-JESTEM!-wydarłam się.
-Ana! Wreście!-usłyszałam i chwile później zostałam uwięziona w uścisku chłopaka.
-Dusisz!-zaśmiałam się. Justin poluźnił swój uścisk, aż mnie puścił. Rozejrzał się dookoła, a jego wzrok utkwiony został z Jackson'ie. Spojrzałam na jego oczy, miał zeszklone.
-Jackson.-tylko tyle zdołał wydusić.
-Justin.-po chwili byli w ucisku. Nie wiem ile lat Justin nie widział brata, ale po tym jak on prawie się rozryczał po sądzę, że bardzo długo.
Zostawiłam ich i poszłam do kuchni, aby się na pić.
-Zrobiłaś dla niego bardzo dużo, wiesz?-odezwał się nieznajomy im głos. Odwróciłam się, a tam stał mój ojciec.
-T-tato.-zająknęłam się. O boże! Czy on tu na serio jest!!?
-Chodź słońce.-zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.-czekałem na ten moment bardzo długo. Czekałem tyle lat...
-Ja czekałam rok. Jebany rok. I wreście mi się udało. Planowałam szczegół, po szczególe. Wyszło perfekcyjnie.
-Słońce... Przepraszam.-odsunął się ode mnie i usiadł na krześle kuchennym. Zrobiłam to samo.
-Nie masz za co przepraszać. Rozumiem cię. Nie chciałeś mnie stracić przez wrogów.
-Ale i tak straciłem.
-Było minęło, tato.-przytuliłam się do niego.
CZYTASZ
Massenge → justin bieber ✔
Fanfic"Rodzice twojej przyjaciółki uciekli, bo zbliża się jej biologiczny ojciec. Biologiczna matka zmarła jak miała zaledwie 3 latka. Jej ojciec, mój szef oddał ją do jej 'niby' rodziców, żeby się wychowała. On miał wrócić po nią, gdy skoczyła paręnaście...