Wreście po jakiś dobrych 30 minutach byliśmy u mnie. No bo oczywiście pan Bieber musiał jeszcze wejść do swojego domu po czyste ubrania i wziąć samochód. Spacerem by było szybciej. Nie mieszkamy od siebie daleko, od siebie mieszkamy jakieś 10 minut drogi. Gorzej mam do Abi, ona mieszka strasznie daleko, jak idę piechotą to jetem u niej w przeciągu 30-40 minut.
Prowadziłam Justina do mojego pokoju, mówiąc, że zaraz wrócę. Poszłam na strych, tam ukryłam to co mi przysłano. Sama nie wiem co to jest, niczego wtedy nie zamawiałam. Greenowie też nie zamawiali, więc to było dziwne, że coś takiego w ogóle przyszło. Nie wyrzuciłam tego tylko zaniosłam właśnie tu. Na strych. Często tu przychodzę jak mam ciężkie dni. Wtedy siedzę sobie pogrążona w muzyce i maluję. Tak ja maluję. Państwo Green nie wiedzieli o tym. Nigdy tu nie wchodzili. Mam tu pełno rysunków, zaczynając od podstawowych kształtów kończąc na krajobrazach. W moich rysunkach można znaleźć też rysunki osób, w zależności jakim byłam nastroju to tak rysowałam. Jeżeli byłam szczęśliwa, a tu przyszłam rysowałam szczęśliwe postacie, natomiast jak byłam smutna, zła i tym podobnie rysowałam osoby (zależności jaki jest mój nastrój).
Zawsze rysowałam jedną postać. Mężczyznę. Zawsze go. Pod żadnym pozorem nikogo więcej. Nie wiem czy bym była wstanie namalować inną osobę. No, ale trzeba wrócić do rzeczywistości. Wzięłam to tajemnicze pudełko i poszłam do Justina.
![](https://img.wattpad.com/cover/60441856-288-k105400.jpg)
CZYTASZ
Massenge → justin bieber ✔
Fanfiction"Rodzice twojej przyjaciółki uciekli, bo zbliża się jej biologiczny ojciec. Biologiczna matka zmarła jak miała zaledwie 3 latka. Jej ojciec, mój szef oddał ją do jej 'niby' rodziców, żeby się wychowała. On miał wrócić po nią, gdy skoczyła paręnaście...