5. Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, co się trafi

917 61 6
                                    

Bez zbędnych słów: zapraszam do czytania i gwiazdkowania! (P.S. Tekst pisany kursywą to wspomnienie albo sen - w każdym razie nic z tych rzeczy nie dzieje się w teraźniejszości)

Poczuła, że kręci jej się w głowie. Jednak, gdy tylko złapała się za nią, zaczęła spadać. Nie wiedziała, ile to trwało. Czy minutę, czy całą wieczność. Kiedy tylko poczuła, że leci, zamknęła szybko oczy. Z hukiem uderzyła o ziemię. Mimo że prawdopodobnie sobie coś zbiła, nic nie poczuła. Wręcz przeciwnie, ponieważ radość zaczęła do niej napływać. Czuła się jak nowonarodzona. Cóż, nie każdy miał takie szczęście.

Lily by tak leżała i leżała, gdyby nie poczuła, że ktoś dotyka jej ramienia. Szybko wstała, po czym spojrzała na ów osobę, którą okazał się być chłopak. Bardzo jej kogoś przypominał. Miał ciemnobrązowe oczy i czarne, roztrzepane włosy. Do tego okrągłe okulary. James Potter stał i wpatrywał się w nią ze sztucznym uśmiechem. Jednak dziewczyna była tak zadowolona, że tego nie zauważyła. Szybko wtuliła się w jego ciepłe ramiona. Dyskretnie spojrzała w jego tęczówki. Odbijał się od nich ogień. Wystraszona odwróciła się, zamarła. Otaczał ich ogień, który, co jakiś czas, się do nich przybliżał. Pomarańczowe płomienie zbliżały się swoim własnym rytmem. Byli w pułapce. Rudowłosa ponownie i, tym razem, śmielej i mocniej przytuliła się do Rogacza, czekając na śmierć.

Płomienie zbliżały się coraz bardziej, a kiedy tylko zaczepu ją oplątać, wbrew sobie poczuła zimno. Tylko od kiedy płomienie są zimne? Oderwała się od chłopaka, przez co coś ją pochłonęło.

Obraz zmienił się.

Znajdowała się teraz na jakiejś wyspie. Tym razem otaczała ją woda. Usiadła na piasku i podkuliła nogi. Patrzyła na fale, które rozbijały się o brzeg. Zamknęła oczy i wsłuchała się w szum wody. Uwielbiała ten dźwięk.

Jednak coś kazało jej wstać, co uczyniła, rozglądając się wokół. Za nią była kolejna wyspa, na której stały jej przyjaciółki: Dorcas i Anne. Zaczęła je wołać, lecz one tylko śmiały się z niej i machały w jej kierunku rękoma. Stwierdziła, że aby się tam dostać, należy przepłynąć kawałek. Zamoczyła nogę, jednak szybko odskoczyła. To były jakieś czary! Morze z wyspy wyglądło jak woda, jednak, gdy tylko się zamoczyło, zmieniało się ono w gorącą lawę.

Poczuła, że ktoś obejmuję ją od tyłu. Odwróciła się, a za nią znów stał Potter, który z mrocznym uśmiechem powoli przybliżał swoją twarz do jej. Dziewczyna zamarła w bezruchu, czekając. I nim się spostrzegła James popchnął ja lekko, przez co wpadła do wody z głośnym pluskiem. Zaczęła się palić, lawa wyniszczała jej ciało od zewnątrz. Mimo tego, że chciała jakoś wyjść, nie mogła.

Wstrzymała oddech.

*

Pewien chłopak z czarnymi, wiecznie roztrzepanymi włosami przechodził właśnie przez korytarz na szóstym piętrze. Jak co dzień zmierzał do skrzydła szpitalnego. Chciał zobaczyć, co jest z jego Lily. Od dwóch tygodni w ogóle nie dawała znaku życia, ale on mimo wszystko miał wielką nadzieję, że będzie dobrze. W końcu czym jest życie bez wiary?

Miał już zamiar skręcić w prawo, jednak usłyszał dwa kobiece głosy, które od razu poznał. Jeden był jadowity, pełny odrazy i stanowczości. Drugi zaś wydawał się być trochę bardziej łagodniejszy, ale z równie dużą pewnością siebie. Stanął za filarem i zaczął słuchać, pomimo tego, iż wiedział, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

- Podobno stary Oswald Malfoy został zabity przez Czarnego Pana – powiedziała pierwsza dziewczyna. James delikatnie wychylił głowę. No tak, Bellatrix i Narcyza Black. Nienawidził ich z całego serca, a po tym, co starsza siostra zrobiła Lily, pragnął tylko ich śmierci. – Tylko zastanawiam się dlaczego? – dodała Narcyza i spojrzała z wyczekiwaniem na siostrę.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz