50. Szczerość jest jeszcze trudniejsza od matematyki

306 31 9
                                    

~ Jan Kurczab

Dzisiaj dużo Regulusa i Anne. Pojawią się również: Lily, Syriusz, James i Hagrid. Zaciekawieni? Zapraszam do czytania! :)

Czarny Pan z dnia na dzień rósł w siłę, pojawiali się nowi sprzymierzeńcy i wyznawcy ideologii antymugolskiej. Zwiększyła się też liczba ataków na miasta oraz wioski, przez co szpitale pękały w szwach. Ludzie bali się jawne stawiać opór, bo mogli podczas niedzielnego spaceru po prostu zniknąć, nieważne że szli wzdłuż głównej ulicy. Domy otaczano specjalnymi zaklęciami ochronnymi, dzieciom zabraniano wychodzić na podwórko, a w celu dotarcia do pracy używano wyłącznie teleportacji. Kominki stały się niebezpieczne w momencie, gdy ciało Davidsona pojawiło się nagle w zielonych płomieniach w Ministerstwie, mimo zapewnień jego żony, że minutę wcześniej mąż jeszcze żył.

Nastały mroczne czasy pełne śmierci, bólu i strachu.

Regulus niemal co noc musiał pędzić na spotkania Śmierciożerców, które zazwyczaj kończyły się planowanymi od dawna atakami. Wracał więc nad ranem ledwo żywy, marząc jedynie o odrobinie snu. Musiał jednak udawać, więc chodził na zajęcia i na posiłki do Wielkiej Sali, by nikt przypadkiem nie nabrał podejrzeń.

W piątkowy wieczór, kiedy wreszcie miał wolne, zasunął kotary łóżka i przymknął powieki. Organizm był wykończony, choć pojawiające się przed oczami obrazy z działań Śmierciożerców skutecznie uniemożliwiały zaśnięcie. Przekręcał się z jednego boku na drugi, klął pod nosem, aż wreszcie się poddał.

Postanowił udać się na przechadzkę po błoniach.

– Regulusie! Czekaj!

Usłyszał kobiecy głos, który bez problemu rozpoznał. Odwrócił się, dostrzegając biegnącą w jego kierunku Anne. Podniósł brew, kiedy dziewczyna zatrzymała się przed nim, dysząc głośno. Uśmiechnęła się szczerze, co wywoływało u Regulusa zdziwienie. Czasami odnosił wrażenie, że Anne naprawdę go lubiła. Potem gonił się za te głupie myśli, bo kto mógłby polubić Śmierciożercę? On sam sobą gardził, a co dopiero inni, co dopiero ona?

– Nie możesz spać? – spytała po uspokojeniu oddechu.

– Co? Nie. Po prostu spacerowanie po nocach to moja ukryta pasja.

– Jasne.

Wisborn wywróciła oczami.

– A ty?

– Idę na spotkanie z przyjacielem – wyznała radośnie, na widok czego Regulus zacisnął usta w wąską linię. Nie spodobał mu się ten pomysł i kompletnie nie miał pojęcia dlaczego. – Chcesz iść ze mną?

– Jakbyś zapomniała, to nie należę do zbyt towarzyskich osób. Poza tym twój przyjaciel raczej nie będzie zadowolony z obecności byłego Ślizgona.

– Przestań. Hagrid na pewno nie będzie miał nic przeciwko.

Regulus zmarszczył czoło, ale zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Anne zaczęła ciągnąć go w stronę chatki gajowego. Czując ciepło bijące od dłoni blondynki, na skórze pojawiła się gęsia skórka. Przeszedł go dreszcz, wprawiający w jeszcze głębsze zamyślenie. Nigdy nie zareagował tak na drugiego człowieka.

Nigdy.

Anne zapukała do drzwi, które po paru sekundach szeroko się otworzyły. We framudze stał zadowolony Hagrid. Mina mu jednak zrzedła po dostrzeżeniu towarzysza Wisborn. Chrząknął rubasznie, chwilę bijąc się z myślami, ale wreszcie gestem ręki zaprosił dwójkę do środka. Anne odpowiedziała olbrzymowi uśmiechem, śmiało przekraczając próg i siadając na jednym z zielonych, podrapanych foteli. Regulusowi za to daleko było do poczucia pewności, dlatego każdy krok wykonywał z ociąganiem.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz