#10

1.8K 97 6
                                    

Resztę dnia spędziłam dokładnie tam samo jak wczoraj, czyli pisanie z Justinem, potem przyszła Abi, a teraz znowu siedzę sama. Justin nie pisze. Nudzi mi się strasznie.

Jakby byli rodzice to podgadałabym z nimi albo coś, ale ich nie ma. Rozumiem, że mają te pieprzone delegacje czy coś, ale mają córkę do chuja! Muszą mnie wychowywać, a nie latać samolotami.

Spojrzałam na telefon miałam 4 wiadomości. Od mamy, taty, Abi i Justina.

Mama: 

Córciu, jutro o godzinie 10:00 przyjadą panowie. Proszę spakuj moje wszystkie rzeczy, dokumenty i tym podobne. Wiem, że to dla ciebie bardzo trudne, ale muszę zostać w Wielkiej Brytanii już na stałe. Ci panowie co przyjdą przyniosą tobie pieniądze na życie. Kocham cie, pamiętaj!

Boże. Dlaczego ona musi tam zostać? Ale pewnie chodzi o prace.

Tata: 

Kochanie jutro o godzinie 13:00 przyjadą ludzie z mojej firmy. Spakuj wszystkie moje ubrania. W sumie wszystko to co zostało. Ja większość rzeczy zabrałem. Dadzą też pieniądze na życie. Kocham cie.

O nie! Obaj. Mama określiła gdzie będzie a tata? W ogóle. Dlaczego mi się wszystko sypie?!

Abi: Jestem już wolna. Mam wpaść?

Ja: Abi.. Tak proszę jak najszybciej. Stała się tragedia.

Jak ja mam jej powiedzieć? Jak? Kurwa jak? Powiem tak; "Abi moi rodzicie wyjechali nie wiadomo gdzie, nie wiem na ile. Ale wiem, że już tu nie wrócą." Tak będzie najlepiej chyba.

Justin: Co tam? My już za godzinę jesteśmy.

Ja: Justin.. Mógłbyś do mnie przyjechać jak już się ogarniesz. Pomożesz mi w czymś. Mogę na ciebie liczyć? Tylko ty i Abi mi zostaliście...

Justin: Księżniczko co się stało?

Ja: Powiem ci jak już przyjedziesz.

Justin: Okey.

Ja: Podać ci adres?

Justin: Nie, wiem gdzie. Wszystko będzie dobrze.

Ja: Nie będzie.

Justin: A skąd taka pewność?

Ja: Po prostu wiem. Zostaniesz ze mną na noc nie chce być sama jak wiem teraz, że będę już zawsze.

Justin: Mogę zostać jak długo chcesz.

Ja: Boże dziękuje. Nie wiem co bym zrobiła. Idę, Abi przyszła. Pa.

Justin: Pa księżniczko.

Justin ma jakiś dziwny dar, który powoduję uśmiech na mojej twarzy. Dziwne trochę. Może nie powinnam tak go nienawidzić?

-Ana jesteś tu?

-Abi.. Jestem w salonie.-powiedziałam, łamiącym się głosem. 

-Co się stało, że ty płaczesz?-zapytała.

-Mam spakować rodziców ich wszystkie rzeczy jutro jacyś goście przyjadą po nie. Już ich nie zobaczę. Chciałam zadzwonić, nie odbierają. Za 3 miesiące mam 18 lat. Nie będzie ich wtedy. Już ich nie ma, ale wiem, że żyją. Chociaż to.-powiedziałam i wybuchłam płaczem.

-Ciiii.. Będzie dobrze. Spokojnie.

-Abi Justin tu nie długo przyjedzie.

-CO?

-Tak.

-Kurwa mać! Pacz jak ty wyglądasz! Jazda na górę. Zrobimy makijaż wodoodporny, przebierzemy ciebie w inne ciuchy. Ruszaj dupę!-krzykła. Wiedziałam, że muszę wygrać coś w swoim życiu. Musze ja.

-Abi kurwa! Wystarczy!

-Dobra. Poczekaj. Idę coś ci wybrać.

-Nie ruszę się nawet o cal.

Spędziliśmy chyba z pół godziny na makijażu. Teraz kolejne pół nad ciuchami. Zdążę jeszcze zamówić pizze.

-Ana, to tak. Albo tą sukienkę lub ten top i te spodenki a do tego te kapcie, które? Ja osobiście jestem za sukie...

-Nie! Broń boże nie chce sukienki! Wole już świecić tyłkiem niż założyć w domu sukienkę. Na imprezę założę. Pasi?

-Tak. Leć się przebrać.

-Abi?

-Hmm?

-Sprawdź czy mam jaką cole lub coś do picia.

-Już się robi. I zgaduje jak nie będzie mam jechać do sklepu prawda?

-Trafiłaś w sedno.

Massenge → justin bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz