-Wróciłem!!!-wydarł się czyjś głos. Czyjś, czyli Justina. Bo by kogo innego?
-Ej, Zyan Justin przyszedł. Chodź się mu schowamy.-powiedziałam do niego po cichu.
Szybko przeszliśmy przez kuchnie i skierowaliśmy się do góry. Mam taką ściankę dzielącą, że nie widać schodów na górę, za co teraz jestem bardzo wdzięczna.
-Zyan, zaczynamy akcję?-zapytałam chłopaka.
-Jasne. Już wysyłam eskę do chłopaków, że mogą zaczynać.
Umówiliśmy się razem, że zrobimy taki kawał Justinowi jak on mi. Tylko teraz będzie wyglądać na prawdziwe włamanie plus uprowadzenie mnie. Mulat zorganizował chłopaków, których blondyn za bardzo nie kojarzy. Mógł by jeszcze poznać, że to któryś ze szkoły. Nie mam zielonego pojęcia skąd on ich wytrzasną, ale podoba mi się to. Sam Zyan będzie brać udział w uprowadzeniu mnie. Wcześniej spakowaliśmy mi parę najpotrzebniejszych rzeczy i wpakowaliśmy do jednego ze samochód moich "oprawców". Szczerze już myślałam na zemstą nad nim, ale dopiero Zyan mi podsunął pomysł.
-Zaczyna się.-powiedział Zyan.
*JUSTIN P.O.V*
-Hallo, Ana jesteś?-weszłem do kuchni. Nigdzie jej nie było, ale za to są naleśniki na wysepce. Wziąłem jednego i pokierowałem się do salonu. Tam też nic. Pewnie jest u góry czy coś. Włączyłem sobie telewizor i poszukałem jakiegoś dobrego filmu, by móc obejrzeć razem.
Minęło 10 minut i nadal nic. Może poszła spać, więc wstałem z kanapy i skierowałem się na schody, ale coś mi przeszkodziło. Coś, to znaczy energiczne otwarcie drzwi i wparowanie czterech jakiś facetów. Mniej więcej w moim wieku. Nigdy ich wcześniej nie widziałem.-No proszę, proszę... Kogo my tu mamy, Justin Bieber we własnej osobie.-powiedział jakiś basowy głos.
-Ta, a ty to kto?-powiedziałem z pełną buzią.
-Twoja śmierć.-powiedział pewny siebie.-stary idź sprawdź czy on ma tą laskę.-powiedział drugi.
-O nie! Zostawcie ją.-zaprotestowałem.
-Ty nie masz nic do gadania. Szef ją chce. I koniec.-powiedział trzeci, a ten czwarty skierował się na górę.
-Czy ja się do chuja nie wyraziłem jasno?! Macie ją kurwa zostawić.-krzyknąłem.
Jeden z nich, który stał na środku tylko kiwną głową i zaczęli się kierować w moją stronę. Cholera wpadłem, nie pokonam ich. Mają przewagę, ale broniłem się. Za nim się zorientowałem siedziałem już przywiązany. Z góry usłyszałem tylko błagania dziewczyny. Boję się o nią cholernie.
Hm... Tak sobie siedzę i myślę, czy nie opublikować tego rozdziału, ale jak go poprawiłam to stwierdziłam, że jest do dupy (tak jak każdy rozdział), ale i tak opublikowałam.
Branoc :)
CZYTASZ
Massenge → justin bieber ✔
Fanfiction"Rodzice twojej przyjaciółki uciekli, bo zbliża się jej biologiczny ojciec. Biologiczna matka zmarła jak miała zaledwie 3 latka. Jej ojciec, mój szef oddał ją do jej 'niby' rodziców, żeby się wychowała. On miał wrócić po nią, gdy skoczyła paręnaście...