część nr 39

57 7 6
                                    

- Możemy spróbować… - Westchnęłam, wiedząc, że każda minuta spędzona w jego towarzystwie będzie słodko-gorzka, rozkoszna a zarazem bolesna. Musiałam jednak zachowywać się profesjonalnie i oddzielać moje uczucia od pracy. Ponownie nachyliłam się, żeby wsunąć stopy w miękkie balerinki, a kiedy się wyprostowałam, poczułam uderzenie procentów zawartych w zbyt szybko wypitym alkoholu. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że od rana niczego nie jadłam. Zaczęło robić mi się błogo i ciepło, czułam, jak moje ciało i dusza powoli się rozluźniają, a w głowie zaczęło mi lekko szumieć. Oto znowu byłam z mężczyzną, który, kiedy mnie poznał, przyrzekał, że mi nigdy nie pozwoli pić alkoholu, a sobie nie pozwoli na to, żeby mnie dotknąć. Właśnie po raz kolejny alkohol zaczynał szaleć w moim krwioobiegu i wyłączać zdolność rozsądnego myślenia, a ciepło jego dłoni paliło moje nagie ramiona, kiedy przytrzymywał mnie, pomagając mi złapać równowagę. Zabawne jak wiele obiecywaliśmy sobie względem siebie, i jak wielką klęskę ponieśliśmy.
- O czym myślisz? – Zapytał, kiedy parsknęłam kręcąc głową.
- O tym, że twój samogon ma na mnie wspaniały wpływ i z chęcią napiłabym się jeszcze – przyznałam szczerze.
- Pójdę za to do piekła – westchnął, ale podszedł do barku, dolał złocisto-brązowego alkoholu do swojej szklaneczki i tyle samo do drugiej, po czym wrócił do mnie. – Usiądziemy, czy wolisz stać w korytarzu jak taki chujec? – zapytał, na co tym razem to ja roześmiałam się w głos. Szybko się uczył, ale jego składanki brzmiały kosmicznie.
- Chujcem raczej nie mogę być, bo jestem kobietą… - patrzył na mnie jak nic nie rozumiejące dziecko – ze względu na kobiecą fizjologię… - dodałam, ale wiąż spoglądał na mnie pytająco – no wiesz? Chyba nie muszę ci wyjaśniać różnicy między mężczyzną i kobietą? – ciągnęłam, a jego twarz rozjaśnił diabelski uśmiech. – No tak, ty znowu sobie ze mnie żartujesz.
- Po prostu lubię jak się rumienisz.
- Typowe – przewróciłam oczami, zdając sobie sprawę z tego
że policzki mi płoną. Dlaczego do ciężkiej cholery nawet sposób, w jaki się ze mną droczył, rozgrzewał moją krew?
Przeszliśmy do salonu i ciężko opadłam na sofę.
- Pracowity dzień? – zapytał w odpowiedzi na co chyłkiem wypiłam swoją whisky. – Hola, nie tak szybko! To trzeba poczuć, rozsmakować się w tym, czerpać powolną przyjemność od momentu, kiedy wnika w twoje ciało, rozlewa się po nim gorącem, a potem uderza przyjemnością, tam na dole. – Powiedział, a ja rzuciłam mu karcące spojrzenie.
- Czy jeszcze przed chwilą nie mówiłeś, że powinny nas łączyć stosunki typowo profesjonalne? Mógłbyś w takim razie nie wciskać erotycznych podtekstów w każde wypowiedziane przez ciebie zdanie?
- Ale przecież ja nic nie powiedziałem...
- „Uderza przyjemnością tam w dole”? – Zarecytowałam unosząc brew.
- Chodziło mi o żołądek – uśmiechnął się zawadiacko – ale muszę przyznać, że podoba mi się kierunek, w którym pędzą twoje myśli.
- Jeśli pozostałe nasze rozmowy mają wyglądać w taki sposób, to będę potrzebowała więcej tego samogonu – powiedziałam z nadzieją wyciągając do niego pustą szklaneczkę. Wciąż czułam te piekielnie gorące przyciąganie, ale postanowiłam już nigdy nie pozwolić mu zawładnąć sobą… alkohol dodawał mi pewności siebie i animuszu, w sile podchmielenia, siła asertywności… choć u mnie siła asertywności rosła wprost proporcjonalnie do siły uległości.
- Tobie już wystarczy – stwierdził, odstawiając ją na bok. Wydęłam usta w podkówkę, ale i tak czułam satysfakcję, a moje ciało zaczynała spowijać chmurka miękkości i obojętności, wywołane alkoholem. Tę jednak trafił szlag, w sekundzie, kiedy w domu rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Spodziewasz się gościa? – zapytałam, po czym potrząsnęłam głową – przepraszam, nie moja sprawa, mnie i tak nie powinno tu już być. – Ruszyłam w stronę drzwi, z zamiarem wyjścia, ale on złapał za przegub mojej ręki i zatrzymał mnie w pół kroku. Jego dotyk wywołał we mnie natychmiastową reakcję i wbił mnie w podłogę. Podobało mi się to, jak dominujący potrafił być, ale już mniej lubiłam to, jak szybko traciłam przy nim głowę. Uścisk jego dłoni wzburzył we mnie krew, a ja przestałam oddychać. Chciałam spojrzeć mu w oczy, jednak wiedziałam, że to jedno spojrzenie mogłoby być zbyt znaczące i przynieść niepożądane konsekwencje, stałam więc przed nim nerwowo przygryzając wargę, ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w podłogę.
- Przepraszam – uwolnił uścisk, prawdopodobnie zdając sobie sprawę z tego, że nawet tak niewinny gest przyprawiał mnie o zawrót głowy. Zawstydzenie rozgrzało moje policzki, a ja po raz kolejny poczułam się jak idiotka. Musiałam wziąć się w garść i przestać omdlewać przy nim jak napalona małolata. Ivo jasno dał mi do zrozumienia, że nie jest mną zainteresowany w ten sposób. Narzucałam się mu zdecydowanie zbyt wiele razy.
- Na nikogo dziś nie czekam – warknął i zmarszczył brwi, kiedy pukanie stało się bardziej natarczywe. Z rozdrażnieniem wymalowanym na twarzy ruszył do drzwi, a ja powoli ruszyłam za nim, mając nadzieję, że będę miała szansę jak najszybciej się ulotnić. Wiedziałam, że nie powinnam była zostawać tu ani sekundy dłużej, nie ufałam sobie i wolałam unikać pokus. Kiedy próbowałam wymyślić wymówkę, dzięki której mogłabym jak najszybciej uciec, Ivo otworzył drzwi, i naszym oczom ukazała się Bella.
- Dobry wieczór – przywitała się z Ivo, a potem spojrzała w moją stronę. – Wiedziałam, że tutaj cię znajdę. Myślałam, że już skończyłaś? W nocy dorabiasz sobie nadgodzinami z szefem? – Puściła oczko i głupio się uśmiechnęła, a jej pokręcona aluzja sprawiła, że moje serce na chwilę się zatrzymało. Nie chciałam nawet się zastanawiać, co mógł sobie o tym pomyśleć Ivo. Wyminęłam go bez słowa, nie mając odwagi nawet spojrzeć mu w oczy, złapałam Bellę za rękę i niemal biegiem ruszyłam przed siebie. Wstyd, jaki poczułam po jej słowach, od razu mnie otrzeźwił. Zdałam sobie sprawę z tego, że gdyby ktokolwiek w miasteczku dowiedział się, że spędzam u Ivo tak wiele czasu, i pracuję do późnych godzin nocnych, znowu znalazłabym się na ich językach. Miałam dość bycia miasteczkową sensacją. Musiałam znowu się ogrodzić i stać się bardziej ostrożna, nie chciałam, żeby wyniki ludzkiego gadania znowu zarzuciły na mnie sieci beznadziejności i niskiej samooceny. Nadeszła pora, by definitywnie uśmiercić wszystkie niedorzeczne fantazje, bo te obiecywały zbyt wiele i nie przygotowywały na twarde lądowanie, kiedy wkraczała rzeczywistość.

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz