część nr 69

80 11 2
                                    

Pola.
Obudziłam się w jego objęciach. Przytulał mnie od tyłu, a jego ręka spoczywała na mojej talii. Cudownie było obudzić się i rozkoszować się jego bliskością. Kiedy tylko otworzyłam oczy i przypomniałam sobie wczorajszą noc, moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. Ivo w stanie upojenia alkoholowego był zabawny, słodki i trochę niezdarny, ale niezmiennie, diabelsko gorący, w przenośni i dosłownie. Z jego ciała bił żar, którego nie mogłam już wytrzymać. Chciałam zrzucić z nas kołdrę, nie budząc go, jednak jego ciężkie ramię skutecznie to uniemożliwiało. Powoli uniosłam jego rękę próbując wygramolić się z objęć, jednak on ponownie przygarnął mnie do siebie.
- Pola - westchnął, wtulił twarz w moje włosy i zaciągnął się moim zapachem. - Moja słodka Rusałka - dodał i jednym sprawnym ruchem odwrócił mnie na plecy i przyszpilił mnie do łóżka ciężarem swojego ciała. Roześmiałam się i spojrzałam na niego, unoszącego się nade mną. Jego włosy w cudownym nieładzie, kosmykami opadały na czoło, na ustach igrał zadowolony uśmieszek a w oczach tliło się ciepło, które przyprawiało mnie o szybsze bicie serca.
- Dzień dobry, jak się czujesz? – Spytałam uśmiechając się nieśmiało.
- Dzień dobry - odpowiedział i zmarszczył brwi. – Zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę to, ile wczoraj wypiłem. - Chciałbym cię pocałować, ale nie zrobię ci tego, dopóki nie ukradnę i niecnie nie wykorzystam twojej szczoteczki do zębów - poinformował mnie, po czym z gracją wyskoczył z łóżka i poszedł do łazienki.
- W szafce jest nowa szczoteczka, nie musisz używać mojej – poszłam za nim i wyciągnęłam nowe opakowanie, po czym sama także umyłam zęby. Kiedy zeszliśmy na dół, taty nie było już w domu.
- Nie masz maszyny do kawy? - Ivo zapytał marszcząc brwi. Kiedy zaprzeczyłam, podszedł do mnie, jednym ruchem podniósł mnie i starym zwyczajem przerzucił sobie przez ramię i bosą, ubraną w to, w czym spałam, wyniósł na zewnątrz.
- Co ty wyrabiasz? – roześmiałam się.
- Potrzebuję porządnej kawy z samego rana – oznajmił, wnosząc mnie do swojego domu i stawiając mnie przy stole w kuchni.
- A ja potrzebuję prysznica - jęknęłam.
- Prysznic jest u mnie w domu, podobnie jak maszyna do kawy – skomentował, puszczając mi oczko.
- Gdybyś sekundę poczekał, zabrałabym z domu coś do przebrania, nie mam tu nic na zmianę.
- Nie szkodzi. Poświęcę się i pozwolę ci chodzić po moim domu nago.
- Jakie to szlachetne z twojej strony, dziękuję bardzo – przewróciłam oczami, ale nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Dla mojej dziewczyny, wszystko! – jego słowa przeszyły moje ciało dreszczem.
- Dziewczyny? – zapytałam słysząc w uszach szum własnej krwi. Moje serce tak bardzo przyspieszyło, iż miałam wrażenie, że za chwilę padnę na zawał.

- Wolę uznać to za fakt dokonany, niż pytać czy zechcesz nią być, bo obawiam się odpowiedzi… - te słowa zupełnie mnie rozbroiły, a ostatnie szczątki mojego muru obronnego, rozsypały się w proch. Ivo podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie. Długo wpatrywaliśmy się sobie w oczy, mój oddech zrobił się płytki, a przez ciało zaczęły przebiegać emocje, które porażały swoją siłą tak, jak prąd.      

Zatruty owoc 🍎 Ukończona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz