Jeden z moich ulubionych rozdziałów!
Wakacje mijały w przyjemnej atmosferze pełnej lenistwa. O spokoju było jednak ciężko mówić, szczególnie jeżeli mieszkało się pod jednym dachem z Syriuszem i Jamesem. Chłopcy przez prawie pół miesiąca wpadali na coraz nowsze i dziwniejsze pomysły, których efekty nie zawsze były oczekiwane. Lily i Dorea często trwały w szoku, poznając ich co niektóre sekrety, za to pan Potter głównie uśmiechał się po nosem i kiedy jego żona nie widziała, podsuwał Jamesowi i Syriuszowi nowe plany, które ci w zadowoleniu realizowali.
Wreszcie nadszedł dzień, kiedy wybryki młodych Gryfonów musiały się skończyć. Łapa po wielu nocach pełnych rozmyślań postanowił, że najwyższy czas spotkać się w wujkiem Alfardem. Nie widział sensu odkładania tego dalej. Chciał załatwić sprawę jak najszybciej i, jeżeli będzie to nadal możliwe, wrócić do Potterów. Pojechał więc do Alfarda, a po spotkaniu wuja postanowił go dokładniej poznać. Wysłał więc Rogaczowi krótką notkę, w której opisał wielki dom Alfarda, jego dziwne poczucie humoru i chęć pozostania tam przynajmniej na tydzień, który wkrótce przedłużył się do dwóch.
James był trochę rozczarowany, ponieważ brakowało mu tych conocnych rozmów i kawałów, ale z drugiej strony cieszył się, że przyjaciel poznał wreszcie członka rodziny, któremu chociaż trochę na nim zależało. Poza tym Jim miał teraz więcej czasu dla Lily, chociaż nie wiedział, czy to plus. Od wyjazdu Syriusza Lily robiła wszystko byle jak najdalej od Jamesa, ale kiedy nie miała jak uciec, stawała się dziwnie spięta i mało rozmowna. Dorea zauważyła zmianę w zachowaniu dziewczyny, więc wybrała się na urlop, do wzięcia którego zmusiła również męża. Potterowie postanowili zabrać Lily i Jamesa i udać się na zasłużone wakacje nad morzem. Wynajęli nawet domek tuż przy samej plaży i jedyne, co im pozostało, to powiadomienie syna i Lily. Wiedzieli, że z początku dziewczyna będzie miała opory, więc postanowili postawić ją przed faktem dokonanym, jednak ich plan spalił się na panewce w momencie, kiedy James postanowił zejść na dół do kuchni i zrobić sobie kanapkę...
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, kochanie...
- Jedyny możliwy – westchnęła głęboko Dorea, ale uśmiechnęła się pod nosem.
- Ale Lila nigdy mi tego nie wybaczy...
- Charles! Tutaj nie chodzi o ciebie – zbeształa męża. – Pomyśl o Lily. Ostatnio jest taka przybita... To jedyny sposób, by ją jakoś rozruszać.
Pan Potter milczał, wpatrując się w coś nad głową Dorei. Kobieta odwróciła się i na moment zamarła. Jak mogli być z Charlesem tak głupi i rozmawiać o tajemniczych, wakacyjnych planach w kuchni, wiedząc, że James był w domu?
- Super pomysł! – krzyknął Rogacz. – Zaraz powiem Lily!
Wybiegł z kuchni i pognał prosto na piętro.
- James! Wracaj tu natychmiast! To wszystko przez ciebie! – zwróciła się do męża i trzepnęła go w głowę. Mężczyzna skrzywił się, robiąc zaskoczoną minę.
- Przecież ja nic nie zrobiłem – próbował się bronić.
- No właśnie – warknęła Dorea. – Teraz Lily będzie miała do nas pretensje... Zwalę wszystko na ciebie – mówiąc to, wyszła zła z pomieszczenia.
Charles westchnął, wytykając pod nosem głupotę syna i zachowanie żony.
- Kobiety... Kto je zrozumie?
Jak można było przewidzieć, Lily nie spodobał się pomysł Potterów. Znaczy, była im niesamowicie wdzięczna za troskę i gdyby miała możliwości (lub wystarczającą ilość pieniędzy) z pewnością by z nimi wyjechała, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Już i tak za bardzo wykorzystywała ich gościnność, więc o fundowaniu wyjazdu nad morze nie było nawet mowy.
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...