6

436 32 37
                                    

Sesja zdjęciowa odbywała się w malowniczym parku, który tonął w złoto-pomarańczowych barwach jesieni. Powietrze było rześkie, a ziemię pokrywał dywan z opadłych liści. Dynie różnej wielkości rozstawione były w różnych miejscach, nadając całej scenerii uroczystego, jesiennego klimatu. Fausti uwielbiała tę porę roku – jej kolory, zapachy, a przede wszystkim uczucie spokoju, które przynosiła.

Ekipa Genzie spotkała się na miejscu, wszyscy w dobrych humorach. Była to ich pierwsza wspólna sesja zdjęciowa po krótkiej przerwie, a energia, która ich otaczała, była pełna radości i twórczej inspiracji.

Fausti miała na sobie luźny, ciepły sweter, do tego wygodne spodnie muśnięte elegancją. Bartek natomiast postawił na bluzę drugiego życia i klasyczne szare jeansy, co dodało mu swobodnego, ale stylowego wyglądu. Ich wzajemne spojrzenia, choć pełne uśmiechu i ciepła, były teraz naznaczone czymś więcej – nieuchwytnym napięciem, które pojawiło się po ich ostatniej rozmowie.

— Fausti, stań trochę bliżej Bartka, o tak! — fotograf dał wskazówki, uśmiechając się szeroko. — Wyglądacie świetnie w tych kolorach. Naturalnie, jakbyście byli tu od zawsze.

Fausti zerknęła na Bartka z ukosa. Przyjaźń, która kiedyś była dla niej oczywista, teraz stała się czymś bardziej skomplikowanym. Gdy stali obok siebie, Bartek delikatnie dotknął jej ramienia, jakby chcąc ją uspokoić. To był gest, który zawsze działał, ale teraz sprawił, że poczuła na sobie jego obecność bardziej intensywnie niż kiedykolwiek wcześniej.

Po kilku godzinach zdjęć, wypełnionych śmiechem, pozowaniem i wygłupami, Fausti poczuła chłód przeszywający jej dłonie i policzki.

— Zmarzłam — powiedziała, rozcierając ręce, gdy cała ekipa powoli się rozchodziła. — Chyba czas na coś ciepłego.

Bartek spojrzał na nią z uśmiechem.

— Może ciepła herbata? — zaproponował, jakby czytając w jej myślach.

Fausti uśmiechnęła się.

— Właściwie miałam cię zapytać, czy masz ochotę wpaść do mnie na herbatę i cynamonki. Upiekłam wczoraj z mamą całą blachę.

Bartek uniósł brwi z udawanym zaskoczeniem.

— Cynamonki? Jak mogę odmówić?

Kilka godzin później siedzieli razem na kanapie w mieszkaniu Fausti. W kuchni unosił się słodki zapach cynamonowych bułeczek, a w dłoniach trzymali gorące kubki z herbatą z pomarańczą i goździkami. Zasiedli pod miękkim kocem, który Fausti zawsze miała pod ręką na chłodne wieczory. Cichy szum filmu w tle i odgłos padającego deszczu za oknem stworzyły idealną atmosferę.

— Nie wiedziałem, że masz taki talent do pieczenia — Bartek powiedział, biorąc kolejny kęs cynamonki. — To są chyba najlepsze, jakie kiedykolwiek jadłem.

Fausti uśmiechnęła się, czując ciepło nie tylko od herbaty, ale też od jego komplementu.

— Dzięki. To mój jesienny rytuał. Kiedy tylko zaczyna się robić chłodno, piekę cynamonki i robię herbatę. A ty? Masz jakieś rytuały na jesień? — zapytała, nieco rozluźniona po całym dniu.

Bartek oparł się wygodniej na kanapie, spoglądając na nią.

— Chyba nie takie fajne jak twoje. Lubię przejażdżki rowerem przez dywan liści, czasem pograć na konsoli. Ale... — jego głos zwolnił — Ostatnio zastanawiam się, czy nie wprowadzić czegoś nowego. Może... więcej czasu z kimś, do kogo zawsze chętnie wracam.

Jego słowa zawisły w powietrzu, a Fausti poczuła, jak serce zaczyna bić szybciej. Przez moment zapomnieli o filmie, herbacie, a nawet cynamonkach. Ich wzrok spotkał się, a napięcie, które od jakiegoś czasu między nimi rosło, osiągnęło szczyt.

Bartek delikatnie przesunął dłoń po jej ramieniu, tak jak na sesji zdjęciowej, ale tym razem jego dotyk był inny – bardziej intymny, ciepły, elektryzujący. Fausti nie odsunęła się, czując, jak między nimi rośnie magnetyzm.

— Faustynka... — Bartek szepnął, nachylając się nieco bliżej.

Ona też się zbliżyła, jakby zafascynowana tym, co się teraz dzieje. Czuła jego oddech na swojej skórze, ciepło jego ciała. Ich twarze dzieliły już tylko centymetry. Bartek powoli uniósł rękę i delikatnie dotknął jej policzka, jego palce były ciepłe, a spojrzenie intensywne.

Ich usta były tak blisko, że Fausti już prawie czuła smak tego pocałunku, którego pragnęła od tak dawna. Ich oddechy mieszały się ze sobą, a czas wydawał się zwolnić. To była chwila, w której mogło się wydarzyć wszystko.

Ale w tym momencie jej telefon, leżący na stoliku obok, nagle zaczął wibrować, rozbijając tę intymną ciszę. Fausti zamknęła oczy i westchnęła, czując, jak napięcie powoli znika. Spojrzała na wyświetlacz – to była Kartonii.

Bartek cofnął się nieznacznie, uśmiechając się lekko.

— Możesz odebrać — powiedział spokojnie, choć w jego oczach wciąż błyszczało coś więcej.

Fausti skinęła głową, choć w duchu przeklinała ten moment.

— To tylko Wika. Oddzwonię później — odparła, odkładając telefon z powrotem na stół.

Przez chwilę siedzieli w ciszy, oboje jakby starając się zebrać myśli. Fausti czuła, jak jej serce powoli się uspokaja, choć wciąż biło szybciej niż normalnie. Bartek uśmiechnął się do niej, choć było w tym uśmiechu coś, co mówiło: „Jeszcze nie teraz, ale niedługo".

— Chyba jednak będziemy musieli to powtórzyć — powiedział z lekkim uśmiechem, wskazując na kanapę i kubki herbaty, jakby nic się nie stało.

Fausti roześmiała się, choć w głębi duszy wiedziała, że ten wieczór zostanie w jej pamięci na długo.

Dzieeeń dobry! 🤍

No cóż...

Przytulam! 🤍

Ostatni razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz