Błękitne niebo przecinały purpurowe refleksy, które zaczęły układać się w półkola, delikatnie akcentując horyzonty wysokich drzew. Pomimo panowania późnej jesieni, dzięki zachodzącemu, jaskrawemu słońcu, dzisiejszy dzień wydawał się nadzwyczaj ciepły, dlatego, przede wszystkim, Anglicy z uśmiechem ubierali się w kurtki i szaliki, po czym wychodzili na świeże powietrze, chcąc, jak sobie tłumaczyli, się dotlenić. Jednak, kiedy tylko wyściubili nosy zza drzwi, uśmiech znikał a zęby zaczęły szczękać, więc szybko, zdegustowani, z powrotem chowali głowy do przytulnego wnętrza i z błogim uśmiechem zatapiali się na kanapach z gorącą czekoladą w dłoni [...]
Niespełna pół godziny później, słońce prawie zniknęło, tylko gdzieniegdzie można by dostrzec jasne poświaty, które wystawały lekko zza lasu. Z racji tego, że drzewa przysłaniały widoczność, najlepiej było się wokół nich, ukryć, żeby żaden niespodziewany gość, nie mógł wtargnąć tam, gdzie nie trzeba.
Ten nieskazitelny widok zachodzącego słońca, przesłoniła ogromna, zielona czaszka, z której żuchwy wylatywał wąż. Raptownie zrobiło się mroczno, a dymowy gad zaczął się przekształcać w osoby, które miały na sobie czarne peleryny z kapturem i maski. Gdy tylko ostatnia postać pojawiła się na tym krajobrazie, czaszka natychmiast zniknęła, zostawiając po sobie tylko ciemne, ogromne chmury.
Ciszę gęstej puszczy, co jakiś czas zakłócał szelest liści i łamanych gałęzi, po których prawdopodobnie stąpali, zmierzając na malutką polankę na północno-wschodnim krańcu gąszczu. Niektórzy w myślach przeklinali, ponieważ mogli wylądować trochę bliżej miejsca spotkania i wtedy nie przedzierać się w taki ziąb przez błotniste podrosty. Jednak, gdy tylko zauważyli drugą postać, natychmiast prostowali się z dumy, gdyż nie chcieli nikomu ukazywać swojej słabości, ani zdenerwowania, nadal uchodząc za ludzi z klasą, honorem i opanowaniem. Chociaż to ostatnie miało lekkie granice.
Dochodząc na określony teren, natychmiast ustawili się w okręgu, który pomimo swojej wielkości, miał puste miejsca. Jednak nikt zasadniczo się tym nie przejmował, ponieważ kogo może obchodzić inny człowiek? Ważne jest to, że samemu dotarło się przed nim i nie dostanie się należytej kary za spóźnienie, czego on nigdy nie toleruje. Raz świat pamiętał, gdy to jeden ze zwolenników Czarnego Pana, spóźnił się zaledwie dwie minuty, a wtedy on nie miał humoru, przez co od każdego z uczestników danego zebrania dostał karę, a mianowicie klątwę Cruciatus, która trwała dokładnie tyle, ile poszkodowany przybył po czasie. Trzeba przyznać, że łatwego życia z nim nie mają, więc dlaczego idą za nim, niczym wierne pieski na posyłki?
W momencie, kiedy już prawie wszystkie miejsca w kręgu zostały zajęte, na sam środek wkroczył On, Voldemort. Z daleka można by powiedzieć, że właściwie niczym nie wyróżnia się od reszty, jednakowoż przyglądając mu się z mniejszej odległości, trzeba stwierdzić fakt, iż ma w sobie te cechy, których niejeden złoczyńca mu zazdrości.
Śmierciożercy, gdy tylko zobaczyli swojego Pana, natychmiast zamilkli, tępo, acz z uwagą wpatrując się w jego szczupłą sylwetkę, przyodzianą w czarną pelerynę, która sięgała aż do ziemi. Czerwone oczy, które świeciły z grozą i nienawiścią, szybkimi ruchami przemieszczały się z jednej strony na drugą, niespokojnie obserwując zebrane towarzystwo, które pod wpływem tego zabójczego spojrzenia aż kuliło się w sobie. Nigdy nie mogli wyjść z podziwu, jak coś tak małego, może zrobić coś tak dużego, przestraszyć wszystkich ludzi, którzy wpatrywali się w nie, prawdopodobnie wiedząc, że te czerwone tęczówki są ostatnią rzeczą, którą widzą żyjąc.
Chłodny wiatr zawiał mocno, przez co wszystkie peleryny zahuczały, przerywając w tym momencie, błogą ciszę, którą zachwycali się młodociani. Starszyzna zaś wiedziała, że to tylko taka cisza przed burzą. W każdej chwili mogła pojawić się błyskawica, która namierzyłaby ich na swój punkt kulminacyjny, a kiedy by próbowali osunąć się na bok, trafiłby ich i grzmot.
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...