(Prolog napisany został w formie pamiętnika. Reszta będzie opowiadaniem. Uprzedzam tylko, że naprawdę próbowałam się wczuć w jedenastolatkę – jak mi wyszło? Opinię pozostawiam Wam!)
*
Dzień 16 sierpnia 1971 roku.
Jutro są moje urodziny.
Ja, Lily Evans, kończę jedenaście lat i będę szła do czwartej klasy.
Przyznam, że odrobinę się boję. Petunia mówi, że wszystko się zmieni: i nauczyciele, i sale, i ludzie z klasy. Mimo tego nie przejmuję się za bardzo. Wiem, że mogę liczyć na Peti, i to zawsze.
Umówiłyśmy się dzisiaj, że jutro pójdziemy na lody do kawiarenki na końcu ulicy. Prawdopodobnie sprzedaje je superfacet. Petunia mówi, że ma na niego ochotę.
Nie do końca rozumiem, o co jej chodzi, ale myślę, że chce się z nim umówić. Pet jest ode mnie o dwa lata starsza i mówi, że teraz czas na podrywy, randki i tak dalej. Powiedziała również, iż ja też będę się uganiać za chłopakami, ale w to nie wierzę. Jakoś mnie to nie ekscytuje.Stanowczo wolałabym, żeby to płeć przeciwna się mną zachwycała.
Na razie nie mam powodzenia. Wszyscy chłopcy, którzy są w moim wieku mówią na mnie per Wiewiórka. To wszystko z powodu koloru moich włosów.
Często zamykam się w pokoju i płaczę. To nie jest miłe, kiedy ktoś cię przezywa, wręcz okropne.
Jednak mama i tata uważają, że będę piękna, kiedy dorosnę. Zawsze tak mówią, ale im nie wierzę. Petunia mi powiedziała, że mówią tak, żeby mnie pocieszyć.
Ona zawsze jest ze mną szczera. Czasem powie coś niemiłego, ale twierdzi, że to dla mojego dobra i muszę znać swoja słabe strony. Narazie mi nawtykała, że mam brzydkie włosy, kolor i kształt oczu, także, no i że jestem pulchna. Petunia twierdzi, że powinnam nosić bardziej workowate ubrania, aby nie było widać mojego tłuszczu.
Mama powiedziała, żebym się jej nie słuchała, bo robi sobie ze mnie żarty, ale ja jej nie wierzę. Ufam Peti i wiem, że chce dla mnie jak najlepiej. Ona mnie nigdy nie okłamie.
Prawda?
*
Dzień 17 sierpnia 1971 roku.
To dzisiaj! Dokładnie o piętnastej dwie kończę jedenaście lat. Tata powiedział mi w sekrecie, że szykują dla mnie przyjęcie niespodziankę. Nie mogę nikomu zdradzić, że wiem. Mimo że będzie to przyjęcie kameralne: ja, rodzice i Pet, to nie mogę się już doczekać.
Obudziłam się już o siódmej, ale stwierdziłam, że poleżę jeszcze w łóżku i zobaczę, co się będzie działo.
Minęła ósma. Ja nadal leżę pod kołdrą, czekam. I nic. Może tata mnie wrobił? Nie wiem. Zaraz to sprawdzę.
Zeszłam po cichu na dół. Jak się okazało wszyscy już siedzieli przy stole i jedli śniadanie.
- Dzień dobry, kochanie - powiedziała mama. - Co chcesz zjeść?
- Tosty i jajecznicę - odpowiedziałam.
Mama wstawiła chleb do opiekacza, a ja usiadłam obok taty, który czytał gazetę i popijał kawę.
Zrobiło mi się smutno. Czyżby nie pamiętali? Może pomyliły im się daty? Sama nie wiem. Jest tak jakoś cicho. Nikt się nie odzywa. Może to ma związek z moimi urodzinami? Chcą mi zrobić niespodziankę, czy jak?
Zjadłam śniadanie ze smakiem.
- Idziemy na lody? - spytała się Petunia i popatrzyła na mnie wyczekująco. W sumie obiecałam jej, że pójdziemy. Pokiwałam głową i szybko pobiegłam do swojego pokoju, a potem do łazienki. Po wykonaniu wszystkich czynności toaletowych musiałam się ubrać. Wyjrzałam przez okno.
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...