34. Istnieją trzy sposoby oddziaływania na człowieka

458 43 5
                                    

Cały tytuł: Istnieją trzy sposoby oddziaływania na człowieka: szantaż, wódka i groźba zabójstwa

Jeszcze dwie minuty, powtarzała w myślach, zbiegając po schodach. Od czasu do czasu wpadała na ludzi, ale się tym nie przejmowała. Wiedziała, że jeżeli spóźni się na transmutację, profesor McGonagall ją zabije.

- Uważaj!

- Przepraszam! – odkrzyknęła, nawet się nie odwracając.

Wyleciała zza zakrętu i z tego rozpędu ledwo się zatrzymała. Drzwi do klasy już zaczęły się zamykać, lecz Dorcas szybko przez nie przemknęła. Niemalże westchnęła z ulgi, zdążyła. Chrząknęła, poprawiła fryzurę i nie przejmując się spojrzeniami reszty klasy, z uśmiechem usiadła koło Anne. Na szczęście transmutację mieli z Krukonami. Tak dużo ludzi zgłosiło się na tegoroczne zajęcia, że musieli podzielić ich na dwie grupy. Dorcas współczuła Puchonom, którzy musieli znosić widok gęb tych napuszonych Ślizgonów.

- Hej – przywitała się grzecznie, rozglądając po sali. Zauważyła machającego w jej stronę Syriusza, ale w odpowiedzi jedynie wywróciła oczami. Lupin, oczywiście, trzymał nos w książce i czytał na temat dzisiejszej lekcji, a siedząca obok niego Lissie wydawała się pogrążona w rozmyślaniach. Dorcas już wiedziała, co zaprząta jej głowę, ponieważ rudowłosa co chwilę zerkała na Remusa. Robiła to jednak skrycie, jakby bała się, że ją przyłapie. Było to nieco dziwne i trochę niepokojące, tym bardziej że ostatnio Roshid wydawała się bardzo przybita. Już nie okazywali sobie z Remusem tyle miłości, co zawsze. Meadows myślała, że najzwyczajniej w świecie się o coś posprzeczali, więc nie drążyła tematu. Gdyby tylko wiedziała, o czym jej przyjaciółka tak usilnie starała się nie myśleć...

James, ku zdziwieniu Dorcas, zagadywał jakąś Krukonkę, której nie znała z imienia i nazwiska. Odkąd wrócił z wakacji wydawał się już kompletnie niezainteresowany Lily. Może przez wspólne zamieszkanie, dzięki czemu pojął, że oboje zgrywali się lepiej jako przyjaciele? W każdym razie wyglądał na szczęśliwszego i zupełnie odmienionego. Dorcas miała wrażenie, że nareszcie stał się wolny, niezależny. W jego oczach znów pojawił się zawadiacki błysk, który mógł znaczyć jedno – w tym roku Huncwoci nie dadzą o sobie zapomnieć. Niemal uśmiechnęła się na samą myśl.

- Cześć – odparła Anne, jednocześnie skupiając na sobie wzrok Meadows. – Gdzie tak wybyłaś z samego rana?

Dorcas wzruszyła niewinnie ramionami i zacisnęła usta, żeby na wszelki wypadek się nie wygadać. Wisborn zmarszczyła czoło i już otwierała buzię, by spróbować wyciągnąć jakąkolwiek informację, kiedy do klasy weszła profesor McGonagall. Rozmowy natychmiast ucichły, a każdy z wyczekiwaniem zaczął się w nią wpatrywać. Chwilę zajęło nim sprawdziła obecność, po czym przedstawiła cel dzisiejszego ćwiczenia oraz pokrótce opowiedziała o historii zaklęcia. Machnęła różdżką, pokazała oczekiwany efekt, na tablicy pojawiła się dokładna instrukcja, aż wreszcie zaczęła krążyć po sali, obserwując poczynania uczniów. Wspomniała jeszcze o zbliżających się wielkimi krokami owutemach, ale Dorcas jej wtedy nie słuchała.

Miała po dziurki w nosie tych wszystkich oklepanych śpiewek nauczycieli. Od ponad miesiąca zamęczali siedmioroczniaków nadchodzącymi egzaminami, końcem szkoły i musem wybrania zawodu. Dorcas miała dopiero siedemnaście lat, więc jakim cudem już teraz musiała wiedzieć, kim zostanie w przyszłości? Zazdrościła Syriuszowi i Jamesowi, którzy byli wręcz pewni wyboru – aurorzy, jakież to przewidywalne. Anne zamierzała skupić się na zielarstwie, podobno chciała produkować eliksiry lecznicze. Lily miała ten sam problem, co Dorcas, ale... ale to była Lily. Mogła jeszcze nie wiedzieć, a i tak późniejsi pracodawcy będą się bić, by dołączyła do ich zespołu. W końcu z każdego przedmiotu dostawała Wybitne.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz