Podjechaliśmy pod budynek więzienny i zaparkowaliśmy samochody w bezpiecznej odległości.
-Wychodzimy?-ciszę przerwał Justin. Kiwnęłam tylko głową. W czwórkę weszliśmy do budynku, od razu skierowaliśmy się do kantorka z kamerami, najpierw weszli Harry i Zyan, aby sprawdzić czy teren czysty.
-Włączcie słuchawki, musimy być na odbiorze.-powiedziałam, gdy weszłam.
Kiwnęli głową. Razem z Justinem weszliśmy do wentylacji.
-Justin... Boje się.-wyznałam mu. Pierwszy raz od roku przyznałam mu, że się boje. Ostatni raz było jak mieliśmy jechać do naszej willi.
-Kochanie dasz rade. Ja w ciebie wierze. Twój ojciec w ciebie wierzy. Rozumiesz?
-Tak, rozumiem.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy.
-Nas wami stoi dwójka psów nie wychylajcie.-powiedział Harry. Przekazałam tą informację Justinowi.
Musieliśmy dość długo czekać, aż szanowna dwójka panów odejdzie. Gdy wreście odeszli wyskoczyliśmy do pomieszczenia.
-Uwaga! Od prawej idą następni. Ukryjcie się gdzieś.-poinformował nas tym razem Zyan.
Pobiegliśmy w stronę cali ojca. Po drodze wyciągłam z włosów wsuwkę, aby otworzyć cele.
-Justin! Kantorek!-krzykłam do niego szeptem.-idź tam! Ja sobie poradzę.
-Ana nie. Nie poz...
-Nie. Idź tam! Zaraz przybiegnie tam ojciec!-przerwałam mu, on tylko pokiwał głową i po bieg. Tyle go widziałam.
-Hej tato.-uśmiechnęłam się do niego, gdy stanęłam kolo celi. Ukucnęłam koło zamku i próbowałam go otworzyć. Gdy mi się udało otworzyłam kraty i wypuściłam ojca.-najbliższy kantorek, biegnij.-przekazałam, a sama pobiegłam w inną.
CZYTASZ
Massenge → justin bieber ✔
Fanfiction"Rodzice twojej przyjaciółki uciekli, bo zbliża się jej biologiczny ojciec. Biologiczna matka zmarła jak miała zaledwie 3 latka. Jej ojciec, mój szef oddał ją do jej 'niby' rodziców, żeby się wychowała. On miał wrócić po nią, gdy skoczyła paręnaście...