Dom od tygodnia wydawał się taki cichy, pusty.
Regulus wszedł do swojego pokoju, usiadł na łóżku, po czym sięgnął po wycinki gazet leżących na nocnym stoliku. Po kolei przeglądał każde zdjęcie i czytał artykuły, których treść mroziła krew w żyłach. Z obrzydzeniem zmarszczył czoło. Jeszcze niecały rok temu z zafascynowaniem wyczekiwał kolejnych wiadomości, które bezpośrednio dotyczyły Czarnego Pana. Teraz zaś nie marzył o niczym innym, tylko o ucieczce. Pragnął pójść w ślady Syriusza. Zresztą, nie po raz pierwszy. Od kiedy tylko sięgał pamięcią, Regulus robił wszystko, byleby zyskać aprobatę brata. Bawił się w jego zabawy, nawet dokuczał Stworkowi, którego potem przepraszał, jak nikt nie patrzył. I wszystko się zmieniło, jak tylko Syriusz został przydzielony do Gryffindoru. Regulus musiał przyznać, że w pierwszej chwili ucieszył się, mając świadomość, że wreszcie stanie się niezależny. Niestety, skoro trafił do Slytherinu, wszystkie obowiązki rodzinne raptownie przeskoczyły na jego plecy. W głównej mierze jednak jego przeznaczeniem była posługa dla Voldemorta, a później kolejno: stanie się Śmierciożercą, zabijanie, torturowanie, dręczenie. A młody Black przecież nie tego pragnął od życia. Jego największym marzeniem, które wręcz nie dawało mu spać po nocach, było pragnienie wolności i bezpieczeństwa, ponieważ ani dumna matka, ani ciągle zapijaczony ojciec nigdy mu tego nie zapewnili.
Regulus westchnął głęboko, zaciskając mocno powieki. W jego głowie pojawiło się wyblakłe wspomnienie, które mimo biegu czasu nadal nie zatraciło na wartości. Pamiętał, jak kiedyś z Syriuszem – mieli może po osiem lat – wyszli z domu przez okno, żeby pobawić się na podwórku z innymi dzieciakami. Do tej pory nie potrafił zapomnieć, jak świetnie się czuł. Chłopcy śmiali się i wygłupiali, nie mogąc się powstrzymać. Aż do momentu, kiedy rozwścieczona Walburgia zagoniła synów siłą do domu, nie szczędząc przekleństw. Wówczas bliźniacy po raz pierwszy poczuli co to znaczy spotkać się z Cruciatusem. Klątwa nie trwała długo, nie była też aż tak silna, mimo to dzieciom wystarczyło, by przeżyli szok. Wygoniła nieposłusznych szczeniaków do swoich pokoi, a sama znalazła sobie inne, ciekawsze zajęcie. Regulus doskonale pamiętał, że gdy wylewał łzy w poduszkę, mimo iż usilnie starał się je powstrzymać, usłyszał ciche pukanie do drzwi. Do środka niepewnym krokiem wszedł Syriusz, usiadł koło brata i najzwyczajniej w świecie go przytulił. Nie trzeba było nawet nic mówić, rozumieli się bez słów.
Black chwiejnym krokiem wszedł do łazienki. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i wzdrygnął się lekko. Ze strachem patrzył na przemęczoną twarz zadręczonego młodego mężczyzny, pod którego oczami widniały ciemne cienie. Wystające kości policzkowe, szpiczasty podbródek i lekko zadarty nos w pewnym sensie dodawały mu splendoru, który zdecydowanie odziedziczył w genach. Jak każdy przedstawiciel tego czystokrwistego rodu miał czarne, głębokie spojrzenie, które niebezpiecznie hipnotyzowało.
Regulus przyglądał się twarzy Syriusza z dziwną rezerwą.
Odskoczył raptownie, uświadamiając sobie, jak bardzo przypomina brata. Charaktery aczkolwiek mieli całkowicie odmienne, co nigdy zresztą im nie przeszkadzało. Oczywiście, do momentu kiedy Syriusz zaczął powoli acz skutecznie odsuwać się od prawd wyznawanych przez rodzinę, zdając sobie sprawę, że rodzice wdepnęli na grząski grunt, z którego tak szybko się nie uwolnią. Regulus nie miał tyle szczęścia, poza tym w wyrażaniu zdania przeszkadzał mu brak asertywności. Był strasznie uległy, co z premedytacją wykorzystał Orion, wręcz wrzucając go w środowisko przyszłych Śmierciożerców.
Zwinnym ruchem przemył twarz zimną wodą, starając się poukładać myśli.
Zanim zdążył cokolwiek zrobić, poczuł, jak po przedramieniu przechodzi mu niewyobrażalny ból. Upadł bezwiednie na kolana, przyciskając rękę mocno do siebie. Syknął głośno, widząc, jak Mroczny Znak wypala mu skórę. Mimo iż otrzymał znak niecałe pół roku temu, po prostu nie potrafił przyzwyczaić się do jego „magicznych właściwości". A może nie chciał? Pamiętał, że jak po raz pierwszy go poczuł, cała jego wcześniejsza fascynacja Czarnym Panem raptownie wyparowała. Zastanawiał się później, czy aby rodzice nie użyli na nim klątwy Imperius, by z oddaniem traktował Pana, marząc jedynie o przepustce do grona wybranych, jak ciągle mawiał ojciec.
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...