30. Często farsę rzeczywistości można oddać na scenie jedynie tragedią

392 40 2
                                    

Rozstania zawsze bywały trudne, szczególnie w gronie najbliższych. Kiedy więc nadchodził dzień pełen pożegnań, ludzie starali się go jak najbardziej wydłużyć. Odwlekali moment, gdy będą zmuszeni powiedzieć „do zobaczenia, trzymaj się, cześć".

Hogwartczycy wracający do domów na wakacje również mieli podobne odczucia. Po części cieszyli się, że nareszcie zobaczą rodziców, może wyjadą gdzieś za granicę, nad morze czy w góry, odpoczną od nadmiaru prac domowych i niektórych nauczycieli, ale z drugiej strony nie chcieli opuszczać przyjaciół.

Pociąg wjechał na peron dziewiąty i trzy czwarte, a z wagonów zaczęli wysypywać się uczniowie. Jedni niesamowicie szczęśliwi, drudzy lekko zdołowani, a w oczach innych połyskiwały nawet łzy. Wokół panował niesamowity gwar i harmider, każdy zdawał się przekrzykiwać każdego. Rodzice czule witali się z dziećmi, których od dawna nie widzieli. Na peronie oprócz podniesionych głosów pełnych skrajnych emocji, dało się słyszeć również skrzeczenie sów i miauczenie kotów. Parę razy komuś walizka wypadła z rąk i z hukiem spadła na ziemię, jednak wraz z biegiem czasu, odgłosy na peronie zaczęły powoli cichnąć, aż w końcu przy pociągu zostały niewielkie grupki uczniów.

- Do zobaczenia! – krzyknęła Roshid, odchodząc do miejsca teleportacji. Szła obok ojca i Harry'ego. – Tylko nie zapomnijcie do mnie pisać, bo jak wrócimy do Hogwartu to wam rączki powyrywam!

- Lissie! – zganił córkę Joseph i przepraszająco spojrzał na roześmianych przyjaciół dziewczyny. – Remusie, oczekuję sowy od twoich rodziców ze zgodą na wspólny wyjazd. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych problemów?

Lupin lekko spiął mięśnie, ale jednocześnie się uśmiechnął.

- Raczej nie sądzę. Myślę, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko.

- Wspaniale. Prawdę mówiąc, nie mogę się doczekać. Nareszcie będę mógł z kimś normalnie porozmawiać. Harry jest jeszcze za mały, a z Lissie przecież nie utnę sobie pogawędki na temat quidditcha lub innych typowo męskich tematów.

- Hej! – oburzyła się Roshid. – Dobrze wiesz, tato, że uwielbiam quidditch i możesz ze mną pogadać, o czym tylko będziesz chciał... Byle nie o polityce. I Ministerstwie. No i o twoich zamiłowaniach do mugolskich sportów...

Pan Roshid popatrzył na Lupina znacząco i nic więcej nie mówiąc, deportował się wraz z dziećmi. Dorcas dała Remusowi sójkę w bok, a Syriusz podjął temat.

- Widzę, że masz względy u przyszłego teścia.

- Zamknij się – Lunatyk lekko się zarumienił. – Ja też będę się już zbierał. Mama i David pewnie czekają już z obiadem. Czy...

James klepnął przyjaciela po plecach.

- Jak rodzice wyjadą na urlop, zaproszę was wszystkich na imprezę. Oprócz ciebie, Liluś – zwrócił się do dziewczyny z szerokim uśmiechem – bo będziesz ze mną mieszkać. Czyż życie nie jest wspaniałe?

- A ja to co? Przybłęda? – obruszył się Łapa, co przyjaciele skwitowali radosnym śmiechem.

Dorcas pokręciła głową i pomachała oddalającemu się Remusowi. Rogacz i Łapa zaczęli się o coś przekomarzać, więc nie chcąc ich słuchać, zaczęła przyglądać się Lily. Przyjaciółka ze smutkiem wpatrywała się w Patricka rozmawiającego z jakimś Puchonem. Kiedy Smith dowiedział się, że Lily będzie przez wakacje mieszkała u Pottera, pokłócili się i summa summarum przestali się do siebie odzywać. Meadows z zaskoczeniem zauważyła, że Lily bardzo cierpiała przez te ciche dni. Nie miała pojęcia, że Evans aż tak zależało na chłopaku. Postanowiła więc postarać się dać mu szansę. Zanim jednak miałoby to nastąpić, czekały ją szalone zakupy z Anne. Mimo iż została wydziedziczona, brat się nad nią ulitował i założywszy skrytkę w banku Gringotta, zostawił tam małą fortunkę, którą skrupulatnie co jakiś czas uzupełniał. Dorcas wiedziała, że powinna mu podziękować i go odwiedzić, ale nie potrafiła zdobyć się na ten gest. Za bardzo bolało ją postępowanie rodziców i na razie Gabrielowi powinno wystarczyć zwykłe, listowne „dziękuję".

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz