Przepraszam, że dodaję z jednodniowym poślizgiem. Weekend miałam dość zajęty, dlatego się nie wyrobiłam. No ale dobra, mniej ględzenia, więcej czytania. Zapraszam! :)
Gabinet Dumbledore'a tej nocy wyglądał dość ponuro. Nawet Faweks, który siedział na werandzie, miał nietęgą minę. Wszystko było przesiane mrokiem chmur wyglądających przez okno. Całe pomieszczenia składało się z trzech pięter. Na każdy poziom prowadziły małe, kręte schodki. Na pierwszym piętrze stały regały z książkami i przeróżnymi, magicznymi przedmiotami. Na środku leżał długi, czerwony dywan, a na podwyższeniu widniało ogromne biurko, za którym przeważnie siedział sam dyrektor.
Na drugim poziomie znajdowała się sypialnia, do której żaden uczeń nigdy nie miał dostępu. Po Hogwarcie krążyły plotki, że w sypialni Albusa była tylko McGonagall, co było raczej bujdą wyssaną prosto z palca.
Trzecia koordynacja wiązała się z wielką tajemnicą. Zresztą jak sama osoba Dumbledore'a. Ludzie mówili, iż jest tam wielka biblioteka. Inni zaś powiadali o wielkim, czerwonym smoku. I to dlatego tak trudno jest spotkać Albusa na korytarzu, ponieważ bawi się ze swoim pupilkiem. Niektórzy utwierdzali się w przekonaniu o labiryncie czy laboratorium, gdzie dyrektor zamykał złych uczniów. Albo czarnoksiężników.
Albus właśnie siedział na swoim ulubionym fotelu i rozmyślał. Ręce jak zwykle miał splecione w koszyczek, a głowę pochyloną tak, że wpatrywała się w ścianę naprzeciwko. Lekko drgnął, kiedy usłyszał głośne pukanie. Nie musiał odpowiadać, ponieważ drzwi same się rozwarły. Do gabinetu wkroczyły dwie osoby: zastępca dyrektora i James Potter, który był ostatnią osobaą, której się spodziewał.
- Dyrektorze, Lily jest w niebezpieczeństwie – zaczął James bez zbędnych ceregieli. Dyrektor wstał i podszedł do niego.
- Mój drogi, usiądź i opowiedz mi o wszystkim – rzekł Dumbledore i jedną rękę położył mu na barku, zaś drugą wskazał wolne krzesło.
James usiadł i zaczął szybko opowiadać, co się stało. Od początku do końca. Od momentu wyjścia z wieży do momentu dotarcia tutaj. Wszystko mówił szybko, ale wyraźnie. Do tego od czasu do czasu wymachiwał rękę, prawdopodobnie nie zdając sobie z tego sprawy.
Dyrektor dobrze wiedział, jakim uczuciem James darzy rudowłosą Gryfonkę i dlatego życzył im wszystkiego, co najlepsze. Jednak czasem, z bólem serca musiał przyznać, jego uczeń trochę świrował.
Kiedy tylko Potter skończył monolog spojrzał na profesora z nadzieją, że zaraz zacznie coś robić. A najlepiej by było, gdyby postawił cały zamek na nogi. W końcu jego Lily zniknęła! Niestety, czasami nawet człowiek, w którego dozgonnie wierzymy, nas zawodzi.
- Dziękuję, James, że mi o tym powiedziałeś. Wiesz, radziłbym ci najpierw pójść do dormitorium i tam sprawdzić, a... – zaczął Dumbledore, lecz Rogacz szybko mu przerwał.
- Dyrektorze! – podniósł głos – Skoro dla pana jedna uczennica mniej czy więcej, to żadna różnica, to ja sam pójdę jej szukać! – krzyknął Potter i podążył do drzwi wyjściowych, lecz profesor szybko je zablokował.
- Jeżeli uważasz, że dobro moich uczniów mnie nie obchodzi, to się mylisz!
Pierwszy raz w życiu James usłyszał, że Albus Dumbledore krzyknął na kogoś.
- Przepraszam – powiedział Rogaty i spuścił wzrok. Profesor zaczął ciekawie przypatrywać się Gryfonowi. Patrzył na niego, jakby był otwartą księgą, jakby czytał rozdziały z jego ruchów i zachowań.
- Idź i zrób to, co masz zamiar zrobić.
Jamesowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Nawet nie przejął się tym, skąd dyrektor wie, co chce zrobić. Teraz miał tylko jeden cel: jak najszybciej znaleźć się w dormitorium, aby coś sprawdzić, ponieważ miał przeczucie, które mówiło mu, że Lily jest w wielkim niebezpieczeństwie. Zazwyczaj nigdy go nie zawiodło. Mimo to w głębi duszy pragnął, aby to był sen. Jeden wielki koszmar, z którego zaraz obudzi się z krzykiem. A potem będzie już wszystko dobrze...
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...