36. Odnaleźć stałość w odczuwalnych sprzecznościach

269 29 17
                                    

Cały tytuł: 36. Odnaleźć stałość w odczuwalnych sprzecznościach – oto jest cel walki z samym sobą

~ św. Augustyn

Wreszcie oficjalnie odwieszam opowiadanie i jednocześnie zapraszam do czytania i komentowania!

Regulus stracił rezerwę tylko na parę sekund, co skutkowało lekkim rozwarciem ust. Rozglądał się niepewnie po Wielkiej Sali. Wszyscy wpatrywali się w niego ze zdziwieniem pomieszanym ze złością. Kątem oka zerknął na Dumbledore'a, który zmarszczył czoło wyraźnie pogrążony w myślach.

To błąd, pomyślał Regulus.

– To nie błąd, młody Blacku. To twoja jedyna szansa – odpowiedziała Tiara Przydziału.

Nim wstał na nogi, znów przybrał na twarz maskę obojętności, tak dobrze mu znaną. Odkąd pamiętał, zakładał ją przy każdej z możliwych okazji, a już szczególnie w obecności wrogów. Pewnym krokiem ruszył prosto do stołu Gryfonów, chociaż czuł się bardzo słabo. Idąc, patrzył wyłącznie na brata, który podniósł się na rękach w celu dokładniejszego zobaczenia całej sytuacji. Syriusz zacisnął pięści i wyglądał na niesamowicie wściekłego, co właściwie Regulusa nie zdziwiło.

Nienawidzili się od dziecka.

Chociaż słowo „nienawiść" brzmiało zbyt brutalne. Nie lubili się było zdecydowanie lepszym określeniem ich relacji.

Usiadł na końcu stołu tuż przy pierwszorocznych, którzy natychmiast się odsunęli. Regulus nie wiedział, czy zrobili to ze wstrętu, czy bardziej ze strachu. Nie zamierzał pytać.

– Nie należysz tu, Ślizgonie! – krzyknął któryś ze starszych Gryfonów. Regulus udał, że nie słyszał. Odwrócił spojrzenie wprost na stołek, do którego podchodzili jego znajomi ze Slytherinu, mierząc się z prawdą.

Ceremonia trwała dalej.

Regulus zaczął zastanawiać się, jak to się w ogóle stało, że pasował do Gryffindoru. Nie był odważnym człowiekiem, raczej przebiegłym i złym do szpiku kości. Na Merlina, na jego lewej ręce widniał Mroczny Znak, świadczący o służeniu Czarnemu Panu! Na samą myśl zamarł. Jeżeli tylko Voldemort dowie się o zmianie domu, a był stuprocentowo pewny, że nastąpi to niebawem, Regulus zostanie zabity. Mógłby wymyślić coś o przechytrzeniu Tiary Przydziału, o próbie wtopienia się w środowisko wroga, ale czy te wymówki brzmiały choć trochę wiarygodnie? Zresztą, zanim Regulus zdąży się wytłumaczyć, Avada już będzie zmierzała w jego kierunku i padnie trupem.

A on bardzo nie chciał umierać.

Nigdy nikomu się nie zwierzał, ale cholernie bał się śmierci. Czasami myślał, że byłby w stanie oddać wszystko, byleby nie zostać zakopanym w ziemi.

Doskonale pamiętał, że na wieść o tym, jak Syriusz stał się Gryfonem, poczuł ogromną zazdrość. Niemalże marzył o wejściu w skórę brata, o całkowitej zmianie stylu życia, o kłótni z ojcem i matką, a najbardziej o wolności. Miałby przyjaciół, którym naprawdę mógłby zaufać, którzy lubiliby go za bycie sobą, a nie za nazwisko. Niestety, wówczas to Syriusz trafiłby do Slytherinu i tym samym do grona popleczników Czarnego Pana. Nie życzyłby tego największemu wrogowi, a co dopiero bratu. Wystarczyło, że Regulus zmarnował własne życie, nie chciał marnować go innym.

Usiadł dumnie wyprostowany. Nie wolno mu było uwolnić jakiejkolwiek emocji.

Czuł na sobie wiele spojrzeń, lecz szczególnie jedno zwróciło jego uwagę. Nie należało ono do tych wrogich, pełnych nienawiści i zaskoczenia. Regulus wyczuwał w nim nutkę zainteresowania i... współczucia. Zaczął bacznie rozglądać się po Wielkiej Sali, ale wówczas owo spojrzenie zniknęło.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz