Część nr 3

143 13 5
                                    

Pola.


Po rozmowie z Ivo, z głową w chmurach zmierzałam w stronę baru i pewnie nie zauważyłabym nowych gości, gdyby nie zachowywali się jak stado dzików, kierując się do jednego z większych stolików przy basenie. Większość z tych młodych mężczyzn znałam z imprez u Belli, albo ze szkoły, choć określenie „mężczyzna" zupełnie do nich nie pasowało, bo w grupie zachowywali się jak rozwydrzone bachory, szastające pieniędzmi rodziców. Skrzywiłam się słysząc ich sprośne, głupie żarty, którymi rzucali, rozsiadając się przy stole. Ich zachowanie w stosunku do mnie zawsze było bardzo niewłaściwe, a komentarze pełne podtekstów. Nie miałam ochoty ich obsługiwać, więc poprosiłam starszą z kelnerek, żeby wymieniła się ze mną stołami, jednak to nie uchroniło mnie od ich uwagi.


- No patrzcie, wróciła nasza Barbie! - krzyknął jeden z nich, i nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to był Krzysiek. On zawsze najbardziej uprzykrzał mi życie. - Nooo, ale powiem ci, wyglądasz jeszcze lepiej niż kiedy widziałem cię ostatnio! Koniecznie musisz się ze mną umówić, tym razem nie pogodzę się z odmową - mówił głośno, odstawiając typowy dla siebie show. Nie chcąc się wdawać w głupie gadki z tym stadem baranów, próbowałam go ignorować, co niestety wywołało efekt odwrotny do zamierzonego. Z każdym wypitym piwem, chłopak robił się coraz bardziej nachalny i prostacki. W końcu jego słowa zastąpiły czyny, i kiedy przechodziłam obok niego i grupki jego podchmielonych przyjaciół, Krzysiek wstał i zaczął podążać za mną krok w krok. Nie zwracając na niego uwagi, obsłużyłam gości i z pustą tacą odwróciłam się z zamiarem powrotu do baru, po kolejne zamówienia, on jednak stanął mi na drodze i złapał mnie za nadgarstek, domagając się uwagi. Sytuacja była strasznie głupia i żenująca, a ja poczułam się bezradna, i naprawdę już wkurzona. - Nie ignoruj mnie laseczko, powinnaś się cieszyć, że się tobą interesuję, dobrze wiesz, że w tej dziurze zabitej deskami, jest ze mnie najlepsza partia. Tworzylibyśmy fajną parę - powiedział zaciskając dłoń na moim przegubie, upewniając się, że jego kumple mają dobry widok i mogą podziwiać jego zdolności zdobywcy i samca alfa.


- Ależ czuję się zaszczycona! - Uśmiechnęłam się oschle - Myślę jednak, że nie zasłużyłam sobie na uwagę waszej wysokości, więc spokojnie możesz ją skierować gdzie indziej - próbowałam wyszarpnąć się z jego uścisku, ale on był o wiele silniejszy i nie miałam przy nim szans. Kiedy jednak przybliżył swoją twarz w próbie pocałunku, a ja poczułam jego alkoholowy oddech i usłyszałam głupie rżenie jego kumpli, wściekłam się, i nawet nie zdając sobie sprawy z tego co robię, wymierzyłam mu siarczysty policzek. W szoku puścił mój nadgarstek i dotknął swojej twarzy, która zaczęła robić się czerwona w miejscu, w które wymierzyłam cios. Już miałam zamiar go ominąć i odejść, kiedy zobaczyłam w jego oczach złośliwy błysk i nim zorientowałam się co miał zamiar zrobić, leciałam do tyłu - Lubisz na ostro? To proszę - usłyszałam przed tym, jak wpadłam do basenu. Szok zimnej wody w zetknięciu z moim gorącym ciałem sprawił, że automatycznie chciałam zaczerpnąć powietrza, zamiast tego moje usta, gardło i nos zapełniły się wodą, a ja zaczęłam się krztusić. Wpadłam w panikę, która odebrała mi zdolność racjonalnej reakcji. Na oślep machałam rękoma, i próbując zaczerpnąć powietrza tylko pogarszałam sytuację. Woda zalewała mi oczy, a kiedy wciąż dławiłam się, nie mogąc oddychać, przerażenie zawładnęło moim ciałem, zakleszczając ostre szpony na mojej klatce piersiowej, sprawiając że kłujący ból zaczął przeszywać okolice mojego serca. Kiedy przerażenie zaczęło mnie obezwładniać i ściągać pod wodę, poczułam ciepło czyichś dłoni na mojej talii. W pierwszym odruchu próbowałam się wyszarpnąć, jednak uścisk się wzmocnił i choć wciąż pozostawał delikatny, to wyrażał zdecydowanie.


- Spokojnie, nie szarp się, chcę ci pomóc - usłyszałam, kiedy wynurzyłam się spod wody. Poznałam ten głos. Lekko ochrypły, uwodzący i delikatnie naznaczony obcym akcentem. - Spójrz na mnie - powiedział, kiedy wciąż dławiłam się wodą - Spójrz mi w oczy! - powtórzył rozkazująco, co tym razem podziałało i spojrzałam w jego intensywnie niebieskie tęczówki. - Spokojnie, mam cię - powiedział, a moc tych słów sprawiła, że ucisk w klatce zaczął ustępować, a panika wywołująca chaos powoli się ulatnia, pozwalając mi oddychać. Przestałam się szarpać i na oślep bić wodę i pozwoliłam mu sobie pomóc. Nawet nie wiedziałam jak i kiedy, znalazłam się na pustym placu za barem, u podnóża rozgrzanych słońcem schodów, gdzie z dala od oczu gapiów, osłonięta kamienistym pagórkiem, w konwulsjach wymiotów, moje ciało pozbywało się wypitej w chaosie krztuszenia wody. Kiedy wreszcie przestałam zwracać i mogłam normalnie oddychać, opadłam bezsilnie na gorący beton. Byłam wykończona, zawstydzona i okropnie wkurzona.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz