32. Bóg mowę nam wymyślił dla ukrywania uczuć

400 47 3
                                    

- Jamesie Potterze i Lily Evans!

Lily przekręciła się na plecy, słysząc wręcz przerażający krzyk dobiegający z dołu. Przez chwilę nie miała pojęcia, co się dzieje, lecz parę sekund później świadomość powoli zaczęła do niej docierać.

Merlinie, całowałam się wczoraj z Jamesem!

Z jękiem schowała głowę w poduszkę. Czuła się winna. Bała się go zobaczyć, nie wspominając o spojrzeniu w oczy. Gdyby mogła, do końca życia pozostałaby pod tą kołdrą.

- James! Lily! Na dół, natychmiast!

Czemu pani Potter tak krzyczy z samego rana? Co się stało? Zaraz, zaraz...

- Pani Potter?

Lily w zamyśleniu i z wielką niechęcią wstała. Nagle jej oczy rozszerzyły się ze strachu. Wczoraj James urządził sobie samotną libację i wszystkie butelki, cały ten bałagan powitał Doreę w salonie. Evans miała zamiar posprzątać dzisiaj zaraz po śniadaniu, bo rodzice Pottera wyjechali na urlop. Dlaczego więc słyszała krzyki Dorei i odgłosy jej kroków na schodach?

Po cichu otworzyła drzwi i powoli wyjrzała na korytarz. Akurat zobaczyła, jak Dorea wręcz wpada do pokoju syna, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Kiedy jednak zniknęła za drzwiami, zaczęła krzyczeć:

- Jamesie Potterze, czyś ty do końca zgłupiał! Po salonie walają się puste butelki po Ognistej i śmierdzi tu jak w spelunie! Co ty sobie wyobrażasz?! Wstań, jak do ciebie mówię! No już, wstawaj!

- Pani Potter? – zapytała Lily cichutko, stając w drzwiach. - Co pani tu robi? Co z Francją?

- Zawiodłam się na tobie, Lily – powiedziała, nie zważając na wcześniejsze pytania dziewczyny. Stanęła nad łóżkiem Jamesa, łapiąc się pod boki. – Jak mogliście się tak zachować? Gorzej niż małe dzieci... I cały ten alkohol? Co wam strzeliło do głowy?

Evans opuściła głowę.

- To – zachrypiał James, przyciągając tym samym na siebie uwagę obu pań – tylko ja piłem, mamo.

Ledwo podniósł się na rękach.

- Naprawdę? – Dorea ze zdziwieniem popatrzyła na Lily, by po chwili jeszcze bardziej się rozzłościć. – Sam tyle wypiłeś?! Nie jestem głupia, rozumiem, że czasem, mimo że nie skończyłeś jeszcze siedemnastu lat – mówiąc to, wywróciła oczami – wypijesz piwo bądź kieliszek Ogniestej, ale dwie butelki?! Na Merlina! Masz szczęście, że ojciec pojechał do pracy! Inaczej by z tobą porozmawiał! Masz szlaban do końca wakacji, Jamesie Potterze!

Jim jęknął, próbując wyplątać się z kołdry.

- Ale mamo!

- Żadnego „ale", James! Doigrałeś się w końcu! Picie alkoholu wcale nie świadczy o tym, że jesteś dorosły! Wręcz przeciwnie, więc jeżeli chcesz się popisać przed L – urwała, chrząkając – kimś, to nie tędy droga, chłopcze.

- Za pół roku będę pełnoletni – westchnął i podrapał się po policzku. Głowa niemiłosiernie go bolała, a wpadające przez okno promienie bardzo denerwowały. I chyba zaraz zwymiotuje...

- Za pół roku. Teraz z ojcem ciągle za ciebie odpowiadamy, więc masz się z dala trzymać od alkoholu. Niech no ja tylko usłyszę, że wypiłeś piwo kremowe! Masz posprzątać cały dom, włącznie z tarasem!

- Mamo – jęknął, opadając z powrotem na poduszkę.

- Masz to zrobić teraz – rozkazała, po czym uśmiechnęła się do Lily. – Przepraszam, że cię podejrzewałam, Lily. Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. Tylko mogłaś powtrzymać Jamesa, chociaż trochę.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz