~ Agatha Christie
Czekam na komentarze, misie. :)
Anne nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak samotnie w święta. Owszem, poza nią w Hogwarcie zostało paru znajomych, ale brakowało jej przyjaciół. Tęskniła za wygłupami Syriusza i Jamesa, ganiącym ich Remusem, ciągle szczęśliwą Lily, udającą poważną Dorcas i spokojną Lissie. Wysłali sobie życzenia pocztą, a także prezenty, ale to całkowicie nie oddało ducha świąt.
W przeciągu tygodnia Anne trzymała się z Alice, prawie ciągle gdzieś z nią łażąc, przez co czasami czuła się aż głupio. Wiedziała, że dziewczyna wolałaby ten czas spędzić na romantycznych schadzkach ze swoim chłopakiem, Frankiem, dlatego dzisiejszy dzień Wisborn przesiedziała w wieży Gryffindoru, próbując dogadać się z młodszymi rocznikami. Jeszcze szósto- i piątoklasiści zachowywali się w porządku, ale młodsi uczniowie wywołali u Anne jedynie migrenę. Z tego względu po kolacji rozsiadła się wygodnie przy kominku, pisząc jakieś głupie, zaległe wypracowanie, wręcz delektując się samotnością.
Do czasu.
Niespodziewanie poczuła uginające się obok poduszki kanapy, co wyprowadziło ją z równowagi do tego stopnia, by wylać atrament na wszystkie pergaminy. W szoku wpatrywała się w zniszczone kartki. Zacisnęła szczękę, przenosząc spojrzenie na głównego winowajcę.
Regulus Black oparł się wygodnie, a jego brwi podjechały niemal pod linię włosów.
– Ty – warknęła Anne niemiło. – Patrz, co robisz! Przez ciebie będę musiała pisać to od początku!
Blondynka niemalże jęknęła na samą myśl. Pierwszy raz podniosła głos na Regulusa, przez co z jednej strony pojawiła się niepewność, ale z drugiej poczuła lekką satysfakcję.
– Jesteś czarownicą. Poradzisz sobie z kleksem po atramencie – odparł spokojnie Black i przełożył nogę na nogę. Wpatrywał się w blondynkę z dziwnym wyrazem twarzy, z zaskoczeniem odkrywając, jak duże wywoływała w nim zainteresowanie. Zawsze, gdy zaczynał z nią rozmawiać, zastanawiał się, jak tym razem zareaguje i co powie.
– Gdyby to był zwykły atrament, to jasne, ale to atrament mojej mamy.
– Co?
– Mama pisze książki, a raczej próbuje – wyjaśniła. – Nie chcąc, żeby ktoś w ramach żartu czy specjalnie wyczyścił jej zapisane strony, stworzyła nowy atrament. Odporny na różne zaklęcia.
Regulusowi mimowolnie kąciki ust podjechały do góry.
– A dlaczego ty nim piszesz? – spytał z jawną ciekawością.
– Bo mi się skończył normalny. Merlinie, kolejne dwie godziny z głowy – westchnęła, po czym zrezygnowana oparła się o zagłówek kanapy.
– Pomogę ci.
Propozycja chłopaka wywołała konsternację u obojga. Regulus zmarszczył czoło, kompletnie nie spodziewając się, że wyjdzie z taką ofertą. Anne za to rozszerzyły się źrenice, lecz później uśmiechnęła się szczęśliwa. W przypływie tej radości przytuliła się do Blacka. Zdając sobie sprawę z tego, co zrobiła, natychmiast się odsunęła, a na jej policzkach pojawiły się dwa urocze rumieńce. Odchrząknęła nieznacznie i zaczęła ogarniać ze stołu swoje zalane pergaminy. Regulus starał się wyglądać na opanowanego, choć w głębi emocje wręcz w nim szalały. I te nieznośnie pytania! Dlaczego Anne to zrobiła? Co chciała zyskać? Czy była to próba omotania, zaprzyjaźnienia, a później wydobycia wszelkich informacji? Jakich informacji, do cholery, przecież Regulus nie miał o niczym pojęcia?!
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...