13

318 34 27
                                    

Piątkowa noc była chłodna a krople deszczu delikatnie uderzały o okna mieszkania Bartka. Fausti leżała obok niego na kanapie, wtulona pod kocem z ciepłą herbatą w ręce. Oglądali film, który ledwo śledzili, bardziej zajęci rozmową i przekomarzaniem się. Bartek wydawał się już czuć lepiej po ostatnim przeziębieniu, chociaż wciąż kaszlał od czasu do czasu.

— Chyba zaraz pójdę spać, wiesz? — Fausti ziewnęła, przymykając oczy.

— Mam pomysł. — Bartek nagle się ożywił, podnosząc się gwałtownie z kanapy.

— Pomysł? — zapytała Fausti, patrząc na niego nieco zdziwiona. — Nie jest za późno na pomysły? — zażartowała, zerkając na zegarek, który wskazywał grubo po północy.

Bartek wpatrywał się w nią z błyskiem w oczach, typowym dla jego szalonych planów, które często pojawiały się w najmniej spodziewanych momentach.

— Co powiesz, żebyśmy jutro polecieli gdzieś na spontaniczny wypad? — zapytał zupełnie poważnie, ale jednocześnie z entuzjazmem, który ją od razu rozbudził.

Fausti podniosła się z kanapy i przyjrzała mu się uważnie, jakby próbowała ocenić czy naprawdę mówi serio.

— Bartek, jesteś chory! — przypomniała, marszcząc brwi. — I mamy twój koncert w Gdańsku w niedzielę. Nie ma mowy, że zdążymy!

— Spokojnie, dam radę! — powiedział z uśmiechem, jakby całkowicie ignorując jej zastrzeżenia. — Polecimy jutro rano, wrócę w niedzielę na koncert. Nic się nie stanie, potrzebuję trochę oderwać się od wszystkiego przed finałem trasy.

Fausti westchnęła, patrząc na niego z niedowierzaniem. Bartek był znany z takich pomysłów – spontaniczny wypad w środku nocy to coś czego można było się po nim spodziewać, ale mimo to zawsze udawało mu się ją zaskoczyć.

— Nie jestem pewna... — zaczęła powoli, ale Bartek już otwierał laptopa, żeby sprawdzić loty.

— Patrz, mamy kilka opcji. Barcelona, Lizbona, może Paryż? Cokolwiek wybierzemy, zdążymy wrócić na czas. Obiecuję. — Jego entuzjazm był zaraźliwy.

— Bartek, nie mogę tak po prostu zostawić wszystkiego i polecieć gdzieś na drugi koniec Europy na jeden dzień! — Fausti próbowała zachować rozsądek, choć w środku zaczynała się łamać.

— Dlaczego nie? Potrzebujesz tego tak samo jak ja. Nie myśl o tym zbyt dużo, po prostu spakuj kilka rzeczy. To będzie szybki wypad. Niczego nie stracimy, a zyskasz wspomnienia. — Uśmiechnął się podając jej rękę jakby już wiedział, że ją przekona.

Fausti przez chwilę patrzyła na jego uśmiechniętą twarz, próbując racjonalnie ocenić sytuację. "Czy to naprawdę taki zły pomysł?" – zastanawiała się. W końcu, z lekkim westchnieniem, poddała się.

— Dobra, ale jeśli nie zdążymy na ten koncert, to twoja wina! — zażartowała, wstając z kanapy i kierując się do domu, żeby spakować walizkę.

Bartek uśmiechnął się szeroko, triumfując.

— Zaufaj mi, będzie świetnie!

Sobota zaczęła się wcześnie. Fausti z trudem otworzyła oczy wciąż zmęczona po krótkiej nocy, ale wiedziała, że czeka ich dzień pełen przygód. Bartek, mimo swojej niedawnej choroby wydawał się pełen energii. Spakowała szybko kilka rzeczy – lekką kurtkę, wygodne buty i kilka ulubionych ubrań – wiedząc, że tak naprawdę nie wie dokąd lecą, bo Bartek ostatecznie nie zdradził jej kierunku podróży.

O 11:00 byli już na lotnisku, a Fausti czuła mieszankę podekscytowania i niepewności.

— No to gdzie lecimy? — zapytała, kiedy stanęli przy bramce.

Bartek uśmiechnął się tajemniczo.

— Zobaczysz. — odpowiedział, wręczając jej bilety.

Fausti spojrzała na kartę pokładową i jej oczy rozbłysły.

— Lizbona? — zapytała z niedowierzaniem. — Wow, nie spodziewałam się tego!

— Zawsze chciałem ci pokazać to miejsce. Idealne na spontaniczny wypad. — odpowiedział z zadowoleniem.

Lot do Portugalii minął szybko. Fausti była zaskoczona, jak bardzo cieszyła się na myśl o odkrywaniu nowego miejsca z Bartkiem, mimo że wciąż miała w głowie myśl o niedzielnym koncercie. Jednak widok Lizbony, jej kolorowych uliczek i błękitnego nieba, sprawił, że zapomniała o wszystkim. Zanurzyli się w atmosferze miasta – spacerowali po wąskich uliczkach Alfamy, próbowali lokalnych przysmaków i zrobili dziesiątki zdjęć. Z rozpędu wstawiła zdjęcie na instagrama, zapominając iż Bartek wstawił wcześniej z lotniska. Gdy na tiktoku zaczęły szaleć teorie postanowiła je usunąć i zmylić widzów. Zaczęła wstawiać zdjęcia z wcześniejszego wyjazdu niby to wspominając lato a zdjęcie z dzisiaj wstawiła na samym końcu. Nie przewidziała jednak, że jej kolor paznokci oraz włosów znacząco różnią się od tych z wyjazdu i przedstawiają teraźniejszość, więc zmyłka nieudana.

— Wiedziałam, że to będzie szalone, ale jest cudownie. — powiedziała Fausti, stojąc z Bartkiem na wzgórzu, z widokiem na całą Lizbonę.

— Mówiłem, że warto. — Bartek objął ją, patrząc na widok przed nimi.

Wieczorem zjedli kolację w małej, urokliwej restauracji, w której serwowano świeże owoce morza. Bartek, choć wciąż nieco kaszlał wydawał się znów w pełni sił.

— To była idealna decyzja. — powiedział cicho, trzymając ją za rękę. — Chciałem, żebyśmy mieli chwilę dla siebie zanim znowu zaczniemy biec przez życie.

Fausti uśmiechnęła się, przytakując.

— Ale jutro wracamy na koncert, prawda? — przypomniała z uśmiechem, choć w jej głosie było słychać nutę zmartwienia.

— Spokojnie. Mam wszystko pod kontrolą. — odpowiedział mrugając do niej.

Fausti miała nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, ale patrząc na rozpromienioną twarz Bartka czuła, że niezależnie od tego co się wydarzy, było warto.

Niespodzianka! 🤍

Ps. Do napisania skusiła mnie Fausti swoją grą na instagramie w kotka i myszkę.

Ostatni razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz