Resztę dnia spędziłam dokładnie tam samo jak wczoraj, czyli pisanie z Justinem, potem przyszła Abi, a teraz znowu siedzę sama. Justin nie pisze. Nudzi mi się strasznie.
Jakby byli rodzice to podgadałabym z nimi albo coś, ale ich nie ma. Rozumiem, że mają te pieprzone delegacje czy coś, ale mają córkę do chuja! Muszą mnie wychowywać, a nie latać samolotami.
Spojrzałam na telefon miałam 4 wiadomości. Od mamy, taty, Abi i Justina.
Mama:
Córciu, jutro o godzinie 10:00 przyjadą panowie. Proszę spakuj moje wszystkie rzeczy, dokumenty i tym podobne. Wiem, że to dla ciebie bardzo trudne, ale muszę zostać w Wielkiej Brytanii już na stałe. Ci panowie co przyjdą przyniosą tobie pieniądze na życie. Kocham cie, pamiętaj!
Boże. Dlaczego ona musi tam zostać? Ale pewnie chodzi o prace.
Tata:
Kochanie jutro o godzinie 13:00 przyjadą ludzie z mojej firmy. Spakuj wszystkie moje ubrania. W sumie wszystko to co zostało. Ja większość rzeczy zabrałem. Dadzą też pieniądze na życie. Kocham cie.
O nie! Obaj. Mama określiła gdzie będzie a tata? W ogóle. Dlaczego mi się wszystko sypie?!
Abi: Jestem już wolna. Mam wpaść?
Ja: Abi.. Tak proszę jak najszybciej. Stała się tragedia.
Jak ja mam jej powiedzieć? Jak? Kurwa jak? Powiem tak; "Abi moi rodzicie wyjechali nie wiadomo gdzie, nie wiem na ile. Ale wiem, że już tu nie wrócą." Tak będzie najlepiej chyba.
Justin: Co tam? My już za godzinę jesteśmy.
Ja: Justin.. Mógłbyś do mnie przyjechać jak już się ogarniesz. Pomożesz mi w czymś. Mogę na ciebie liczyć? Tylko ty i Abi mi zostaliście...
Justin: Księżniczko co się stało?
Ja: Powiem ci jak już przyjedziesz.
Justin: Okey.
Ja: Podać ci adres?
Justin: Nie, wiem gdzie. Wszystko będzie dobrze.
Ja: Nie będzie.
Justin: A skąd taka pewność?
Ja: Po prostu wiem. Zostaniesz ze mną na noc nie chce być sama jak wiem teraz, że będę już zawsze.
Justin: Mogę zostać jak długo chcesz.
Ja: Boże dziękuje. Nie wiem co bym zrobiła. Idę, Abi przyszła. Pa.
Justin: Pa księżniczko.
Justin ma jakiś dziwny dar, który powoduję uśmiech na mojej twarzy. Dziwne trochę. Może nie powinnam tak go nienawidzić?
-Ana jesteś tu?
-Abi.. Jestem w salonie.-powiedziałam, łamiącym się głosem.
-Co się stało, że ty płaczesz?-zapytała.
-Mam spakować rodziców ich wszystkie rzeczy jutro jacyś goście przyjadą po nie. Już ich nie zobaczę. Chciałam zadzwonić, nie odbierają. Za 3 miesiące mam 18 lat. Nie będzie ich wtedy. Już ich nie ma, ale wiem, że żyją. Chociaż to.-powiedziałam i wybuchłam płaczem.
-Ciiii.. Będzie dobrze. Spokojnie.
-Abi Justin tu nie długo przyjedzie.
-CO?
-Tak.
-Kurwa mać! Pacz jak ty wyglądasz! Jazda na górę. Zrobimy makijaż wodoodporny, przebierzemy ciebie w inne ciuchy. Ruszaj dupę!-krzykła. Wiedziałam, że muszę wygrać coś w swoim życiu. Musze ja.
-Abi kurwa! Wystarczy!
-Dobra. Poczekaj. Idę coś ci wybrać.
-Nie ruszę się nawet o cal.
Spędziliśmy chyba z pół godziny na makijażu. Teraz kolejne pół nad ciuchami. Zdążę jeszcze zamówić pizze.
-Ana, to tak. Albo tą sukienkę lub ten top i te spodenki a do tego te kapcie, które? Ja osobiście jestem za sukie...
-Nie! Broń boże nie chce sukienki! Wole już świecić tyłkiem niż założyć w domu sukienkę. Na imprezę założę. Pasi?
-Tak. Leć się przebrać.
-Abi?
-Hmm?
-Sprawdź czy mam jaką cole lub coś do picia.
-Już się robi. I zgaduje jak nie będzie mam jechać do sklepu prawda?
-Trafiłaś w sedno.
CZYTASZ
Massenge → justin bieber ✔
Fanfiction"Rodzice twojej przyjaciółki uciekli, bo zbliża się jej biologiczny ojciec. Biologiczna matka zmarła jak miała zaledwie 3 latka. Jej ojciec, mój szef oddał ją do jej 'niby' rodziców, żeby się wychowała. On miał wrócić po nią, gdy skoczyła paręnaście...