58

774 41 0
                                    

Podjechaliśmy pod budynek więzienny i zaparkowaliśmy samochody w bezpiecznej odległości. 

-Wychodzimy?-ciszę przerwał Justin. Kiwnęłam tylko głową. W czwórkę weszliśmy do budynku, od razu skierowaliśmy się do kantorka z kamerami, najpierw weszli Harry i Zyan, aby sprawdzić czy teren czysty. 

-Włączcie słuchawki, musimy być na odbiorze.-powiedziałam, gdy weszłam.

Kiwnęli głową. Razem z Justinem weszliśmy do wentylacji. 

-Justin... Boje się.-wyznałam mu. Pierwszy raz od roku przyznałam mu, że się boje. Ostatni raz było jak mieliśmy jechać do naszej willi. 

-Kochanie dasz rade. Ja w ciebie wierze. Twój ojciec w ciebie wierzy. Rozumiesz?

-Tak, rozumiem. 

Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. 

-Nas wami stoi dwójka psów nie wychylajcie.-powiedział Harry. Przekazałam tą informację Justinowi. 

Musieliśmy dość długo czekać, aż szanowna dwójka panów odejdzie. Gdy wreście odeszli wyskoczyliśmy do pomieszczenia. 

-Uwaga! Od prawej idą następni. Ukryjcie się gdzieś.-poinformował nas tym razem Zyan. 

Pobiegliśmy w stronę cali ojca. Po drodze wyciągłam z włosów wsuwkę, aby otworzyć cele. 

-Justin! Kantorek!-krzykłam do niego szeptem.-idź tam! Ja sobie poradzę. 

-Ana nie. Nie poz...

-Nie. Idź tam! Zaraz przybiegnie tam ojciec!-przerwałam mu, on tylko pokiwał głową i po bieg. Tyle go widziałam. 

-Hej tato.-uśmiechnęłam się do niego, gdy stanęłam kolo celi. Ukucnęłam koło zamku i próbowałam go otworzyć. Gdy mi się udało otworzyłam kraty i wypuściłam ojca.-najbliższy kantorek, biegnij.-przekazałam, a sama pobiegłam w inną.

Massenge → justin bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz