Westchnął, po czym splótł palce dłoni, opierając się przy okazji łokciami o blat swojego biurka.
Na świecie zaczynało dziać się coraz gorzej. Ludzie cicho i w niewiadomych okolicznościach znikali, aby parę dni później znaleźć ich martwych gdzieś w ciemnych zaułkach. W Ministerstwie chaotyczność i głupota przeważała nad prawdomównością i spokojnym dochodzeniem do racji, przez co wszystko zaczęło iść w złym kierunku, nie mogąc się zatrzymać albo chociaż przystopować. Po prostu nikt nie potrafił odnaleźć się w sytuacji, która właśnie trwała, zostawiając na wszystkim swoje ogromne ślady.
Starzec nie zamierzał się jednak poddać. Szybkimi ruchami zaczął pocierać skronie, po czym, wzdychając po raz ostatni, wstał, ruszył w stronę wielkiego kominka. Wziął w garść ciemny proszek, aby po chwili zniknąć w zielonym ogniu.
Nie wiedział, co nadchodzi, jednak jednego był pewny: zło nigdy nie śpi.
*
W pokoju wspólnym Gryffindoru zaległa kompletna cisza, przez co odgłos zderzanych ze sobą części ciał wydawał się jakby dochodził z otchłani, ciągle się powtarzając i z czasem przybierając na głośności. Oczywiście do czasu, kiedy Syriusz, otrząsając się z szoku wywołanym przez zaskoczenie, natychmiastowo rozdzielił dwójkę walczących. Patricka odepchnął od swojego przyjaciela jednym zwinnym i mocnym ruchem ręki, a przez to, że ów chłopak zajęty był próbą wcelowania pięści w brzuch Jamesa, z zaszokowaniem upadł na podłogę. Black za to, widząc, jak Potter z grymasem na twarzy próbuje do niego podejść, szybko go powstrzymał. Niechętnie, trzeba przyznać, ponieważ sam z chęcią podbiłby oko Smithowi, jednak zauważył – na szczęście – szeroko otwarte oczy Lily, która z przerażeniem wpatrywała się w punkt przed nią, gdzie właśnie odegrała się owa scena. Z szoku otrząsnęła się dopiero wtedy, gdy w pomieszczeniu zapanowała wrzawa, a w końcu jako prefekt musiała rozgonić towarzystwo. Z chłopakami pogadam sobie bez świadków, oj, pogadam, pomyślała, robiąc wściekłą minę, która raptownie uformowała jej się na twarzy.
James zaś, nadal wpatrując się groźnie w stronę Smitha, zagryzł lekko krwawiącą wargę, aby po chwili dotknąć palcem swojego nader sinego i spuchniętego nosa. Czując złamaną kość, przeklął, jednak zrobił to cicho, ponieważ po prostu nie chciał, aby Lily to usłyszała. Już i tak pewnie ma z nią na pieńku. Chociaż, prawdę mówiąc, to nie on zaczął, więc tym razem może nawet mu się upiec. Nie zmienia to jednak faktu, że rudowłosa nie zapomni tego incydentu i będzie mu go wypominać przez – w najlepszym przypadku – parę miesięcy.
Westchnął głośno, co sprawiło, że Syriusz, który nadal go lekko trzymał za ramię, rzucił mu zaciekawione spojrzenie, aby po chwili uśmiechnąć się szeroko. James odwzajemniłby natychmiast ów gest, jednak nie pozwolił mu na to – tym razem – wzrok, którym patrzyła na niego Lily.
- Nie ma tutaj już nic ciekawego, zajmijcie się swoimi sprawami! – krzyknęła rozjuszona Evans i pocierając sobie skronie, popatrzyła na sprawców owego zamieszania. Jej reprymenda zaczęła się jednak dopiero wtedy, kiedy uznała, że ilość osób, które aktualnie przebywały w tym pokoju, jest wystarczająca.
- To my pójdziemy – wtrącił szybko Syriusz i łapiąc Dorcas i Anne pod ręce, szybko wyszli z pokoju wspólnego, uprzednio rzucając Jamesowi współczujące spojrzenie. Wiedzieli, że Lily nieźle da mu popalić. Mu i cholernemu Patrickowi, przez którego, jak zaraz się czegoś jemu nie wyjaśni, może się rudowłosej nieźle pogorszyć. Ale taką myśl, jeżeli w ogóle pojawiła się w ich głowach, natychmiast wyrzucali.
Lily poczekała tylko parę minut, aby Patrick mógł wstać na nogi, a James usiąść na kanapię, opierając głowę o zagłówek, ponieważ krew dalej leciała mu z nosa, po czym podeszła do nich, zakładając przy okazji ręce na piersi. Trzeba było przyznać, że wyglądała naprawdę groźnie.
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...