nie będziesz go miała czasu wypić. Daję ci dwie minuty, więc streszczaj się – dolałem sobie whisky, wróciłem do salonu i usiadłem na sofie.
- Mogę chociaż usiąść? – Zapytała, znacząco patrząc na fotel, na którym leżał mój laptop i papiery. Ledwo powstrzymałem się od przewrócenia oczami, przekląłem pod nosem, wiedząc, że dopóki się jej nie pozbędę, nie będę miał szansy na relaks, odstawiłem szklankę na stolik, wstałem z sofy i pozbierałem swoje rzeczy z fotela, robiąc dla niej miejsce. Kiedy odwróciłem się w jej stronie, na jej policzkach kwitły rumieńce, a jej oczy nienaturalnie błyszczały. Mimo tego, że fizycznie, dziewczyna mogła być powszechnie uznawana za atrakcyjną, za każdym razem, kiedy na nią patrzyłem, sygnały alarmowe rozbrzmiewały w mojej głowie.
- Więc? - Powiedziałem, wskazując wolne miejsce i siadając z powrotem na swoje. Niemal automatycznie sięgnąłem po szklankę i wypiłem jej zawartość jednym haustem. Skrzywiłem się, kiedy po przełknięciu, smak rozlewający się po moim gardle i podniebieniu wydał mi się nieznajomy i dziwny. Obróciłem pustą szklankę w ręce, próbując skupić rozmywający się wzrok, rozluźniłem krawat, bo nagle zrobiło mi się gorąco, a w głowie zaczęło mi wirować. Uderzyła mnie alarmująca myśl, że ta mała zdzira wsypała mi coś do szklanki, chciałem wyrzucić ją z domu, ale było już za późno, prochy zaczęły działać. Nagle poczułem się ociężały i słaby, po chwili uderzyła dezorientacja. Kiedy mój rozbiegany wzrok padł na Bellę, ta wstała, i w milczeniu, leniwym krokiem poszła do kuchni. Spod opadających powiek obserwowałem jak bierze butelkę i szklankę i wraca do salonu.
- Napijesz się jeszcze? – Zapytała przymilnie się uśmiechając i dolewając whisky do mojej szklanki. – To pomoże ci się rozluźnić – dodała i wyciągnęła kapsułkę, której zawartość wsypała do szklanki. Proszek natychmiast zniknął w złocistym płynie, jednak ja już nie rejestrowałem tego, co się działo, byłem dokładnie tam, gdzie mnie chciała, całkowicie zdany na jej łaskę.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz