6. Nie sztuka powiedzieć „Jestem!". Trzeba jeszcze być

770 59 4
                                    

Z nudów dodaję kolejny rozdział. A tak poza tym to chyba mi odwaliło: zaczęłam pisać nowe opowiadanie, całkiem ignorując te niezakończone albo te czekające na poprawę. Brawo ja! :)

- Lily nie oddycha! – krzyknęła Lis cała czerwona. Remus biegiem rzucił się do kantorka pani Pomfrey, a w jego ślady poszła rudowłosa Krukonka. Właściwie nie miała pojęcia, dlaczego za nim pobiegła, w tym momencie jej umysł przyćmiła czarna mgła.

James zaś szybko klęknął przed Evans, po czym ze strachem w oczach, zaczął nią mocno potrząsać, cały czas mówiąc po cichu jakieś niezrozumiałe słowa. Łapa, widząc, co się wokół niego dzieje, stanął jak wryty, nie mogąc nic zrobić. Pierwszy raz był naprawdę przerażony.

Potter nagle poczuł, że czyjaś zimna ręką go odpycha, przez co opadł na posadzkę. Już miał zamiar ponownie do niej doskoczyć, kiedy spostrzegł, że to pielęgniarka, więc szybko, ale niechętnie, odsunął się. Z wyczekiwaniem wpatrywał się to w Lilkę, to w panią Pomfrey. Pierwszy raz w życiu widział, aby ktokolwiek tak zwinnie posługiwał się wszystkimi maściami, eliksirami i innymi leczniczymi przyborami. W jednej chwili wlała do ust chorej dziwnie wyglądający płyn, a w drugiej smarowała jej płuca maścią.

Udało się. Rudowłosa zrobiła pierwszy wdech, a potem drugi i trzeci. Pielęgniarka odsapnęła, jednak nie na długo. Otóż Lily teraz zaczęła rzucać się po szpitalnym łóżku i krzyczała. Jim otworzył szeroko oczy, zastygając w miejscu. Dziewczyna krzyczała, a raczej nawoływała właśnie jego. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. A może nie?

- Potter, szybko! – warknęła poirytowana Pomfrey. Rogaty uklęknął przy twarzy dziewczyny i zaczął jej szeptać przeróżne słowa. Jednak one wcale nie pomagały. Dziewczyna krzyczała coraz głośniej.

- Jim! Zrób coś! – powiedział donośnie Remus, próbując przekrzyczeć ten wrzask. Nie wierzył własnym uszom, że taka niewinna dziewczyna może wydawać z siebie tak okropny odgłos.

- Ale co!? – spojrzał na niego ze złością, jednak szybko z powrotem odwrócił się w stronę Lilki. – Evans, uspokój się! Jestem przy tobie – sarknął jej przy uchu. Ta wydała z siebie ostatni głośny okrzyk i zamilkła.

Wszyscy spojrzeli się po sobie zdziwieni. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewali. Poppy nareszcie mogła się uspokoić. Wzięła parę głębszych oddechów i spojrzała na nich srogo.

- Potter – powiedziała ciszej, kiedy zauważyła, że tamten delikatnie głaszczę Lily po głowie. – Musisz tu zostać dopóty ten atak się powtórzy – rozkazała i czekała na jego reakcję. Otworzył szeroko oczy, ale uśmiechnął się lekko. Pokiwał głową i powrócił do wcześniej wykonywanej czynności.

- A teraz do dyrektora – powiedziała do siebie pielęgniarka i ruszyła w stronę wyjścia. Zostali sami. Znowu.

Remus podszedł do Łapy i zaczął go klepać po policzku. Ten jednak w ogóle nie zareagował, ponieważ nadal, z przerażeniem w oczach, wpatrywał się w jakiś, bliżej nieokreślony, punkt. Lissie patrzyła się na nich z wrednym uśmiechem, po czym wyciągnęła różdżkę i szepnęła w ich stronę.

- Aquamenti. – Z magicznego patyka wyleciał strumień zimnej wody, który szybko pomknął w stronę Blacka i Lupina. Roshid właśnie o to chodziło. Chciała ochlapać, porządnie, tą dwójkę. No cóż, zawsze była rozrywkową dziewczyną i pewnie dlatego źle dogadywała się ze swoimi lokatorkami. Krukoni to ważniacy, którzy naprawdę bardzo rzadko wychylają nosy poza książki.

Usłyszała krzyk. Jakby nie wiedziała, że to chłopaki, pomyślałaby, że kota obdzierają ze skóry. Otóż Remus i Syriusz wydali z siebie takie odgłosy, że trupa mogłoby to na nogi postawić. Aż dziw, że Lily się nie obudziła. James podskoczył do góry i przyłożył głową w szafkę wiszącą nad łóżkiem. Syknął z bólu, jednak gdy tylko zauważył mokrych przyjaciół, z chęcią dołączył do śmiejącej się Lissie. Ta dziewczyna ma potencjał na prawdziwą Huncwotkę, naprawdę ma, przeszło przez jego myśl.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz