1. Każdy koniec oznacza początek

1.3K 93 2
                                    

Zapraszam do czytania!

Liście zaczęły spadać z drzew. Wszystkie kolory zawładnęły Anglią. Zaczynając od najjaśniejszych odcieni żółci, a kończąc na ciemnych brązach. Wiał wiatr, przez co liście fruwały we wszystkie strony. Ludzie nazywali to tańcem zjednoczenia. Nie wiadomo dlaczego, tak już było. Tymczasem w Londynie nie było słychać żywej duszy. Jako, że nastała dopiero wczesna pora, londyńczycy jeszcze leżeli w łóżkach bądź jedli śniadanie.

Mimo tego pewna rudowłosa dziewczyna siedziała wygodnie na parapecie, oglądając uroki wrześniowego poranka. Nie wiedziała, ile tak trwała myślami, nie obchodziło ją to. Z owego letargu jednak wyrwał ją głos rodzicielki.

- Lily, wstawaj skarbie! – krzyknęła matka dziewczyny, a po chwili dodała: - Zejdź na śniadanie, bo za niecałe trzy godziny masz pociąg do Hogwartu.

Domniemana Lily szybko zerwała się na nogi, po czym wybiegła z pokoju.

- Kochanie, nareszcie – westchnęła Karen Evans, aby po chwili podejść do córki i dając jej buziaka w policzek, postawić przed nią tosty z dżemem na stole.

- Dziękuję – powiedziała młodsza córka, po czym ze smakiem zaczęła zajadać śniadaniem. Jadła z taka prędkością, że zajęło jej to dokładnie dwie minuty. Pani Evans z uśmiechem na ustach obserwowała córkę, jednak po chwili uśmiech trochę zbladł, ponieważ kobieta uświadomiła sobie, że zobaczy ją dopiero na święta bądź – w najgorszym wypadku – na koniec roku szkolnego.

Lily, widząc ten grymas u swojej rodzicielki, podeszła do niej i przytuliła ją.

- Mamo, jeszcze tylko dwa lata, przeżyjesz – powiedziała to z takim wyrazem, jakby to córka pouczała matkę. Do tego prześmiesznie pokręciła głowa.

Do odjazdu pociągu zostało tylko dwie i pół godziny. Lilka szybko pobiegła do łazienki. Odświeżyła się, po czym spakowała walizki do końca, aby po chwili pośpiesznie ubrać błękitną bluzkę na długi rękaw i jeansową miniówkę. Do tego spięła włosy w luźnego koka i nałożyła białą opaskę. Jeszcze tylko lekki makijaż i już pół godziny później była gotowa. Musiała sama przyznać, że wygląda całkiem nieźle.

Zeszła na dół i zagadała się ze swoja rodzicielką, jednak po chwili oprzytomniały. W biegu pożegnała się z rodziną - nie odbyło się łez. Także teraz siedziała w samochodzie wraz z tatą. Nie mogła się już doczekać. Nie wiedziała czy to przeczucie, jednak coś jej mówiło, że ten rok będzie całkowicie inny. I to niekoniecznie w dobrym znaczeniu tego słowa. Ale oby się myliła...

Kiedy dojechali na dworzec King Cross, co zajęło im ze dwadzieścia minut, Ruda pocałowała ojca w policzek i ruszyła w stronę barierki pomiędzy peronem dziewiątym a dziesiątym. Znajdując się w końcu po drugiej stronie, nawet nie zdążyła dokładnie się rozejrzeć, ponieważ raptownie poczuła, że ktoś ją mocno ściska.

- Liluś! Nareszcie, opowiadaj jak wakacje! – krzyczała Dorcas na zmianę z Anne, na co dziewczyna tylko zaśmiała się perliście i pokręciła głową z dezaprobatą.

- Spokojnie – powiedziała Lily, a przyjaciółki, słysząc to, natychmiast ucichły. Jednak po chwili znowu zaczęły swoje przesłuchanie. Ruda zaśmiała się po raz któryś tego dnia. Po półgodzinnej rozmowie, dziewczyny zorientowały się, że zielonooka jeszcze nie wniosła swoich bagaży, więc szybko się tym uporały.

Do odjazdu pociągu zostało jeszcze dwadzieścia minut, dlatego wróciły powrotem na peron. Chciały zobaczyć znajome twarze i przywitać się – co z poniektórymi, oczywiście.

- Cześć, laski. – Usłyszała Anne zaraz przy swoim uchu. Drgnęła, na co Łapa zaczął się śmiać.

- Bardzo śmieszne – burknęła pod nosem blondynka, ale sama po chwili wybuchła śmiechem. – Hej – przywitała się.

-Witaj, Liluś! – krzyknął James swoim śpiewnym głosem za co dostał po głowie.

- Spadaj, buraku!

I jak na zawołanie chłopak lekko poczerwieniał, przez co osoby, którzy nazywali się jego przyjaciółmi, parsknęli głośno.

- Dobra, koniec tej sprzeczki. Na razie mam dosyć – powiedział Remus. – Jak tam wakacje?

Reszta nie potrzebowała zachęty. Szybko każdy zajął się rozmową. Nawet sama Lily Evans rozmawiała z Jamesem Potterem i do tego uśmiechała się. Szczyt wszystkiego. Świat zwariował!

- Spotkałaś kogoś fajnego co, Lily? – zapytał Syriusz i ukradkiem spojrzał na Rogacza. Jego brat bliźniak, bo tak ich nazywali, wpatrywał się w Rudą z oczekiwaniem, a także z nadzieją w oczach.

- No, więc... - zaczęła dość niepoprawnie, ale Remusik natychmiast jej przerwał.

- Nie zaczyna się zdania od „więc" – upomniał, a reszta spojrzała na niego z uśmiechem. – No co?

- Nic – powiedział James i pokiwał głową z uśmiechem.

- Tak, był taki jeden, który...

Potter rozdziawił buzię. Po chwili ją zamknął, by potem znów ją otworzyć. Dorcas chciała ratować sytuację, zmieniając temat, ale ktoś ją wyprzedził. Naturalnie, Anne. Ona zawsze będzie najbardziej ciekawą osobą w ich gronie.

- Który...?

- Tu właśnie idzie – dokończyła rudowłosa. – Spotkamy się w przedziale. – Posłała im buziaka w powietrzu i pobiegła do chłopaka z blond włosami. Reszta zaś tylko wymieniła zaciekawione spojrzenia. Porozumieli się bez słów. Rzadko w przyjaźniach ludzie mogą tak rozmawiać. Jednak ich łączyła naprawdę silna więź.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz