3. Złych wydarzeń nie da się wymazać z pamięci

1K 79 8
                                    

Dodaję szybko kolejny rozdział, bo ciekawa jestem Waszych opinii. :)

Kiedy wszyscy, oprócz pierwszaków, weszli już do Wielkiej Sali, Anne zaczęła sobie nucić pod nosem. Uwielbiała tą piosenkę. Zawsze kojarzyła jej się ona z marzeniami. Z dalekim światem, do którego zawsze może odejść, nie przejmując się niczym.

Dalej podśpiewując pod nosem, podniosła głowę do góry, aby spojrzeć na sufit. Każdy uczeń Hogwartu był nim zafascynowany, ponieważ pokazywał on pogodę, która aktualnie panowała na zewnątrz. Dzisiaj było pochmurno. Księżyc jak i gwiazdy schowały się za ciemnymi chmurami nocy. I mimo tego, że nie padało, prawie każdy uczeń miał nietęgą minę.

- Masz ładny głos – szepnął jej jakiś wotum do ucha, ale kiedy się odwróciła, nie spostrzegła nikogo. Wzruszyła delikatnie ramionami i podeszła do swoich przyjaciół. Od nich zawsze biła jakaś aura, że kiedy by nie spojrzeć, choćby jeden z nich zawsze się uśmiechał.

Dokładnie w tym momencie, kiedy blondynka zajęła swoje miejsce, drzwi od Wielkiej Sali ponownie się rozwarły. Do pomieszczenia wkroczyła profesor McGonagall, a za nią masa małych pierwszaków. Na ich twarzach widniał strach i niepokój. W końcu po raz pierwszy przekraczają bramy tego zamku. Na szczęście to nie jest nic strasznego, bo wystarczy włożyć na głowę starą Tiarę Przydziału, która pokaże im ich miejsce. Uczniowie przydzieleni zostaną do czterech domów: Gryffindoru, Revenclawu, Huffelpuffu i Slytherinu.

Kiedy ceremonia dobiegła końca, powstał dyrektor szkoły, Albus Dumbledore.

- Mam dopowiedzenia tylko jedno: Wsuwajcie! – Po sali rozniosły się gromkie brawa. Dyrektor znany był ze swoich idealnie krótkich przemówień. Mówił to, co miał na myśli bardzo szybko. Za to uczniowie go wręcz uwielbiali, a poza tym był bardzo sympatycznym staruszkiem.

Uczta była niezwykła. Stoły aż uginały się od ilości potraw. Peter, który jest chłopcem lubującym się we wszelkich smakołykach, nie mógłby spróbować nawet połowy z nich. Każdy najadł się do syta i nieważne czy spróbował roladek w sosie pieczarkowym, czy ryby po grecku, był pełny. Po daniach głównych na stołach zaczęły pojawiać się przeróżne desery. Zaczynając od ciast, a kończąc na owocach. Najlepsze w tym wszystkich było to, że jadłeś, ile chciałeś.

Kolacja dobiegła końca, gdy ostatni uczeń odłożył sztućce, wtedy ponownie powstał Albus.

- Wybaczcie, że przerywam, ale muszę was jeszcze pomęczyć ględzeniem starca. – Po sali przeszła fala śmiechu. – Jak co roku, pan Filch chce przypomnieć, że... Zaraz co ja miałem? – zastanawiał się na głos. Każdy mógł teraz przysiąc, że mrugnął właśnie do niego. – Nieważne. Wejście do Zakazanego Lasu jest zabronione i zwracam się z tym nie tylko do młodszych uczniów – tutaj spojrzał wymownie w stronę Huncwotów. – Teraz sprawa najważniejsza. W tym roku odbędzie się wymiana pomiędzy nami a Beauxbatons i Durmstrangiem. Z każdego domu pojadą po trzy mieszane pary, uprzedzam od razu, że pierwszy wyjazd odbędzie się trzydziestego pierwszego października w Święto Duchów. Drugi zaś będzie czternastego lutego w Walentynki. Tak dobrze zauważyliście – dopowiedział, kiedy usłyszał głosy podniecenia – to wymiana, więc oni przyjadą do nas w następnym roku. Miesiąc przed Świętem Duchów opowiem wam więcej, a teraz dobranoc, trzeba się wyspać, bo jutro zaczynają się lekcje – to powiedziawszy usiadł na swoim honorowym miejscu.

W całej sali zawrzało od podniesionych głosów uczniów. Nawet paczka przyjaciół żwawo plotkowała na ten temat. Lily i Remus, jak co roku powinni iść zaprowadzić uczniów pierwszej klasy do pokoju wspólnego, ale tym razem ich obowiązek przejęli osobnicy klasy młodszej.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz