12

415 33 8
                                    

Dzień zaczął się spokojnie. Fausti obudziła się wcześnie a pierwszą rzeczą jaką zrobiła, było sięgnięcie po telefon, by sprawdzić wiadomości od Bartka. Mimo, że noc spędzili razem Bartek musiał wrócić do swojego mieszkania, bo zaczął czuć się gorzej. Wczoraj jeszcze bagatelizował pierwsze objawy przeziębienia, ale dziś nie było wątpliwości, że dopadła go choroba. Miał ostatni koncert trasy w Gdańsku już za kilka dni, więc musiał wrócić do formy.

Bartek: „Hej, niestety, czuję się jeszcze gorzej. Postaram się wykurować, żeby być gotowym na koncert. Daj znać co u ciebie, całusy!"

Fausti zmarszczyła brwi, czując narastającą troskę. Przewróciła się na bok, jeszcze przez chwilę leżąc i myśląc co mogłaby zrobić, by poprawić mu nastrój. „Może to dobry moment, żeby zrobić coś miłego i go zaskoczyć?" – pomyślała.

Najpierw jednak zdecydowała, że dziś zrobi coś dla siebie. Od dłuższego czasu miała ochotę na małą metamorfozę, więc postanowiła udać się do fryzjera. Już dawno zastanawiała się nad lekką zmianą koloru włosów i świeżym cięciem a ten poranek wydawał się idealnym momentem, by spełnić ten plan.

W salonie fryzjerskim siedząc na wygodnym fotelu czuła się zrelaksowana, obserwując jak fryzjerka z wprawą modeluje jej włosy. Wybrała delikatne rozjaśnienie z nutką różu i subtelne fale, które dodawały jej fryzurze lekkości. Kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, uśmiechnęła się z zadowoleniem.

— Wyglądasz cudownie, Fausti — skomentowała fryzjerka, spoglądając na nią z uśmiechem.

— Dzięki, naprawdę jestem zadowolona. Czasem taka mała zmiana potrafi zrobić różnicę.

Po wizycie w salonie Fausti poczuła przypływ energii. Zdecydowała, że teraz jest moment na realizację planu zrobienia niespodzianki Bartkowi. „Na pewno przyda mu się coś pysznego do jedzenia i parę leków, skoro tak się rozchorował." Szybko udała się do ulubionej restauracji Bartka, zamawiając jego ulubione danie – domowy rosół i ciepłe pierogi z kapustą i grzybami. Chciała, żeby poczuł się choć trochę lepiej dzięki tym małym, kulinarnym pocieszeniom.

Po drodze wstąpiła jeszcze do apteki, gdzie kupiła wszystko co potrzebne do walki z przeziębieniem – tabletki na gardło, syrop i kilka innych lekarstw. Kiedy miała już wszystko, wyruszyła do jego mieszkania mając nadzieję, że jego twarz rozjaśni się na jej widok.

Kiedy dotarła na miejsce, zadzwoniła domofonem a po chwili usłyszała zachrypnięty głos Bartka:

— Kto tam?

— Twoja prywatna pielęgniarka z jedzeniem! Otwieraj szybko.

Usłyszała ciche parsknięcie śmiechu po drugiej stronie a chwilę później drzwi się otworzyły. Wchodząc na górę Fausti poczuła lekką ekscytację ciesząc się na spotkanie z Bartkiem, mimo jego stanu zdrowia.

Kiedy otworzył jej drzwi wyglądał niewyraźnie. Osłabiony, owinięty w koc z zaczerwienionym nosem i włosami potarganymi jak po długim śnie. Mimo to uśmiechnął się na jej widok.

— Fausti, co ty tutaj robisz? — zapytał, opierając się o framugę drzwi.

— Przyniosłam ci coś, żebyś szybciej wrócił do zdrowia. — odpowiedziała z uśmiechem, pokazując siatki pełne jedzenia i lekarstw. — A poza tym, chciałam cię zobaczyć.

— Jesteś niesamowita. — Bartek westchnął, pozwalając jej wejść do środka. — Ale serio, nie musiałaś...

— Oczywiście, że musiałam! Kto się tobą zaopiekuje, jeśli nie ja? — rzuciła z przekomarzaniem, wchodząc do kuchni i zaczynając rozpakowywać jedzenie.

Bartek usiadł na kanapie, obserwując ją z wdzięcznością.

— Naprawdę doceniam to, że przyszłaś. Nie czułem się dziś najlepiej a twoja wizyta to najlepsze, co mnie mogło spotkać.

— Cieszę się. A teraz jedz, bo nie ma nic lepszego na przeziębienie niż gorący rosół. — podała mu miseczkę, siadając obok na kanapie.

Bartek od razu zabrał się za jedzenie a Fausti czuła jak ciepło rozlewa się po jej sercu, widząc jak chociaż trochę poprawia mu się humor.

— I jak? Smakuje? — zapytała z uśmiechem.

— Zajebiście. — odpowiedział z pełnymi ustami a Fausti zaśmiała się cicho wiedząc, że to dla niego najwyższa pochwała.

Kiedy zjadł Fausti podała mu lekarstwa i herbatę, którą sama zaparzyła. W mieszkaniu unosił się przyjemny aromat miodu i cytryny a Bartek rozsiadł się wygodnie na kanapie, wyraźnie bardziej zrelaksowany.

— Dzięki, naprawdę. Jesteś dla mnie aniołem. — powiedział cicho, spoglądając na nią z wdzięcznością.

— Tylko aniołem? — spytała z udawaną pretensją.

— Aniołem, który przynosi najlepsze jedzenie i jeszcze lepsze lekarstwa. — zaśmiał się a jego śmiech, choć zachrypnięty brzmiał jak miód na serce Fausti.

Spędzili resztę popołudnia w ciszy, wtuleni w siebie na kanapie oglądając film. Fausti czuła, że choć Bartek chorował ten wspólnie spędzony czas tylko bardziej ich do siebie zbliżał. W pewnym momencie Bartek opierając się na jej ramieniu zamknął oczy a jego oddech stał się spokojniejszy. Fausti delikatnie pogłaskała go po włosach widząc jak zapada w sen.

Była pewna, że dzięki niej szybciej wróci do formy na ostatni koncert. Z uśmiechem na twarzy sama zaczęła zasypiać ciesząc się tą cichą, spokojną chwilą we dwoje.

Dzieeeeń dobry! 🤍

Pięknego weekendu!

Przytulam! 🤍

Ostatni razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz