Cholera!, przeszło przez myśl czarnowłosej Gryfonce, która opierała się o framugę żeńskiej toalety. Uderzyła pięścią w drzwi i złapała za rękę Lily, stojącą nieopodal, po czym obydwie rzuciły się do ucieczki. Szybko przemierzały szkolne korytarze, nawet nie zwracając uwagi na potrącanych uczniów. Teraz ich jedynym zadaniem było wtopić się w tłum, a ponieważ Filch deptał im po piętach, to nie było łatwe zadanie.
Nagle szatynka usłyszała pisk Evans, więc stanęła w miejscu i odwróciła się. Rudowłosej nigdzie nie było – zniknęła.
*
Słońce powoli wychylało się znad horyzontu, a jego promienie padły na pogrążoną we śnie Dorcas Meadows. Czarnowłosa leniwie otworzyła oczy, po czym przetarła je dłońmi. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, że to jej łóżko w Hogwarcie, a wspomnienie szkoły Beauxbatons zeszło na dalszy plan. Wczoraj wrócili do Anglii, a ekscytację francuską szkołą zastąpiła szara rzeczywistość i rutyna.
Przeciągnęła się niczym kotka i dość nieudolnie stanęła na nogi. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy jej wzrok padł na kalendarz, który wisiał na komodzie. Wskazywało, że to dzisiaj, dnia piętnastego listopada, pójdzie w ruch ich genialny plan. W podskokach podążyła do łazienki, jednak robiła to tak głośno, że pozostałe współlokatorki obudziły się z pięknej krainy snów.
W momencie gdy Dor zniknęła w drzwiach toalety, rudowłosa otworzyła szeroko powieki, a w jej ślady poszła Ann, która w mgnieniu oka stała przy szafie i wyrzucała z niej masę ciuchów, aby w końcu wybrać czarne, skórzane spodnie i tego samego rodzaju gorset, który opinał jej smukłe ciało. Strój odrzuciła na łóżko, a w głębi ducha cieszyła się, że na misję. Już prawie wszystko jest gotowe. Plan S1R0 – czas zacząć!
Sama nie wiedziała, jak Huncwoci mogli wymyślić, aż tak głupią nazwę, ale stwierdziła, iż to plan jest najważniejszy. Zaśmiała się pod nosem, przypominając sobie minę Łapy, kiedy wtajemniczali go w szczegóły.
Szybko przebrała się w mundurek szkolny i czekając na wolną łazienkę, zajęła się rozmową z Lily, która właśnie pytała o akt czwarty, podpunkt drugi. Nie minęła minuta, kiedy z łazienki wypadła przeszczęśliwa Dorcas.
- Dziewczyny! – krzyknęła i parsknęła śmiechem widząc ich zdezorientowane miny. – Już prawie gotowy! – Przyjaciółki słysząc to, jak na komendę zerwały się z łóżka i truchtem ruszyły w stronę toalety. Lilka podeszła do kociołka, z którego wydobywały się bulgoczące dźwięki, pociągnęła lekko nosem, po czym klasnęła w dłonie.
- Jeszcze tylko jeden składnik i będzie gotowy dokładnie na piętnastą, czyli od razu po zajęciach – powiedziała wesoło. Przez chwilę w jej oczach pojawił się malutki ognik, jednak jak szybko przyszedł, tak szybko odszedł. Rudowłosa z wrednym uśmieszkiem, wypchnęła zdziwione dziewczyny z łazienki i jednym zgrabnym ruchem, zamknęła im drzwi przed nosem. Odkręciła kran, ale szum wody zagłuszył odgłos walenia pięściami w drzwi.
- Otwieraj, ty podstępy, rudy małpiszonie! – krzyknęła gniewnym głosem Ann, choć w jej tonie pobrzmiewała nutka radości.
- Chyba wiewióro – sprecyzowała Dor, przez co dostała drzwiami w głowę, ponieważ nasza kochana zielonooka, słysząc to znienawidzone przezwisko, z impetem je otworzyła. Szatynka złapała się za czoło i syknęła z bólu. Mrużąc oczy spojrzała w kierunku rudowłosej i widząc, że tej drgają kąciki ust, zacisnęła pięści. Miała zamiar już coś powiedzieć, jednak jej próbę przerwał cichy chichot blondynki. Warknęła poirytowana i nie zwracając już na nic uwagi wyszła z trzaskiem. Jednak zanim drzwi się zamknęły, usłyszała, że przyjaciółki coś do siebie mówią, a potem śmieją się z tego niemiłosiernie. Czarnowłosa pokiwała przecząco głową, po czym zeszła zła jak osa, do pokoju wspólnego. Głośno usiadła na jednej z kanap, złożyła ręce w koszyczek i tępym wzrokiem zaczęła wpatrywać się w ogień w kominku. Aż się wzdrygnęła, kiedy poczuła, że ktoś jej zakrywa oczy.
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...