49. Głupota nie zawsze czyni złym, złość zawsze czyni głupim

282 32 2
                                    

~ Francoise Sagan

Trochę to trwało, ale jestem z nowym rozdziałem. Zaskoczeni? :)

Lily po raz kolejny westchnęła zrezygnowana.

W pokoju wspólnym panowało istne szaleństwo. Uczniowie śpiewali, tańczyli, krzyczeli i ogólnie ekscytowali się wygranym meczem ze Ślizgonami, co zapewniło im pierwsze miejsce w rankingu. Gryfoni zdobyli Puchar Quidditcha, z czego również była dumna, lecz bez przesady. Widząc, jak drużyna została podrzucana i ściskana, pomyślała, że to zdecydowanie za dużo.

Niedługo zbliżały się egzaminy i to na nich uczniowie powinni skupić uwagę. A nie na jakichś bzdurnych meczach.

– Jakby Jim pytał – zwróciła się do Łapy – będę na błoniach.

– Co? Czemu? Zostań z nami i świętuj!

– Muszę się pouczyć.

Syriusz wybałuszył oczy.

– Daj spokój, Lilka! Choć raz zrób coś normalnego. Poza tym nauka nie nieśmiałek, nie schowa się.

– Po prostu przekaż to Jimowi.

– Okej, okej. Jakbyś zmieniła zdanie, wiesz, gdzie jesteśmy. McKinnon! – wydarł się, by bez dalszych słów wyminąć Evans i podbiec do Marleny. Musiał przecież omówić ostatnie minuty, które przesądziły o wygranej.

James stał niemal na środku pokoju, a wokół niego utworzyło się kółeczko. Gratulowali mu, piszczeli i rozmawiali, dlatego Lily nie chciała przeszkadzać. Chyłkiem przeszła do dormitorium po książki oraz notatki, a później bezpośrednio skierowała się na błonia.

Jak na połowę marca, na zewnątrz robiło się już całkiem ciepło, więc grzechem byłoby nieskorzystanie z pięknej pogody. Uśmiechnęła się na widok słońca wyłaniającego się zza chmur. Idealna pora na naukę run i symboli numerycznych. Pod wielkim dębem przy jeziorze wyczarowała koc, na którym wygodnie się rozsiadła.

Pół godziny później, albo nawet jeszcze dłużej, ktoś zaszedł Lily od tyłu i chrząknął głośno. Przekręciła głowę, ale widząc Patricka, jej brwi powędrowały pod linię włosów. Spodziewała się raczej Jamesa.

– Cześć. Przeszkadzam?

– Cześć. Jasne, że nie. Siadaj – zaproponowała, robiąc miejsce obok.

Chłopak bez wahania klapnął na koc, a później uśmiechnął się szeroko.

– Dawno nie rozmawialiśmy, co?

– Faktycznie. Trochę czasu minęło.

– Próbowałem parę razy zagadać – wyznał niespodziewanie – ale najpierw tchórzyłem, a później podchodził do ciebie Potter, więc wolałem nie ryzykować. W ogóle kto by się spodziewał, że naprawdę się z nim zwiążesz? Rzucił na ciebie zaklęcie? Dał ci podejrzany eliksir do wypicia?

Lily zachichotała pod nosem.

– Nic mi o tym niewiadomo. Gdyby ktokolwiek powiedział mi jeszcze rok temu, że będę się spotykać z Jamesem, chyba dostałby Jęzlepem za rozpowiadanie takich bredni.

– Mhm. A potem Aviforsem za denerwowanie Lily Evans.

– Ej, nie jestem aż tak wredna! – parsknęła i lekko szturchnęła Patricka w ramię. – No, może Tarantallegrą, ale nic więcej!

Roześmiali się wspólnie. Lily nawet przeszło przez myśl, że czuła się jak wtedy, gdy dopiero zaczęli się spotykać. Też było tak śmiesznie i bezproblemowo. Poza tym Patrick należał do wąskiej grupy osób potrafiących ją rozbawić.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz