45. W święta wszystko boli podwójnie

294 28 11
                                    

~ niespodzianka

Czy u Was za oknem też pada śnieg? Ekstra, nie? :) Liczę na komentarze!

– Liluś, czy możemy wreszcie wejść? – spytał zrezygnowany James, wpatrując się w krążącą wte i wewte dziewczynę. – Jest cholernie zimno.

– To na pewno dobry pomysł, żebym została z wami na święta? Pan Potter może nie być zadowolony.

– Teraz już trochę za późno na powrót do Hogwartu.

Lily otwarła szerzej oczy, coraz mocniej się stresując. Od kiedy tylko wsiadła do pociągu, nie mogła wyzbyć się myśli o wpraszaniu się z buciorami w czyjeś życie. Charles z pewnością wolałby spędzić ten świąteczny okres wyłącznie z synem, nadal opłakując śmierć żony.

– Zawsze mogę wynająć jakiś pokój w Dziurawym Kotle...

– Weź się nie wygłupiaj – westchnął zirytowany James. – Mój ojciec nie będzie zadowolony. On będzie przeszczęśliwy z powodu twojego przyjazdu.

Evans przygryzła niepewnie wargę, nadal nieprzekonana.

Od ponad dziesięciu minut stali pod frontowymi drzwiami, wzbraniając się przed przekroczeniem progu domu Potterów. Chociaż właściwe jedyną wzbraniającą się osobą była Lily, która ze zdenerwowania wydeptała już całą ścieżkę, tym samym tworząc niebezpieczną, lodową taflę.

– Na pewno?

– Tak! – warknął Jim, ale widząc smutne spojrzenie rudowłosej, powstrzymał cisnący się na język wredny komentarz. – Zaraz odmarzną mi palce u nóg.

– A myślisz, że twojemu tacie spodoba się prezent?

– Merlinie, Liluś, czy możemy o tym pomyśleć już w domu? Naprawdę robi się coraz zimniej, a ja mam niesamowitą ochotę na herbatę. Poza tym ojciec wie o twoim przyjeździe, napisałem mu w liście. Bardzo się ucieszył i teraz z pewnością na nas czeka...

– Czemu nie powiedziałeś tak od razu?! – pisnęła Lily, po czym bez wahania zapukała do drzwi. – Przez ciebie twój tata pewnie się denerwuje. Na pewno zastanawia się, czemu nas jeszcze nie ma.

James powstrzymał głośne prychnięcie. Całe to absurdalne zachowanie dziewczyny niesamowicie go irytowało, ale po części ją rozumiał. Z całej siły próbował opanować ciągle narastającą złość, która raptownie minęła, gdy Lily splotła ich dłonie i uśmiechnęła się słodko. Czasami sam się bał tego, co miłość potrafiła z nim zrobić.

Drzwi otworzyły się z cichym kliknięciem, a we framudze pojawił się Charles Potter. Widząc syna i Lily, po raz pierwszy od niewiadomo jak dawna uśmiechnął się naprawdę szczerze.

– Cześć, dzieciaki. Wchodźcie do środka, na dworze jest pieruńsko zimno.

– Tak? Serio, tato? – zironizował James, skutkiem czego został zgromiony wzrokiem przez rudowłosą.

– Dzień dobry, panie Potter.

– Lila, tak się cieszę, że cię widzę – wyznał szczerze Charles i niewiele myśląc, przygarnął dziewczynę w swoje ramiona.

– I wzajemnie.

Trwaliby w uścisku jeszcze jakiś czas, gdyby nie przerwało im głośne i znaczące chrząknięcie dobiegające z tyłu.

– Mam być zazdrosny o własnego ojca, Liluś? – zapytał poważnym tonem James, ale koniec końców parsknął śmiechem. Evans wywróciła oczami, odchodząc parę kroków i tym samym robiąc miejsce dla Jima. – Cześć, tato.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz